Nie poddała się, walczy o swoje - wywiad z Anitą Piszko

2 godzin temu

Jakie przesłanie niesie Pani historia?

Niesie dwa przesłania. Pierwsze ma na celu wsparcie wszystkich kobiet i mężczyzn w podobnej sytuacji. Drugie ma na celu wyegzekwowanie w sądach równego traktowania stron.

Czego można się z niej nauczyć?

Przestrzega, żeby dbać o swoje finanse. To, iż jesteśmy w związku małżeńskim wcale nie musi oznaczać, iż dwie osoby pracują na swoją wspólną przyszłość, bo w przypadku rozpadu małżeństwa może się okazać, iż jeden z małżonków tak dbał o wspólne finanse, iż uznał je za swoje.

W takiej sytuacji pozostaje długoletnia walka w sądzie, która nie zawsze kończy się sukcesem dla strony, która została pozostawiona z pustym kontem.

Jak odnosi się Pani do komentarzy na stronie Kłodzko24.eu o publicznym praniu swoich brudów?

Zawarłam merytoryczne informacje na temat wydarzeń w moim życiu. Chcę też zwrócić uwagę na fakt, jak wybiórcza potrafi być interpretacja mojej historii przez niektóre osoby.

Ci, którzy skupili się w ich mniemaniu na praniu przeze mnie brudów, ani słowem nie odnieśli się do kwestii długoletniej zdrady, oszukiwaniu swoich małżonków i pozostawieniu po sobie pustego konta przez mojego byłego męża, pomimo posiadanych przez nas oszczędności. Najwyraźniej uznali to za „normalność”, której ja nie przyjmuję.

Rozumiem sytuację, w której jeden z małżonków zakochuje się w innej osobie, ale uważam, iż drugi małżonek zasługuje na szacunek i szczerość w tej kwestii, zamiast bycia oszukiwanym i zdradzanym.

Uważam, iż taką sprawę można załatwić poprzez szczerą i uczciwą rozmowę oraz rozejść się w sposób cywilizowany, a także z honorem i godnością podzielić się zgromadzonymi oszczędnościami, pomimo iż przechowywane były przez jedną ze stron.

Jak odniesie się Pani do komentarzy, iż jest „biedną i oszukaną” żoną, ale to nie daje prawa do mówienia o tym publicznie?

Nie czuję się biedną żoną, ale okradzioną, zdradzoną i oszukaną zdecydowanie tak. Ponadto uważam, iż czasy, w których najczęściej kobiety miały wpojone, aby „nieść swój krzyż” w milczeniu czy w trakcie małżeństwa czy po rozwodzie należą w dużej mierze do przeszłości.

Jakie jest Pani zdanie na temat hejtu, którego doświadczyła Pani w komentarzach pod swoją historią?

Szkoda, iż zamiast skupić się na treści i historii, którą miałam odwagę opowiedzieć, część osób wolała zająć się atakiem. Hejterskie wypowiedzi są jednym z największych problemów współczesnej komunikacji, zwłaszcza w internecie.

Najczęściej wynikają z anonimowości, frustracji lub chęci zwrócenia na siebie uwagi kosztem innych. W przeciwieństwie do konstruktywnej krytyki, hejt nie niesie żadnej wartości – zamiast wskazywać na błąd czy problem, skupia się na obrażaniu i poniżaniu.

Warto pamiętać, iż słowa mają ogromną moc, dlatego każdy z nas powinien brać odpowiedzialność za to, co pisze i mówi. Najlepszą odpowiedzią na hejt jest wspieranie ofiar oraz promowanie szacunku i empatii w codziennych relacjach.

Szczególnie uderza w dzieci, dla których ważne są relacje rówieśnicze. Dzieci niestety najczęściej uczą się hejtu od swoich bliskich dorosłych, którzy są sfrustrowani i „odważni” za ekranem komputera. Mój dorosły sposób na hejt – nie czytać i nie dodawać paliwa frustratom. Potraktować ich komentarze jak wystawianie świadectwa o nich samych i ich kompromitacje.

Jak narodził się pomysł wzięcia udziału w konkursie organizowanym przez fundację Prawo Kobiet „Tak jestem Super Woman w życiu”?

Ponieważ znam zbyt dużo historii zarówno kobiet jak i mężczyzn, którzy przy rozwodzie zostali oszukani przez swoich małżonków tak jak ja. zwykle kobiety zostały z pustym kontem i musiały wszystkiego dorabiać się od początku. Natomiast mężczyźni oddali więcej z majątku niż powinni, ponieważ nie chcieli dochodzić swoich praw przed sądem.

Mój przypadek jest jednym z wielu. W trakcie małżeństwa mieszkaliśmy u moich rodziców. Nie płaciliśmy za wynajem oraz przez większość czasu za media. Głównie moje wynagrodzenie i pomoc finansową rodziców przeznaczaliśmy na nasze utrzymanie, natomiast były mąż w głównej mierze odkładał pieniądze na nasz wspólny dom.

W sądzie natomiast uparcie stał na stanowisku, iż wszystko pożytkowaliśmy na bieżąco. Dowody temu przeczą, ale sąd w Kłodzku przyznał mi 5 proc. z kwoty, o którą wystąpiłam. Sprawa jest w sądzie apelacyjnym w Świdnicy, ale nie spodziewam się spektakularnych zmian w wyroku w tym zakresie.

Jakie są Pani oczekiwania dotyczące zmian w sądownictwie?

Bardzo proste: równouprawnienie w postępowaniach sądowych, zachowanie obiektywizmu i przestrzeganie przepisów prawa, czyli to co każdy obywatel ma zagwarantowane w Konstytucji, ale w sądzie już niekoniecznie.

Co uważa Pani za swój sukces?

Moim sukcesem jest fakt, iż nauczyłam reprezentować siebie w sądzie, pisać pozwy, apelacje oraz inne pisma sądowe, pomimo iż z wykształcenia nie jestem prawnikiem. Niestety zostałam do tego zmuszona przez szkodliwe działania moich pełnomocników, którzy działając w taki sposób robią czarny PR pozostałym.

Moim sukcesem jest fakt, iż się nie poddałam, ale próbuję odzyskać, to co mi zabrano.

Idź do oryginalnego materiału