Michalkiewicz: U progu wojny o praworządność

goniec.net 3 dni temu

Ponieważ rozpoczęta z dużym przytupem i zapowiadająca się rozwojowo wojna bezcennego Izraela ze złowrogim Iranem, w którą – na mocy suwerennej decyzji amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa, któremu podyktowali ją izraeliccy cadykowie – włączyły się Stany Zjednoczone – zakończyła się po 12 dniach wesołym oberkiem – bo jakże inaczej określić sytuację, w której wszystkie Wysokie Strony Wojujące ogłosiły wielkie zwycięstwo? – możemy zająć się już wyłącznie wojną o praworządność w Polsce, której rozpoczęcie przewidziane jest na 2 lipca.

Chodzi o to, iż 1 lipca Sąd Najwyższy ma ogłosić orzeczenie w sprawie wyborów prezydenckich – czy były one ważne, czy nieważne – a jeżeli okaże się, iż były ważne, to – iż wygrał je obywatel Nawarocki Karol. Problem polega na tym, iż orzeczenie to zostanie wydane przez pełny skład Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, która ani przez Judenrat z ulicy Czerskiej w Warszawie, ani przez vaginet obywatela Tuska Donalda, ani przez Reichsfuhrerin Urszulę Wodęleje, ani wreszcie – przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu – nie jest uznawana za sąd, tylko za bandę przebierańców – bo „prawdziwym” sądem jest tylko Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN, o której w związku z tym krążą po mieście fałszywe pogłoski, iż to dlatego, iż wszyscy sędziowie tej Izby, jeden w drugiego są konfidentami, jak nie niemieckiej BND, to Wojskowych Służb Informacyjnych, jak nie WSI – to Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, co to w swoim czasie prowadziła operację “Temida”, mającą na celu werbunek agentury w środowisku sędziowskim.

Oczywiście w tych fałszywych pogoskach nie może być ani słowa prawdy, ale z drugiej strony musi być jakaś ważna przyczyna, dla której i Judenrat i vaginet i Reichsfuhrerin i ETS w Luksemburgu ponad podziałami, akurat tę Izbę uznają za “sąd”, a innych – już nie .
Tak czy owak należy się spodziewać, iż od 2 lipca rozpocznie się batalia o praworządność tym bardziej, iż Izba Kontroli Nadzwyczajnej jednym pociągnięciem pióra odrzuciła dziesiątki tysięcy wyborczych protestów, tak zwanych “giertychówek”, sporządzonych na formularzu ułożonym przez Wielce Czcigodnego Giertycha Romana i w większości przypadków opatrzonych choćby numerem jego PESEL.

Te protesty zawierały ogólnikowe zarzuty, jakoby wybory zostały “sfałszowane”, więc nie było żadnego powodu, by traktować je serio. Jednakże jestem pewien, iż Wielce Czcigodny Giertych Roman właśnie z tego powodu zmobilizuje swoich kolaborantów do walki o praworządność, a jego sojusznikiem okazał się choćby nie obywatel Tusk Donald, który sprawia wrażenie, jakby nie kontrolował już ani Wielce Czcigodnego Giertycha Romana, ani choćby członka swego vaginetu w osobie Adama Bodnara z czarnym podniebieniem. No bo jakże inaczej myśleć, skoro obywatel Tusk Donald twierdzi, iż o ważności wyborów nie powinni decydować prokuratorzy, a tymczasem minister Bodnar – z czarnym podniebieniem – właśnie powołał specjalny zespół prokuratorów, którzy będą przeliczali głosy z obwodowych komisji wyborczych?

Co więcej – właśnie gruchnęła wieść, iż prokuratorzy z Prokuratury Krajowej, od obywatela Korneluka Dariusza, mają wtargnąć do Sądu Najwyższego, by zażądać od Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych wszystkich akt wyborczych.
Podejrzewam, iż to oczywiście tylko pretekst, podobny do próby kradzieży zuchwałej w Narodowym Banku Polskim, z udziałem prokuratora i trzech osobników w policyjnych mundurach, dla której pretekstem miały być protokoły z posiedzeń Rady Polityki Pieniężnej, co to ustala stopy procentowe. Gdyby bandzie prokuratorów udało się siłowo zająć Sąd Nawyższy, to skutki mogłyby być podobne do zajęcia rządowej telewizji przez nasłanych przez ministra Sienkiewicza Bartłomieja tak zwanych “silnych ludzi” o byczych karkach, ozdobionych zlotymi lańcuchami z tombaku.

Jak tam będzie, tak tam będzie, ale wydaje się pewne, iż poruszone będą wszystkie możliwe Moce, zarówno ziemskie, jak i piekielne, w postaci instytucji UE, Judenratu, agentury w środowisku sędziowskim, która w międzyczasie już się częściowo ujawniła, stada autorytetów moralnych i Polskich Babć, ze słynną Babcią Kasią na czele. W dodatku Wielce Czcigodny Goiertych Roman wykrył rewelację, iż sprawcami sfałszowania wyborów są Rodacy-Kamraci w osobach panów Olszańskiego i Osadowskiego. Obydwaj oni od kilku tygodni jęczą i szlochają w areszcie wydobywczym. Wprawdzie postawiono im 142 “poważnych zarzutów”, wśród których najpoważniejszy wydawał się ten, iż ani jeden ani drugi nie potępił malarstwa Eligiusza Niewiadomskiego – natomiast nie było wśród nich ani słowa o przygotowywaniu fałszerstw wyborczych. Tymczasem Wielce Czcigodny podczas przesłuchania przez resortową “Strokrotkę”, czyli panią red. Monikę Olejnik, “z pełną odpowiedzialnością za słowo”, chyba na trzeźwo stwierdził, iż Rodacy Kamraci zinfiltrowali bodajże 18 tysięcy obwodowych komisji wyborczych. choćby niektórzy członkowie stada autorytetów moralnych nie byli przygotowani na takie mocne rewelacje i się od Wielce Czcigodnego dystansowali – iż to niby są granice szaleństwa – ale czy w sytuacji gdy w grę wchodzi praworządność i demokracja mogą być w ogóle jakieś granice?

Tym bardziej nie są one pożądane, iż akurat znalezione zostały zwłoki Macieja Grzegorzewskiego, dyrektora Działu Kontroli Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Wyszedł on z domu, a następnie, to znaczy – po kilku dniach – został znaleziony w starorzeczu Wisły koło Józefowa pod Warszawą, gdzie wziął i się utopił. Od razu wykluczony został przez służby “udział osób trzecich”. Inaczej zresztą być nie mogło w sytuacji, gdy pan Grzegorzewski – jak utrzymują fałszywe pogłoski – zanim wziął i się utopił, miał wpaść na trop wyprowadzenia znacznych sum ze wspomnianego Centrum, znacznie większych, niż te wyprowadzone ze spółki “Polnord”. Niektórzy w związku z tym postulują zmianę nazwy Narodowego Centrum – żeby nie nazywało się ono Badań i Rozwoju, tylko Badań i Rozboju. W tej sytuacji pomysł pana ministra Bodnara z czarnym podniebieniem, by pod pretekstem wykrywania fałszerstw wyborczych zatrudnić prokuratorów przy liczeniu głosów, nie jest taki głupi, jakby moglo wydawać się obywatelu Tusku Donaldu. Jak wszyscy prokuratorzy zostaną zatrudnieni przy liczeniu głosów, to żadna Schwein nie będzie gmerała ani węszyła wokół wysoko postawionego topielca, dzięki czemu praworządność będzie mogła spokojnie i bez nerwów zatriumfować, jak to było przy okazji sprawy Amber Gold, czy “matki wszystkich afer”, czyli Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, za pomocą którego stare kiejkuty mogły zainstalować w naszym nieszczęśliwym kraju kapitalizm kompradorski.

Stanisław Michalkiewicz

Idź do oryginalnego materiału