Marsz rozpoczął się na Rynku Wildeckim, skąd uczestnicy ruszyli w stronę Pomnika Powstańców Wielkopolskich, a następnie przeszli ulicami Matyi, Roosevelta i Libelta. Już po kilkunastu minutach w tłumie zaczęły się jednak pojawiać okrzyki o wyraźnym wydźwięku politycznym – dominowały hasła antytuskowe, antyrządowe i antyukraińskie.
Organizatorzy jeszcze na początku przemarszu prosili uczestników o zachowanie spokoju i szacunku, przypominając, iż marsz ma być „wyrazem wspólnego patriotyzmu i hołdu dla bohaterów niepodległości”. Ich apel nie przyniósł jednak spodziewanego skutku.
– Miało być spokojnie, dla wszystkich, niezależnie od poglądów. Szkoda, iż znowu polityka wzięła górę nad świętem – komentowała jedna z uczestniczek, stojąca z biało-czerwoną flagą w ręku.
Wśród transparentów można było dostrzec napisy wymierzone w premiera Donalda Tuska, rząd i Unię Europejską, a także liczne hasła antybanderowskie. Niektóre grupy niosły również symbole i flagi organizacji narodowych.
W porównaniu z ubiegłoroczną edycją, która przebiegała spokojnie i miała charakter czysto patriotyczny, tegoroczny marsz stał się manifestacją politycznych emocji i frustracji.
Mimo wyraźnie zaostrzonego tonu, wydarzenie przebiegło bez większych incydentów. Nad bezpieczeństwem uczestników czuwali policjanci i służby porządkowe, a ruch w centrum miasta był czasowo wstrzymany.
Wielu mieszkańców Poznania obserwowało przemarsz z chodników, niektórzy z wyraźnym dystansem. – To miało łączyć, a znowu dzieli – mówił starszy poznaniak stojący przy trasie marszu.
Marsz, który miał być wspólnym świętowaniem niepodległości, stał się tym razem bardziej politycznym manifestem niż patriotycznym zgromadzeniem. Widać wyraźnie, iż również w dniu, który odwołuje się do narodowej wspólnoty, podziały wciąż przebiegają przez samo serce społeczeństwa.

2 godzin temu










English (US) ·
Polish (PL) ·
Russian (RU) ·