Materiał archiwalny
12 lutego 1993 r., jedno z centrów handlowych w Liverpoolu. Dwóch dziesięciolatków prowadzi pod rękę małego, dwuletniego chłopca. prawdopodobnie niejeden dorosły pochłonięty szałem zakupów musiał rozczulić się nad tym widokiem — oto opiekuńczy bracia zajmują się młodym braciszkiem. Coś pięknego!
Niedługo po tym całym Liverpoolem wstrząsnęła przerażająca wiadomość — dwuletni James Bulger został pobity i brutalnie zamordowany przez dwóch młodych oprawców, mających na oko dziesięć, może kilkanaście lat. Nagle wszystko stało się jasne. Idąc pod rękę przez centrum handlowe malutki Bulger być może stawiał swoje pierwsze kroki. Na pewno były one jego ostatnimi krokami.
Matka wypuściła go tylko na chwilę, by zapłacić za zakupy w sklepie mięsnym. Nagle straciła go z oczu. W końcu po dwóch dniach udało się go odnaleźć na pobliskim dworcu kolejowym — ale oczom śledczych ukazał się makabryczny widok.
Na miejscu znaleźli malutkie ciało całe pokryte ranami i przecięte na pół przez pociąg, który prawdopodobnie nie zdążył wyhamować. Zanim chłopiec zmarł, jego oprawcy znęcali się na nim, okładając go pięściami, kopniakami, rzucając weń cegłami czy okładając go metalowym prętem.
Na tropie morderców
Znalezienie sprawców nie zajęło śledczym dużo czasu — podejrzenia padły gwałtownie na Roberta Thompsona i Jona Venablesa, notorycznych wagarowiczów i złodziei. Zdjęcia, które wykonano im na policji, wyglądały tak, jakby wyciągnięto je ze szkolnych albumów — wyróżniały je tylko tablice z datami, które trzymali w rękach. Obaj mieli po 10 lat. W wielu krajach byliby zbyt młodzi, by można było ich w ogóle ścigać. W Wielkiej Brytanii odpowiedzialność karna rozpoczyna się jednak akurat po ukończeniu 10. roku życia.
Zdjęcie policyjne Jona Venablesa wykonane 20 lutego 1993 r. w Londynie
Makabryczne morderstwo wstrząsnęło całym krajem. Przed budynkiem sądu w Liverpoolu, w którym odbywał się proces młodych przestępców, zgromadził się ogromny tłum, głośno domagający się wydania mu sprawców i dokonania linczu. Dochodziło choćby do brutalnych scen.
Krajowe tabloidy prześcigały się w nagłówkach: „Zło! Czyste zło!”, „Wybryki natury” — w takim tonie pisano o sprawcach. Jedna z gazet na pierwszych stronach napisała, iż jeden z chłopców jest „opętany przez diabła”.
Kontrowersyjny wyrok
Do czasu procesu chłopcy byli publicznie określani jako Dziecko A i Dziecko B. Wraz z ogłoszeniem wyroku sędzia zniósł jednak ich anonimowość. Tak oni, jak i ich rodziny otrzymali później nowe tożsamości, mające chronić ich przed atakami i próbami dokonania samosądu. Europejski Trybunał Praw Człowieka przyznał im później odszkodowanie.
Sędzia orzekł karę ośmiu lat pozbawienia wolności. Dla wielu było to jednak za mało. Rodzina zamordowanego Jamesa Bulgera zebrała ponad ćwierć miliona podpisów pod wnioskiem o zmianę wyroku na dożywocie. O to samo apelował również magazyn „The Sun”.
W pewnym momencie zainterweniował sam Michael Howard, minister spraw wewnętrznych w rządzie premiera Johna Majora. Podwyższył wyrok do 15 lat więzienia. Sąd apelacyjny uchylił jednak tę decyzję. Ostatecznie uznano wyrok siedmiu lat i ośmiu miesięcy pozbawienia wolności. Obaj chłopcy trafili do zamkniętych domów dziecka. Krewni Jamesa Bulgera czuli się opuszczeni.
Punkt zwrotny
W czerwcu 2001 r. Thompson i Venables zostali zwolnieni na okres próbny (ten miał obowiązywać do końca ich życia). Podczas gdy Thompsonowi udało się już uniknąć kłopotów z prawem, Venables w dorosłym życiu ponownie wszedł na ścieżkę przestępczą — kilkukrotnie został skazany za posiadanie pornografii dziecięcej i podobne przestępstwa. Po morderstwie Jamesa Bulgera pozostał w więzieniu 30 lat.
Andrew Neilson z Howard League for Penal Reform, organizacji opowiadającej się za reformą restrykcyjnego wymiaru sprawiedliwości w Anglii, postrzega sprawę Jamesa Bulgera jako punkt zwrotny. „Myślę, iż opinia publiczna na temat bardzo młodych przestępców znacznie się wtedy zaostrzyła” — mówi.
Częściowo, jak twierdzi, mogło to być spowodowane obrazami z kamer monitoringu, które obiegły cały kraj i sprawiły, iż cały naród śledził sprawę tego przestępstwa. Niezależnie od przyczyn sprawę Bulgera postrzega jako moment przełomowy, który doprowadził do zaostrzenia wyroków więzienia oraz podwojenia liczby osób w angielskich więzieniach.
Neilson nie ma nadziei na to, iż uda się podnieść w kraju wiek odpowiedzialności karnej. Żadna z dwóch głównych partii w kraju, mając na uwadze opinię publiczną, nie może sobie na to pozwolić. Niemniej widzi jednak pewne postępy. Sprowadzają się one choćby do tego, iż policja i sędziowie coraz bardziej koncentrują się na resocjalizacji zamiast na karaniu. W efekcie liczba nieletnich w zakładach poprawczych gwałtownie spadła — zauważa Neilson. Podczas gdy w 2007 r. było ich około trzy tysiące, w tej chwili liczba ta spadła do 430.
Nieco bardziej sceptycznie ocenia kwestię zmian w zakresie rozpowszechniania danych oskarżonych i skazanych. W Anglii powszechne jest podawanie nazwisk domniemanych sprawców do wiadomości publicznej, gdy tylko policja przedstawi wstępne oskarżenie. Prasa często naciska, by robić to również w przypadku nieletnich — co według Neilsona zdarza się coraz częściej.
Do upadłego
Matka Jamesa Bulgera — Denise Fergus — przez cały czas pojawia się w różnych mediach. Niedawno opublikowała poprawioną wersję swojej książki „I let him go” (Pozwoliłem mu odejść). Uważa, iż jej kampania na rzecz umieszczenia przestępców za kratkami do końca ich życia jest daleka od zakończenia.
„Do wszystkich, którzy mówią, iż powinnam odpuścić: dlaczego miałabym to zrobić? (…) Nigdy nie przestanę” — powiedziała Fergus w filmie dokumentalnym wyemitowanym w 30. rocznicę morderstwa jej syna na brytyjskim kanale Channel 5.
W połowie stycznia 2023 r. opowiedziała prasie o spotkaniu z ministrem sprawiedliwości Dominikiem Raabem. Powiedziała, iż obiecał jej, iż Venables „nigdy więcej nie ujrzy światła dziennego” po realizacji planowanych przez rząd reform wymiaru sprawiedliwości.