Nielegalne wyścigi w Warszawie. „Leczą kompleksy sportowymi samochodami”

news.5v.pl 2 godzin temu
  • — To są wręcz zorganizowane wściekłe akcje terroryzowania okolicznych mieszkańców przez „rycerzy” w tych ich czterokołowych „rumakach” — denerwuje się pan Tomasz z warszawskiego Śródmieścia
  • — Po 22 w okolicach pl. Krasińskich, Bonifraterskiej i Muranowskiej wyścigi stały się normą „wieczornego krajobrazu” — wtóruje mu pan Hubert
  • — Temat dotyczy także al. KEN, Fieldorfa, ulic na Białołęce czy Al. Jerozolimskich w okolicach Makro. I w zasadzie wszystkich „wylotówek” oraz tzw. Paszkowianki. Ze zjawiskiem próbujemy walczyć od 4-5 lat – przyznaje pan Marek
  • — Za 2-3 miesiące problem się nasili. Życie przy notorycznym hałasie, wyścigach i zamkniętych oknach jest nie do zniesienia – uważa pan Marcin, mieszkaniec okolic ul. Emilii Plater
  • Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

Kilka dni temu napisaliśmy w Onecie o poważnym problemie mieszkańców okolic ulic Tamka, Kopernika i Świętokrzyskiej w centrum Warszawy. W weekendowe noce rozgrywają się sceny, które spędzają jego mieszkańcom sen z powiek. I to dosłownie. Kiedy nadchodzi noc i ruch na tych ulicach znacznie się zmniejsza, wjeżdżają na nie właściciele samochodów z podrasowanymi silnikami, ścigając się wzajemnie, co powoduje ogromny hałas.

Ponad 100 decybeli w mieszkaniu na 15. piętrze

– To są wręcz zorganizowane wściekłe akcje terroryzowania okolicznych mieszkańców przez „rycerzy” w tych ich czterokołowych „rumakach”. Można odnieść wrażenie, iż oni czerpią euforia z terroryzowania nas hałasem i celowo piłują silnikami na niskich biegach, żeby wytworzyć jak największą liczbę decybeli – uważa pan Tomasz, reprezentujący również innych mieszkańców tej okolicy, który poinformował nas o tym problemie.

Kiedy zmierzyli poziom hałasu na 15. piętrze budynku w okolicy ronda na Kopernika, a to już spora odległość od samej jezdni, okazało się, iż jego natężenie często to choćby 105 decybeli. A to kilkukrotne przekroczenie norm hałasu.

Po naszym tekście zgłosili się do nas mieszkańcy innych części Warszawy oraz innych miejscowości, którzy również mierzą się z tym samym problemem. Poniżej przytaczamy kilka takich przykładów.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

— Bardzo dziękuję za zajęcie się sprawą hałasu i nielegalnych wyścigów samochodowych i motocyklowych na ulicach Warszawy. Wszystkich zainteresowanych, w tym m.in. przedstawicieli ratusza, zapraszam w pogodny wieczór najlepiej po 22 w okolice pl. Krasińskich, Bonifraterskiej i Muranowskiej. Wyścigi stały się normą „wieczornego krajobrazu” – przyznaje pan Hubert, mieszkaniec stolicy.

— Nikt z tym nic nie robi, tak po stronie ratusza, jak i policji. Co ciekawe, motocykliści zbierają się na pl. Zamkowym, jawnie łamiąc zakaz parkowania, blokując chodniki. Jak widać po działaniach miasta, jedynie wypadek może zmienić nastawienie urzędników do tego problemu. Szkoda, iż tak to wygląda – dodaje.

Mieszkaniec okolic Nadarzyna: ze zjawiskiem próbujemy walczyć od 4-5 lat

Inny nasz czytelnik zapewnia, iż problem istnieje również w wielu innych miejscach. – Temat dotyczy także np. al. KEN, Fieldorfa, ulic na Białołęce czy Al. Jerozolimskich w okolicach Makro. I w zasadzie wszystkich „wylotówek”. Ja piszę w kontekście tzw. Paszkowianki, czyli okolic Nadarzyna. Ze zjawiskiem próbujemy walczyć od 4-5 lat przy totalnej ignorancji ze strony policji. Zgłoszenia wielu sąsiadów (ok. 30-40 zgłoszeń jednorazowo) są co najmniej bagatelizowane. Najczęściej jednak policja tworzy atmosferę zniechęcenia zgłaszających – przekonuje pan Marek.

— Efekt? Brak jakiejkolwiek reakcji i jakichkolwiek działań ze strony policji. W najlepszym wypadku radiowóz pojawia się po 3-4 godzinach. Czyli musztarda po obiedzie. Dodam, iż maksymalny dystans dojazdu z komendy to ok. 12 km czyli w warunkach nocnych najwyżej 20 minut. Trzeba tylko chcieć… — uważa.

Z relacji naszego czytelnika wynika, iż przez ostatnie 4-5 lat zgłoszeń było kilka, a choćby kilkanaście tysięcy. Nielegalne wyścigi zwykle realizowane są w piątki, soboty i niedziele, od godziny 22, przez około 30 dni w roku.

— Większość „wyścigów” mamy jako tako udokumentowanych. Planujemy zakup drona z kamerą. W „wyścigach” notorycznie uczestniczą te same auta i ci sami kierowcy. Jasno dowodzi to totalnej indolencji policji – dodaje pan Marek.

„To miejsce stało się już dawno areną dzikich jazd prostaków”

Z kolei pani Katarzyna niejako polemizuje z naszym artykułem, o ile chodzi o częstotliwość tego procederu. — Te wyścigi realizowane są całymi dniami i nocami. Dziś (6 stycznia) od rana jeżdżą, więc nieprawdą jest to, iż tylko w nocy. Huk jest całą dobę! – denerwuje się.

Pani Katarzyna mieszka w jednym z bloków przy ul. Królewskiej. Przekonuje, iż tu również nie da się normalnie żyć. — To miejsce: pl. Grzybowski, Królewska i Grzybowska stały się już dawno areną dzikich jazd prostaków, którzy mają kompleksy i leczą je sportowymi samochodami, które huczą niemożebnie. Ścigają się po dwóch, trzech, a choćby czterech – wylicza.

— Dziwi fakt, iż z jednej strony tworzymy jakieś chore strefy czystego transportu, a z drugie nie reagujemy na ludzi, którzy jeżdżą niebezpiecznie i niezwykle głośno. Czy ryk tych maszyn jest dopuszczalny przez wszelkiego rodzaju normy? Chyba nie! Dlaczego więc ich dopuszczamy do ruchu? I dlaczego nikt nie reaguje na ten ryk silników? Nie sądzę, bym była jedyna, która się skarży na ten potworny hałas – podsumowuje.

„Ul. Emilii Plater stała się torem wyścigowym, nad którym nikt nie panuje”

Kolejny adres to ul. Emilii Plater. — Problemem zajmuje się od zeszłego roku jako mieszkaniec tej ulicy oraz od kilku miesięcy jako wolontariusz w fundacji Orion. Udało się nam zorganizować kilka akcji i zebrać grupę mieszkańców, ok 500 osób, zainteresowanych tematem. w tej chwili pracujemy nad pozwaniem m. st. Warszawy, a 3 stycznia wystosowałem list otwarty / zapytanie publiczne w tej sprawie – przekazał nam z kolei pan Marcin.

„W całym 2024 r. złożyłem osobiście kilkanaście zawiadomień dotyczących wykroczeń przez kierowców urządzających w mieście nielegalne wyścigi, przekraczających prędkość, zakłócających porządek publiczny nielegalnie przerobionymi wydechami. Nasza społeczność w sumie złożyła takich zawiadomień kilkadziesiąt. Interweniowaliśmy w urzędzie miasta, wydziałach, ministerstwach i Policji. Ze strony władz nie było żadnej reakcji. Do chwili obecnej czekam na podjęcie działań na moje zgłoszenia w których podałem wszystkie dane sprawców wykroczeń, w tym również zgłoszenia o groźby karalne kierowane w stosunku do mnie, jak i innych członków naszej społeczności” – czytamy w piśmie skierowanym m.in. do premiera, ministra sprawiedliwości, prezydenta Warszawy czy szefa KSP.

„Problem narasta z każdym rokiem od ok. 3 lat. W roku 2024 r. ul. Emilii Plater na odcinku ul. Świętokrzyska i al. Jerozolimskie stała się torem wyścigowym, nad którym nikt nie panuje. Musze jednak przyznać, iż po naszych interwencjach Policja wystawiała patrole na tym odcinku i zorganizowała akcje, na których sprawdzała wydechy i karała kierowców. Tylko wtedy, kiedy my, mieszkańcy, „naciskaliśmy”. Parkingi przy centrach handlowych Auchan na ul. Modlińskiej czy al. Krakowskiej stały się sobotnimi regularnymi imprezami dla „bandytów” samochodowych” – pisze pan Marcin.

„Jako obywatel, mieszkaniec Warszawy, przedstawiciel społeczności lokalnej, przedstawiciel fundacji żądam od przedstawicieli organów państwa przedstawienia konkretnych działań, jakie zostaną podjęte w najbliższych miesiącach br. Sezon „idiotów za kierownicą” trwa w najlepsze. Za 2-3 miesiące problem się nasili. Życie przy notorycznym hałasie, wyścigach i zamkniętych oknach jest nie do zniesienia. I to Wy, urzędnicy jesteście za to odpowiedzialni i tylko Wy możecie to zmienić” – apeluje mieszkaniec stolicy.

Policja: reagujemy na wszelkie sygnały od mieszkańców

Stołeczny ratusz zapewnia, iż razem z policją robi, co może, by ten proceder ukrócić. — jeżeli chodzi o walkę z nielegalnymi wyścigami, to jest to wyłącznie zadanie policji. Samorząd nie ma bezpośrednich narzędzi do takich działań. W celu ograniczenia problemu nielegalnych wyścigów samochodowych i generowanego przez nie hałasu, miasto przekazało Komendzie Stołecznej Policji środki pieniężne na zakup specjalistycznych urządzeń do pomiarów poziomu dźwięku – sonometrów. Urządzenia te są wykorzystywane podczas przeprowadzania kontroli drogowych – tłumaczy Monika Beuth, rzeczniczka Urzędu m.st. Warszawy.

Jak zapewnia, Stołeczne Centrum Bezpieczeństwa reaguje na wszystkie zgłoszenia mieszkańców, kierując pisma do KSP z prośbą o objęcie wzmożonym nadzorem miejsc przez nich wskazanych, w których realizowane są nielegalne wyścigi pojazdów, przekraczających dozwolone prędkości oraz dopuszczalne normy emisji hałasu. Rzeczniczka przypomina też, iż w efekcie współpracy ratusza z KSP w 2024 r. zorganizowane zostały specjalne działania pod nazwą „Ciche miasto”.

– Zawsze reagujemy na wszelkie sygnały od mieszkańców w związku z hałasem generowanym przez samochody, zwłaszcza, o ile chodzi o nielegalne wyścigi samochodowe. Analizujemy także zgłoszenia wpływające do nas przez Krajową Mapę Zagrożeń. I sami również prowadzimy takie kontrole – zapewnia z kolei w rozmowie z Onetem mł. asp. Bartłomiej Śniadała z zespołu prasowego KSP.

On również wymienia wspomniane przez rzeczniczkę ratusza akcje „Ciche miasto” i „Ciche miasto II” oraz działania bezpośrednio wymierzone w organizatorów i uczestników nielegalnych wyścigów samochodowych. Do realizacji związanych z tym zadań wyznaczeni zostali policjanci z grupy „Speed”, którzy są wspierani przez funkcjonariuszy z Wydziału Ruchu Drogowego KSP, ale też przez inne jednostki.

— Te wszystkie działania przeprowadzone jesienią przyniosły wymierne efekty. w tej chwili jest dużo mniej zdarzeń, mających charakter nielegalnych wyścigów. Mogę jednak zapewnić, iż przez cały czas będziemy reagować na wszelkie zgłoszenia od mieszkańców – zapewnia Bartłomiej Śniadała.

Idź do oryginalnego materiału