Wyjaśnienia składali już dwaj bracia Romowie. Starszy z nich, Roman P., nie przyznał się do stawianych mu zarzutów i oświadczył, iż wszystko było zorganizowane przez Tomasza G. oraz Roberta S. – To oni wykorzystywali ludzi, z którymi mieliśmy się zaprzyjaźniać i doprowadzić do sprzedaży mieszkań dla tych panów. To oni również kupowali dla swoich ofiar jedzenie i napoje, które tylko dostarczałem.
Podanie przyjaznej dłoni
Na dowód tych słów oskarżony opisał jeden z przypadków, o których jest mowa w akcie oskarżenia.
– Któregoś dnia przyjechał do mnie pan Tomasz G. i zaoferował mi 5 tysięcy złotych. Powiedział: „Panie Romanie, pójdzie pan do tego mieszkania, żeby przekonać zamieszkałych tam ludzi, żeby mi je sprzedali. Dowiedziałem się w spółdzielni mieszkaniowej, iż to pijacy. Mój kolega Robert S. wejdzie tam w garniturze, opowie im o dużym zadłużeniu i nastraszy ich, iż będą się musieli i tak wyprowadzić. Pan ma się zorientować, jak oni tam w ogóle funkcjonują”. I tak się stało. Poszedłem tam, przedstawiłem się i podałem im przyjazną dłoń. Po godzinie przyszedł Robert S., oświadczył, iż jest komornikiem, i zaczęli rozmawiać. Jakoś tak po trzech tygodniach powiedział mi, iż przyniosę tam odpowiedni papier, iż muszą się wynosić, jak nie uregulują zaległości. I tak w sumie ich skłoniłem do sprzedaży mieszkania panu Tomaszowi G. Na początku dostałem za to 2 tysiące, a później dawał mi po 200, 500 zł. W sumie wyszło chyba 5,5 tysiąca. Przy samych czynnościach notarialnych byłem już nieobecny. Jestem w końcu bez szkoły, nie poradziłbym sobie z takimi sprawami. Siedziałem tylko w samochodzie przed kancelarią. Taki był zawsze schemat tych działań.