Miłość i śmierć nastolatków

2 lat temu

Ciała Karoliny i Łukasza odnalazł przypadkowy działkowicz. Nastolatkowie wisieli na linie w jego altanie. Śliczna dziewczyna miała zaledwie 15 lat. Jej chłopak, Łukasz, o rok więcej. Ich śmierć kryje wiele tajemnic.

Profil Łukasza Woźniaka na jednym ze społecznościowych portali był przez ostatnie miesiące pełen pięknych zdjęć: Łukasz całował na nich i przytulał ukochaną Karolinę Czaplińską. Oboje roześmiani, szczęśliwi. Poznali się półtora roku temu, w czasie wakacji.

On, podopieczny Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Mrowinach niedaleko Świdnicy, i ona, śliczna uczennica z Wałbrzycha, zakochali się w sobie bez pamięci.

Dlaczego to uczucie zaprowadziło ich po śmierć? Nie wiadomo, czy kiedykolwiek uda się to ustalić.

Niełatwe dorastanie

„Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy w Mrowinach jest placówką resocjalizacyjną dla młodzieży niedostosowanej społecznie, w której opieką obejmuje się chłopców zdemoralizowanych, agresywnych i zagrożonych różnego rodzaju patologiami” – czytamy na stronie internetowej placówki, w której przebywał Łukasz.

– Nie chcę, o tym wszystkim rozmawiać, ale Łukasz to nie był zły chłopak – powiedział nam Czesław Słodziński, dyrektor ośrodka w Mrowinach.

Nieoficjalnie udało nam się ustalić, iż chłopak nie sprawiał w ośrodku jakichś większych problemów, uczył się.

Śliczna Karola też nie zawsze miała łatwo w życiu. Choć pełna energii, wesoła i inteligentna, to rodzice nie dali jej prawdziwego domu. Oboje mają niedobrą opinię, z alkoholem w tle. Dlatego dziewczynę od lat wychowywała babcia, pani Ewa P., porządna, lubiana i szanowana w Wałbrzychu nauczycielka. Wnuczka była jej oczkiem w głowie. Pani Ewa dbała, aby Karolince niczego nie brakowało, dawała jej miłość i ciepły dom, ale też porządne wychowanie. Babci bardzo zależało, żeby Karolina wyrosła „na ludzi”. Dlatego wpajała wnuczce ważne w życiu zasady, których zresztą Karola zawsze przestrzegała.

Dlatego, gdy na początku grudnia 2013 roku nastolatka nie wróciła o umówionej porze do domu, babcia czuła, iż coś się musiało stać…

Trudna miłość

Tamtej niedzieli, 1 grudnia 2013 roku, Karolina wybrała się na spotkanie z Łukaszem. Nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, iż w ich związku coś się wyraźnie popsuło. Nieoficjalnie wiadomo, iż to właśnie Karolinie coś w tej miłości przestało odpowiadać. Do tego stopnia, iż rozstała się z Łukaszem kilka dni przed feralnym spotkaniem.

Ale on o nią walczył. Dzwonił, błagał o spotkanie. Podobno trochę choćby straszył, iż jak się nie spotkają, to on sobie coś zrobi. Wiadomo, iż nastolatkami potrafią targać bardzo silne emocje. Karolina uległa namowom chłopaka.

– Idę się spotkać z Łukaszem – powiedziała do babci.

I to był ostatni raz, kiedy pani Ewa widziała wnuczkę żywą. Karola nie wróciła na noc do domu. Pani Ewa odchodziła od zmysłów. Następnego dnia wnuczka zadzwoniła do niej z nieznanego numeru i miała powiedzieć, iż jest z Łukaszem w Żarowie na ogródkach działkowych, w altanie „z zakratowanymi oknami”. I, iż chłopak ją tam przetrzymuje. gwałtownie się rozłączyła, a potem już nikt tego telefonu nie odbierał. W poszukiwania Karoliny zaangażowało się, oprócz policji, bardzo wiele osób. Nie przyniosły efektu.

Straszna śmierć

Za to w pięć dni od zniknięcia dziewczyny przypadkowy działkowicz dokonał w swojej altanie makabrycznego odkrycia. Na linie wisiały ciała nastolatków. Okazało się, iż to Karolina i Łukasz.

– Altanka była zamknięta od wewnątrz – mówi prokurator Beata Piekarska-Kaleta z Prokuratury Rejonowej w Świdnicy – Sekcja zwłok nastolatków wykazała, iż do zgonu doszło wskutek nagłego zatrzymania krążenia i oddychania, spowodowanego powieszeniem. Nie stwierdzono przestępczego działania osób trzecich, ani śladów stosowania przemocy wobec wyżej wymienionych – dodaje prokurator.

Śledztwo jednak trwa. Od nieżyjących pobrano materiał do dalszych badań.

– w tej chwili prowadzone są czynności śledcze zmierzające do ustalenia, czy nastolatkom nie udzielono pomocy, bądź nakłoniono do targnięcia się na życie. Sprawdzamy też, czy nie doszło do tzw. samobójstwa rozszerzonego – mówi pani prokurator, ze względu na dobro postępowania, odmawiając bardziej szczegółowych informacji.

Wyjaśnijmy, iż z tzw. samobójstwem rozszerzonym mamy do czynienia wtedy, kiedy ktoś popełnia samobójstwo, zadając najpierw śmierć innej osobie. Według znawców kryminalistyki, najczęściej sprawcy samobójstw rozszerzonych, zanim odbiorą życie sobie, pozbawiają go najpierw osoby, z którymi łączą ich bardzo silne więzi emocjonalne.

Czy Łukasz tak kochał Karolinę, iż wolał, aby oboje nie żyli, niż żyli osobno? Czy może dziewczyna dobrowolnie zdecydowała się na śmierć razem z ukochanym? A jeżeli tak, to dlaczego? Być może kiedyś poznamy odpowiedzi na te pytania.

Mariola Kurczyńska, terapeutka: Żyjemy w czasach ogarniętych kryzysem wartości, wiary i autorytetów. Miłość i rodzina, najważniejsze dla kształtowania młodych ludzi wartości, są coraz bardziej wypaczane. Wiary też mamy coraz mniej, a to przecież ona kształtuje w nas pojęcie o tym, czym jest śmierć i co się po niej dzieje. I to właśnie my, dorośli, jesteśmy odpowiedzialni za to, co się dzieje. Coraz częściej gubimy bowiem w sobie sprawdzające się od tysięcy lat wartości i młodzież nie ma w nas autorytetów – bo jeżeli sami nie wiemy, co jest naprawdę ważne, to od kogo mają się tego uczyć nasze dzieci? Mało też z nimi rozmawiamy i, co gorsze, często nie traktujemy dzieci jak partnerów. A to przecież pełnoprawni, myślący ludzie, tylko trochę mniejsi, potrzebujący drogowskazów. I zawsze dają nam sygnały, iż coś złego się dzieje. Ale ich dziwne zachowanie wolimy zrzucić na karb dojrzewania czy mentalność współczesnych czasów, niż przyjąć do siebie to, iż nasze dziecko ma depresję czy lęki. To przecież tak nie pasuje do dzisiejszych czasów, w których najlepiej jest odnosić same sukcesy… Na świecie każdego roku dochodzi do ponad miliona samobójstw, z czego większość popełniają ludzie bardzo młodzi. Sądzę, iż oni nie do końca zdają sobie sprawę z ostateczności śmierci. To raczej ich straszliwy krzyk rozpaczy, przerażające wołanie o pomoc. Niestety, nie zawsze ktoś ten krzyk usłyszy i zdąży przyjść z pomocą.

Edyta Golisz

Idź do oryginalnego materiału