Niewyjaśnione zabójstwo wiejskiego proboszcza

1 rok temu

Ksiądz Tadeusz Stokowski nie był typowym wiejskim proboszczem. Jego działalność porywała ludzi, i na pewno przez lata nie była na rękę władzom komunistycznym. Czy to sprawiło, iż został bestialsko zamordowany? Czy też stał się ofiarą pospolitych bandytów?

Michalczew leży na południowym Mazowszu, przy linii kolejowej Warszawa – Radom. Pociągiem z centrum stolicy jedzie się tu półtorej godziny. Trudniej dotrzeć samochodem. Trzeba zjechać z głównych dróg. Okolica jest piękna, szczególnie wczesną jesienią. Pełne czerwonych jabłek sady, ładnie utrzymane gospodarstwa, małe traktory holujące przyczepy pełne owoców.

Moim przewodnikiem po parafii jest jej obecny proboszcz, ksiądz Krzysztof Gonet. Nie kryje, iż jest sceptyczny. Uważa, iż szukam sensacji. Ale zgadza się na rozmowę, ponieważ chce mi opowiedzieć o życiu księdza Tadeusza Stokowskiego. O śmierci kapłana opowiadają mi akta udostępnione przez Prokuraturę Okręgową w Radomiu.

Zbrodnia na plebanii

Był 3 czerwca 1990 roku, okolice Warki, ówczesne województwo radomskie. Mała wieś Michalczew przygotowywała się do wizyty biskupa Mariana Dusia. W lokalnej parafii miało się odbyć bierzmowanie grupy młodzieży.

Po godzinie 7.00 rano mieszkanka miejscowości, Elżbieta D., przyszła na plebanię. Przyniosła truskawki i sernik. Brama i budynek były otwarte, jednak wewnątrz nie zastała ani proboszcza, ani jego gospodyni. Kobieta poszła więc do pobliskiego kościoła, ale tam także było pusto. Wraz z dwojgiem innych mieszkańców wróciła więc do plebani.

„Po wyjściu z tego pokoju spojrzałam w kierunku drzwi wejściowych prowadzących do drugiego ganku i zauważyłam leżącą siostrę. Leżała podkurczona, twarzą do dołu. Krzyknęłam „Siostro!” i dotknęłam ją za ubranie. Ponieważ osoba ta nie poruszyła się wybiegłam na zewnątrz budynku.”- zeznawała.

Gospodyni, Marianna Kubiak, nazywana przez wszystkich „siostrą Marią”, leżała w małym ganku w głębi budynku. Nie żyła. Była to osoba przewlekle chora, więc mieszkańcy uznali, iż zmarła z przyczyn naturalnych. Rodziło się jednak pytanie, gdzie w takim razie podział się ksiądz?

Na początku wydawało się, iż „siostra Maria” zemdlała, natomiast ksiądz Tadeusz Stokowski poszedł szukać pomocy. Pamiętajmy, iż był to 1990 rok, i w całym Michalczewie był pewnie jeden aparat telefoniczny.

Niestety czas mijał, zaś księdza nie było. Ludzie zebrali się w kościele, przyjechał biskup. Wezwano policję, która sprowadziła psa tropiącego. I nic. Ksiądz jakby zapadł się pod ziemię. Policjanci zaczęli oględziny plebani i stwierdzili, iż siostra Maria została zamordowana. Biskup odprawił Mszę święta, ale w tej sytuacji nie bierzmował młodzieży. Zrobił to dokładnie rok później.

W białym budynku w głębi ,za plebanią znaleziono ciało proboszcza

Około 14.00 biskup odjechał. Część policjantów również udała się na obiad. W tym czasie dwaj mieszkańcy Michalczewa, sołtys Tadeusz F. i Ryszard M. postanowili nakarmić owce należące do parafii. Ten ostatni zeznał potem: „(…) wspólnie z sołtysem poszliśmy oporządzić hodowane przez księdza owce. Tadeusz wszedł do komórki. A żeby nabrać siana, wszedł na wierzch tego siana (było go około metra wysokości) i po rozgarnięciu niewielkiej warstwy tego siana znalazł męski pantofel. Pokazał mi ten pantofel i ja poznałem, iż jest to pantofel księdza i powiedziałem: „Szukaj dalej”. Po ściągnięciu następnej warstwy siana znalazł drugi pantofel i wtedy nabraliśmy przekonania, iż w sianie tym muszą się znajdować zwłoki księdza”.

Blizna na szyi kapłana i ślady pobicia nie pozostawiały żadnych wątpliwości.

Żył skromnie

Aby adekwatnie naświetlić tę historię, trzeba opowiedzieć o życiu księdza Tadeusza Stokowskiego. Kapłan był bowiem związany z miejscowością od połowy lat pięćdziesiątych. Znał absolutnie każdego mieszkańca i wszyscy znali jego.

– Śmierć jest sensacją, ale życie człowieka jest tak naprawdę ważne.– tłumaczy ksiądz Gonet. Moim zdaniem, w tej sprawie śmierć jest ściśle związana z życiem. Ale nie uprzedzajmy faktów.

Cała historia zaczęła się około 1955 roku. Kościół katolicki spotykały represje, prymas Wyszyński przebywał w areszcie. Mieszkańcy Michalczewa i okolicznych wiosek nie mieli kościoła. Chodzili pieszo wiele kilometrów do najbliższych parafii – Warki, Chynowa i Boglewic. Właśnie w Warce poznali młodego, świeżo wyświęconego, wikarego – Tadeusza Stokowskiego. Zaprzyjaźnili się z nim. Jak to ładnie ujął ksiądz Krzysztof Gonet : – Ludzie sami zaprosili kościół do Michalczewa.

Październikowa odwilż sprawiła, iż udało się przekonać prymasa o utworzenia nowej parafii. Mieszkańcy dali teren i zbudowali drewnianą kaplicę. Ksiądz Stokowski został proboszczem. Był nim więc przez 33 lata. Całą swoją posługę duszpasterską.

– Nie miał samochodu ani telewizora. Ale miał kilkadziesiąt królików, owiec i dorodne jarzyny w ogródku. Żył skromnie niczym święty – wspominają księdza Tadeusza Stokowskiego ludzi we wsi.

Znali zabójcę?

Śledztwo w sprawie zabójstwa księdza Stokowskiego oraz Marianny Kubiak przejęły adekwatnie od razu Komenda Wojewódzka Policji i Prokuratura Wojewódzka w Radomiu. Sprawę potraktowano bardzo poważnie. Czytając akta byłem pod wrażeniem ich dokładności i skrupulatności.

Oględziny miejsca zdarzenia trwały łącznie dwa dni. Czytając ich protokół i stojąc w tym samych wnętrzach dokładnie byłem sobie w stanie odtworzyć, jak to miejsce wyglądało 26 lat temu.

Zabezpieczone na miejscu zdarzenia ślady wskazują, iż jeden pokój został dokładnie przeszukany. Otwarto szafki, wersalkę, wyjęto szuflady z biurka. Jak zapisano w protokole oględzin: „W pokoju tym panuje ogólny nieład. Na podłodze leżą w nieładzie różnego rodzaju książki, kartki z zapiskami, ubrania, bielizna osobista i pościelowa. W pomieszczeniu tym pali się światło. W lezących na podłodze w nieładzie ubraniach, książkach i bieliźnie leżą pieniądze w bilonie i banknotach rozrzucone po całej powierzchni podłogi o nominałach 10 zł, 20 zł, 50 zł, 100 zł, 200 zł, oraz wiele monet przedwojennych.”

W tym pokoju zabezpieczono odciski rękawiczek, oraz palców nieustalonej do dziś osoby. Trudno określić co skradziono.

Co ważne inne pomieszczenia nie zostały przeszukane, mimo iż w każdym z nich znajdowały się pieniądze. W jednym pokoju pieniądze leżała na wierzchu, w innym wystarczyło otworzyć szufladę, w kolejnym zajrzeć do teczki. Nie były to duże kwoty, ale motyw rabunkowy jest co najmniej dyskusyjny.

Zwrócić też należy uwagę na fakt, iż splądrowane pomieszczenie było położone najdalej od wejścia. Brak śladów walki w innych częściach domu wskazuje, iż sprawca, bądź sprawcy zostali wpuszczeni do plebani. Mieszkańcy zeznawali, iż zarówno ksiądz Stokowski jak i „siostra Maria” byli osobami ostrożnymi. Albo znali swojego zabójcę, albo użył on podstępu.

Ksiądz budowniczy

W pobliskiej Zbroszy Dużej władze PRL rękami milicjantów rozbierały kościół, ilekroć parafianie próbowali go zbudować. Ksiądz Tadeusz Stokowski poszedł raczej drogą biernego oporu. Od 1957 do 1978 roku starał się o oficjalna zgodę władz na budowę kościoła. Władze odmawiały, zaś mieszkańcy latami modlili się w drewnianej kaplicy.

– Wtedy mieszkańcy zaczęli sypać wały.– opowiada ksiądz Krzysztof Gonet – Porwał ich do tego ksiądz Stokowski. Robili to manualnie, bo przecież pamiętajmy, iż w PRL-u spychacze i koparki były państwowe. Ziemię zwożono wozami i sypano łopatami. Usypano potężne wały. Czy pan myśli, iż staw przy kościele jest naturalny? Nie. To miejsce po wybranej ziemi. Tu jest płaski teren, więc ziemię zwożono z całego powiatu grójeckiego. Ludzie w wielu miejscowościach do dziś wspominają „a dziadek woził ziemię na kościół w Michalczewie.”.

Wały, wzorowane na Jasnogórskich, mieszczą na sobie drogę krzyżową. Przy jednej ze stacji po latach pochowano księdza Stokowskiego.

Proboszcz przez lata przygotowywał się do budowy kościoła. Potajemnie gromadził materiały budowlane. Tablice, które dziś wiszą na ścianach, zostały odlane w roku 1968 i na 10 lat zakopane w ziemi.

Mieszkańcy do dziś wspominają, iż wały były ukwiecone, zaś nauka religii młodzieży odbywała się przy pieleniu. Zbudowali też w tym czasie cmentarz. Michalczew leży na podmokłych terenach, więc nawieźli na jego powierzchnię metr ziemi.

Proboszcz przez lata przygotowywał się do budowy kościoła. Potajemnie gromadził materiały budowlane

Pozwolenie na kościół władze wydały w 1978 roku, po wyborze Karola Wojtyły na Papieża. Budowa trwała tylko 3 lata. Jak opowiada ksiądz Gonet:

– Ksiądz Stokowski budował kościół wraz z ludźmi. Nie ma w parafii rodziny, by ktoś nie pracował przy budowie kościoła. Półokrągła kopuła dachu jest wykonana z betonu.Większość mieszkańców wspomina, iż ksiądz się modlił, a potem wchodził wraz z nimi na górę; a jest to wysokość 21 metrów. Tam wiązali zbrojenia, a następnie wciągali wiadrami cement i wylewali kopułę.W trzy lata wybudowano kompletny kościół. Z ławkami, nagłośnieniem, oświetleniem, posadzkami, dzwonnicą. Nie było tylko ogrzewania i organów.

Przytaczam cała tę historię, aby pokazać, iż ksiądz Tadeusz Stokowski potrafił zmotywować małą społeczność do wielkiego wysiłku. Był osobą absolutnie uwielbianą w Michalczewie i darzoną wielkim szacunkiem. Dlaczego więc zginął w tak strasznych okolicznościach?

Tajemniczy gość

Jako, iż oględziny wskazywały, iż do zbrodni doszło poprzedniego dnia, około godziny 22.00, to śledczy w pierwszej kolejności odtworzyli ostatni dzień życia ofiar.

Z punktu widzenia zabójcy 2 czerwca 1990 roku był chyba najgorszym możliwym dniem do dokonania tego czynu. W tym okresie roku dni są najdłuższe i zmrok zapada w okolicy godziny 22.00. Ponadto dzień przed bierzmowaniem, w okolicach kościoła trwały intensywne prace porządkowe. A przecież (czego sam doświadczyłem) w tak małej miejscowości każdy obcy zostaje od razu zauważony i jest bacznie obserwowany.

Do 18.30 ksiądz był na plebani z gosposią i jeszcze jedną kobietą. Panie przygotowywały jedzenie na obiad dla biskupa. W ciągu dnia zdarzyło się coś nietypowego. Jak zapisano w aktach śledztwa: „Około godziny 16.00 do plebani przyszedł nieznany mężczyzna prosząc o rozmowę z księdzem Stokowskim. Z zasłyszanych przez Mariannę Kubiak i drugiego świadka fragmentów rozmowy wynikało, iż ksiądz nigdy tego mężczyzny nie widział, a z tonu słów księdza, iż mężczyzna ten zażądał od niego pieniędzy. W konsekwencji mężczyzna ten otrzymał od Marianny Kubiak pożywienie i opuścił plebanię. Rysopis jego jest niedokładny gdyż (druga kobieta, która była świadkiem rozmowy) zajęta pracą, mężczyzny tego praktycznie nie widziała.”.

Po tej wizycie ksiądz poprosił organistę o wezwanie policji. Po godzinie 19.00 w Michalczewie pojawił się radiowóz, jednak nie zastano żadnej obcej osoby.

O 19.00 odbyła się Msza, zaś do godziny 21.30 ksiądz Stokowski uczestniczył w pracach porządkowych wraz z mieszkańcami. Potem nikt już go żywego nie widział.

Wersja śledcza zakładająca, iż zabójstwa księdza Tadeusza Stokowskiego i Marianny Kubiak dokonał tajemniczy mężczyzna była jedną z najpoważniej branych pod uwagę. Szczególnie, iż osób, które widziały osobnika było więcej. W aktach śledztwa zapisano: „Na podstawie zeznań nieletnich ustalono, iż około godziny 17.00 – 17.30 na placu przykościelnym były nagabywane przez nieznanego im mężczyznę nie będącego mieszkańcem Michalczewa. Pytał je, gdzie jest usytuowana plebania”.

Miał on około 30 lat, był szczupły i średniego wzrostu. Czarne wąsy i krótkie czarne włosy. Ubrany w jeansowy bezrękawnik, jeansowe spodnie, czarną koszulę. Pamiętajmy, iż był to 1990 rok. Jeansowy strój wskazuje, iż była to osoba w dobrej sytuacji finansowej.

Kolejna mieszkanka wsi widziała tego samego osobnika około godziny 18.00 koło stawu naprzeciwko kościoła. Pytał ją, czy będzie odprawiana Msza święta wieczorna. Po uzyskaniu odpowiedzi twierdzącej mężczyzna udał się w stronę cmentarza.

Ta sama kobieta widziała, prawdopodobnie tego samego mężczyznę, około 20.00: „kryjącego się w krzakach w pobliżu plebani”. Podobne zeznania złożyła jeszcze inna mieszkanka Michalczewa. Kolejny świadek widział tego samego mężczyznę w towarzystwie obcej kobiety.

Na podstawie tych wszystkich zeznań sporządzono portret pamięciowy podejrzanego mężczyzny. Był on publikowany dzięki środków masowego przekazu. Jedyny sygnał zwrotny pochodził z Grudziądza. Wskazany mężczyzna, faktycznie podobny do tego z portretu pamięciowego, został zatrzymany i przesłuchany. Jednak dysponował alibi na czas dokonania zabójstwa.

Włamanie do plebanii

Aby trochę odkłamać słodki i sielankowy obraz Michalczewa musimy cofnąć się do dnia 21 maja 1990 roku. W to poniedziałkowe popołudnie ksiądz Tadeusz Stokowski był na plebani sam. Marianna Kubiak wyjechała do rodziny. Gdy proboszcz wrócił z wieczornej Mszy odkrył, iż doszło do włamania. Sprawcy wyłamali zamki w drzwiach frontowych. Ukradli 3 miliony ówczesnych złotych, kielich mszalny i ręczną syrenę strażacką.

Przybyła na miejsce policja zabezpieczyła podczas oględzin 4 odciski palców. Już po zabójstwie zapisano w aktach śledztwa: „Nadmienić należy, iż ksiądz Stokowski uniemożliwił funkcjonariuszom policji szczegółowe oględziny pokoi oraz strychu, co w znacznym stopniu utrudniło porównanie wyników oględzin po włamaniu, z oględzinami plebani po zabójstwie”.

Takie to były czasy. Milicja zmieniała się w policję i z wroga stawała się sojusznikiem kościoła. Ale był to proces powolny.

„Policji sam ksiądz wskazywał braci, którzy jak mówił, prowadzą pasożytniczy tryb życia i dokonują przestępstw przeciw mieniu”.

Również po zabójstwie jeden ze świadków tak relacjonował wydarzenia z maja.

„O dokonanie tej kradzieży ksiądz podejrzewał osoby zamieszkałe w Michalczewie i na ten temat wypowiadał się w czasie kazania w niedzielę 27 maja. Byłem wtedy w kościele i słyszałem jak ksiądz mówił, iż to zrobili „miejscowi”. Tego samego dnia pod wieczór ksiądz mi mówił (…) babka trzech braci (…) zamieszkałych w Michalczewie kłóciła się z nim w zakrystii o to, iż ksiądz w swojej wypowiedzi podczas kazania sugerował, iż włamania dokonali jej wnukowie. Użyła podobno takiego sformułowania „szkoda, iż ksiądz z nazwiska tego nie powiedział, a ja mogę świadczyć iż chłopaków nie było w domu”.

Rabunek czy porachunki?

Wątek trzech braci był drugim najpoważniej branym pod uwagę w śledztwie. Świadczyć o tym może fakt, iż sprawę włamania i sprawę zabójstwa połączono w jedno śledztwo i prowadzono razem.

Bracia trafili do aresztu. Dokonywano licznych przeszukań, analizowano ślady. Przesłuchano około 250 osób. Ustalono, iż mężczyźni dokonywali kradzieży i rozbojów. Co równie ważne, mieli motyw by zabić. Ksiądz bowiem miał plan, iż podczas bierzmowania, w obecności biskupa wskaże sprawców włamania. W aktach śledztwa zapisano wersję śledczą: „Popełnienie zabójstwa przez braci (…) lub osoby związane z nimi z obawy przed ujawnieniem iż mogą być sprawcami kradzieży z włamaniem w dniu 21.05.1990”.

Mężczyźni zeznali, iż w dniu włamania do plebani przebywali w Warszawie, zaś po powrocie udali się na dyskotekę do Chynowa. Podobnie jeżeli chodzi o wieczór zabójstwa. Alibi to potwierdziła rodzina mężczyzn.

Prokuratorzy i policjanci podjęli próbę obalenia alibi. Dziś z pomocą przyszedł by im wszechobecny monitoring, oraz logowania telefonów komórkowych do masztów BTS. Wtedy mieli tylko zeznania świadków.

„Przesłuchani na tę okoliczność mieszkańcy Michalczewa i okolicznych miejscowości (…) nie byli w stanie w sposób jednoznaczny potwierdzić lub podważyć podawanego alibi przez braci (…). Wymienieni świadkowie w dniu włamania mieli podróżować pociągiem z Warszawy do Michalczewa razem z braćmi (…). Bezspornym jest iż w chwili przyjazdu pociągu bracia byli widziani na stacji PKP w Michalczewie”.

W końcu wydawało się, iż nastąpił przełom. Udało się znaleźć świadka, który zeznał, iż bracia pochwalili mu się udziałem we włamaniu z maja 1990 roku, oraz pokazali skradziony kielich i worek z pieniędzmi. Osoba ta została przebadana na wykrywaczu kłamstw. Wynik potwierdził, iż świadek zeznawał prawdziwie.

„Badania z dużym prawdopodobieństwem wykluczyły jego bezpośredni udział w zabójstwie księdza Stokowskiego, natomiast nie wykluczyły iż może on mieć związek pośredni z tym przestępstwem”.

Niestety wyniki badania na „wykrywaczu kłamstw” nie są dowodem w postępowaniu sądowym.

Łatwo byłoby powiedzieć, iż bracia zabili księdza Tadeusza Stokowskiego i Mariannę Kubiak. Dwaj z nich nie żyją, zaś ostatni z nich odbywa podobno karę pozbawienia wolności. Ale sprawa nie jest tak prosta jak się wydaje.

Po pierwsze wszystkie poszlaki łączą mężczyzn tylko z włamaniem do plebani. Poza możliwym motywem nie ma nic, co łączyłoby ich z samą zbrodnią. A przecież na miejscu zabezpieczono m.in. odciski palców. Wynik badań porównawczych był negatywny.

– Tego typu artykuł w sytuacji, gdy organy ścigania nie uzyskały nowych informacji, to szukanie sensacji i wywoływanie demonów. Rzucanie podejrzeń może być bardzo krzywdzące.stwierdza ksiądz Krzysztof Gonet.

Szczególnie z tym ostatnim zdaniem obecnego proboszcza parafii w Michalczewie się zgadzam. I piszę ten artykuł w przekonaniu, iż za tą zbrodnia może stać ktoś inny. Ktoś spoza podejrzeń.

Zbrodnia polityczna?

Zabójstwo księdza Tadeusza Stokowskiego oraz Marianny Kubiak jest dziwne. Można odnieść wrażenie, iż ktoś został wpuszczony na plebanię o godzinie 22.00. Budynek jest nieduży i raczej nie jest możliwe, by ktoś wszedł niezauważony do pokoju, który został splądrowany.

Ksiądz proboszcz został pobity. Miał min podbite oko. Wydaje się, iż „siostra Maria” walczyła w obronie kapłana z napastnikami. Jednego z nich zadrapała. Pod jej paznokciami pozostał jednoznaczny dowód, który sprawia, iż zabójca nie może spać spokojnie.

„Ujawnione obrażenia zadane zostały narzędziem tępym, tępokrawędziastym takim jak pięści, nasada dłoni, (…). Charakterystyka i lokalizacja obrażeń świadczą o tym, iż miało miejsce wiele urazów godzących w różne okolice głowy, zadanych narzędziem tępym i twardym, względnie w wyniku uderzania głową o twarde podłoże”.

Sposób w jaki zginęła kobieta, jak została pobita, w literaturze nazywa się „nadzabijaniem”. Sprawca zadaje więcej ciosów niż tego wymaga sytuacja. Często „nadzabijanie”, to cecha zabójstw dokonanych przez młodocianych Pisałem o tym w Reporterze w artykule dotyczącym zabójstwa malarki Teresy Roszkowskiej.

Co interesujące ciało Marianny Kubiak sprawcy pozostawili w miejscu jej śmierci. Natomiast zwłoki księdza zawinięte w narzutę wynieśli do budynku gospodarczego i ukryli pod warstwą siana. Po co? Skąd wiedzieli, iż znajdą tam siano? Na wiele pytań przez cały czas nie ma odpowiedzi.

Kolejne pytania rodzi sposób plądrowania ograniczony adekwatnie do jednego pomieszczenia. Czego szukali tam sprawcy? Raczej nie pieniędzy, bo po włamaniu nie było ich na plebani wiele, te co były leżały na wierzchu w sąsiednim pokoju.

Śledztwo w sprawie zabójstwa na plebani w Michalczewie umorzył w maju 1991 roku Krzysztof Oleś, późniejszy Prokurator Okręgowy w Radomiu. W uzasadnieniu zapisał między innymi: „okolice Grójca i Warki są terenami rolniczo – sadowniczymi. Latem i wiosną stają się siedliskiem osób z różnych województw poszukujących pracy sezonowej w tym również elementu pasożytniczego i kryminogennego”. To sprawia, iż jest tu dużo przestępstw i trudno schwytać sprawców.

– Jak w każdej komendzie wojewódzkiej, tak i w KWP zs. w Radomiu działa komórka zajmująca się niewyjaśnionymi sprawami, potocznie zwana

„Archiwum X”. – wyjaśnił mi Rafał Jeżak z zespołu prasowego Komendy – Sprawa ta jest cały czas w zainteresowaniu pracujących w niej policjantów. Sprawdzono wiele informacji i wątków, aby ustalić sprawców, jednak jak na razie nie mamy nowych szczegółów.

Obecny proboszcz ksiądz Krzysztof Gonet w rozmowie ze mną zastanawia się, czy zbrodnia ta może mieć związek z wcześniejszą działalnością kapłana.

– Ksiądz Stokowski zginął w okresie bliskim Okrągłego Stołu. Około 1990 roku działy się dziwne rzeczy. Zginęło kilku księży. Nie ma co prawda świadectw, aby ksiądz Stokowski działał politycznie. By na przykład. organizował związek zawodowy rolników. On chciał tu stworzyć sanktuarium. I zostawił po sobie małą Częstochowę.

Przyznać trzeba, iż ksiądz Tadeusz Stokowski nie był typowym wiejskim proboszczem. Jego działalność porywała ludzi, i na pewno przez lata nie była na rękę władzom. Być może akta IPN kryją na ten temat pewne informacje.

Ja sam wrócę jeszcze do tej sprawy. Do przedawnienia sprawy pozostało kilka lat.

Bartłomiej Mostek

Idź do oryginalnego materiału