Tak twierdziła w sądzie Elżbieta Z.
– Przecież Kola zawsze mógł gdzieś pojechać z tej fermy. Bywał parę razy u mnie w domu, a jak chciał wracać, prosił, żebym zadzwoniła po właścicieli i po niego przyjeżdżali. Wyjeżdżał też na parę dni do Legnicy i innych pobliskich miejscowości. Pokrzywdzony miewał po prostu takie momenty załamania i chciał się komuś poskarżyć. Do mnie też parę razy mówił, iż jest bardzo zmęczony i chciałby odpocząć. Szłam wtedy do pani Alicji i o tym jej mówiłam. I jak pani Alicja spytała go o to, to już zaprzeczał. Wydaje mi się, iż on tęsknił za swoją rodziną i domem w Rosji.
– Czy był wyzywany przez oskarżoną i jej męża? – pytał sąd.
– To raczej on mruczał pod nosem jakieś obelgi, jak państwo S. kazali mu coś zrobić. Mówiłam mu wtedy, żeby się uspokoił, i nie skarżyłam na niego.