Myli konia w myjni samochodowej. Finał sprawy [WIDEO]

9 godzin temu

Prokuratura Rejonowa w Przasnyszu umorzyła dochodzenie ws. mężczyzn, którzy w myjni samochodowej w Makowie Mazowieckim myli zaprzęgniętego do pojazdu konia. Śledczy uznali, iż nie doszło do znęcania się nad zwierzęciem. Zaznaczyli jednak, iż zachowanie właściciela było lekkomyślne.


Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce Elżbieta Edyta Łukasiewicz poinformowała w środę, iż postępowanie zostało umorzone "wobec braku znamion czynu zabronionego". Dodała, iż postanowienie o umorzeniu dochodzenia nie jest prawomocne i przysługuje na nie zażalenie.

Przyjechali bryczką na myjnię

W styczniu policjanci otrzymali zgłoszenie dotyczące zniszczenia mienia w myjni samochodowej w Makowie Mazowieckim. Tego dnia dwóch mężczyzn podjechało bryczką na myjnię z zamiarem umycia zaprzęgniętego do pojazdu konia. Do kąpieli wykorzystali – tak jak w przypadku samochodów - myjkę wysokociśnieniową. Wszystko nagrały kamery monitoringu.

Na nagraniu widać, jak polewane przez woźnicę wodą zwierzę początkowo zachowuje się spokojnie, ale w pewnym momencie staje dęba, zaczyna wierzgać i uderzać kopytami w ścianę odgradzającą stanowiska, a następnie przewraca się na betonową posadzkę.

"Lekkomyślne" zachowanie

W związku z podejrzeniem znęcania się nad zwierzęciem, miejscowi policjanci prowadzili dochodzenie pod nadzorem prokuratury. Właśnie zostało ono zakończone umorzeniem. Rzeczniczka przekazała, iż w sprawie zostali przesłuchani świadkowie, zabezpieczono monitoring, a zwierzę zostało zbadane przez lekarza weterynarii, który sprawdził również warunki bytowania konia.

"Po przeprowadzonym badaniu lekarz stwierdził, iż zwierzę w wyniku mycia nie doznało żadnych urazów, nie wykazywało objawów bólu ani cierpienia. W jego ocenie koń utrzymany był w bardzo dobrych warunkach i w dobrej kondycji" – powiedziała prokurator. Dodała, iż - zdaniem weterynarza - koń spłoszył się w wyniku działania czynników zewnętrznych, a nie z powodu samego mycia.

Rzeczniczka podkreśliła, iż zachowanie właściciela ocenił też biegły z zakresu weterynarii. "W opinii wskazał, iż mycie konia w myjni samochodowej w temperaturze 6 st. C nie jest zachowaniem godnym pochwały. Po przeanalizowaniu całego materiału dowodowego stwierdził, iż zachowanie właściciela było lekkomyślne i cechowało się brakiem wyobraźni, jednak nie nosi znamion znęcania się nad zwierzęciem" – poinformowała rzeczniczka.

Według biegłego, reakcja konia widoczna na nagraniu z monitoringu, a w konsekwencji jego upadek, były wynikiem nieszczęśliwego wypadku, którego przyczyną było działanie czynników zewnętrznych. "W wyniku zaistniałej sytuacji zwierzę nie odniosło żadnych obrażeń zarówno natury fizycznej, jak i psychicznej" - podkreślił biegły.

Zaznaczył też, iż konie są zwierzętami dobrze przystosowanymi do znoszenia niskich temperatur otoczenia. Wskazał, iż koń po opuszczeniu myjni przebył dystans około 5 km. Po dotarciu na miejsce zwierzę zostało wyprzęgnięte z bryczki i odprowadzone do stajni, gdzie miało zapewnione odpowiednie warunki do odpoczynku.

PAP

Idź do oryginalnego materiału