Michała L. żywego widziano po raz ostatni 22 marca 2015 roku. Na posesji w podgorzowskim Brzozowcu potwierdzają jego obecność świadkowie oraz konkubina. Obiecuje, iż wróci na obiad. Tak się jednak nie dzieje, ślad po nim ginie. Mężczyzna nie stawia się na kolejne rozprawy sądowe, w których do tej pory aktywnie uczestniczył i o każdej nieobecności informował swojego prawnika. Dlatego też 30 marca 2015 roku zawiadomienie o zaginięciu na policję składa jego konkubina. W Brzozowcu i okolicach rozpoczęto intensywne poszukiwania. Funkcjonariusze przeszukiwali każdy zakamarek – od opustoszałych budynków, przez przydrożne rowy, po gęsto zalesione obszary. W akcji uczestniczyły specjalnie wyszkolone psy tropiące, a grupy policjantów przeczesywały teren w kilkuosobowych zespołach, nie pomijając choćby najmniejszych wskazówek. W akcji brały udział wyszkolone psy tropiące. Funkcjonariusze poszukiwali zarówno Michała, jak i jego samochodu – mercedesa C280. Wszystko to na nic. Po 22 marca 2015 roku Michał L. nie korzystał z żadnej pomocy medycznej w państwowej placówce służby zdrowia, od tego dnia nie zarejestrowano też żadnych ruchów na jego koncie. ślad po nim zaginął.
15 września tego samego roku, czyli po prawie pół roku, na jednej z ulic Berlina lokalna straż miejska odnajduje porzucony samochód. Jest to mercedes na polskich tablicach rejestracyjnych i, jak wskazują funkcjonariusze, wygląda na "nieużytkowany przez dłuższy czas". Tablice rejestracyjne wskazują, iż auto należy do zaginionego Michała L. Jednak ta informacja dociera do wydziału kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji z dużym opóźnieniem, bo dopiero 8 listopada 2016 roku. Auto, które było porzucone na jednej z ulic Berlina, zostało zabezpieczone przez lokalną policję i przebywało na parkingu strzeżonym. Tam też udali się śledczy z Gorzowa, którzy dokładnie – centymetr po centymetrze – przeszukali pojazd oraz zebrali ślady biologiczne. A tych, jak się później okazało – było mnóstwo i były to głównie ślady krwi. W porzuconym pojeźdz’ie została też wymontowana i usunięta tylna kanapa. Badania DNA, które zostały przeprowadzone już w Polsce, wykazały, iż na wyściółce pod usuniętym fotelem znajdowała się duża ilość krwi – tej samej osoby. Była to bez wątpienia krew zaginionego Michała L. Co więcej, śledczy ujawnili też ślady DNA innej osoby i po głębokiej analizie wykazano, iż należą one do mężczyzny spokrewnionego w linii prostej z zaginionym. Michał L. ma dwóch braci – Piotra i Szymona. Kolejne badania wykluczyły, iż DNA znalezione na fotelu kierowcy w mercedesie należy do Szymona L., więc na celowniku śledczych pozostał jedynie Piotr. Dodatkowo funkcjonariuszom z wydziału kryminalnego udało się dotrzeć do zapisów z kamer znajdujących się na autostradzie B12, tuż pod Berlinem. Okazało się, iż 25 marca, czyli trzy dni po zaginięciu Michała L., zarejestrowano przejazd jego mercedesa po tej właśnie drodze.
Porzucony samochód odnaleziony na jednej z ulic Berlina. Źródło: akta sprawy
Śledczy z Gorzowa wzięli więc pod lupę brata zaginionego. Wszelkie rozpytania w okolicy kilka dały; świadkowie i rodzina twierdzili, iż nie mają z Piotrem żadnego kontaktu. Jedna z osób powiedziała, iż poszukiwany mężczyzna może znajdować się u swojego kuzyna w Szwecji. Ten fakt został potwierdzony przez tamtejszą policję, ponieważ Piotr L. był legitymowany w jednej z miejscowości pod Sztokholmem podczas interwencji policji. Późniejsze działania szwedzkich policjantów nie przyniosły jednak żadnych rezultatów. Funkcjonariusze udali się choćby pod wskazany przez rodzinę adres w Szwecji, ale jak wynika z akt śledczych, "nie znaleźli na drzwiach nazwiska poszukiwanego, a nie wypadało im zapukać i zapytać, czy tam faktycznie przebywa".
Już wtedy Piotr L. był poszukiwany listem gończym przez polskie organy ścigania, ponieważ zasądzono mu karę więzienia za niezapłaconą w terminie grzywnę. Miał stawić się do aresztu na 100 dni. Jednocześnie prowadzono jego poszukiwania, ponieważ był podejrzany o pozbawienie wolności, tj. o czyn z artykułu 189 paragraf 2 kodeksu karnego. Wielokrotne próby ustalenia miejsca pobytu poszukiwanego Piotra L. nie przynosiły żadnych rezultatów, ale śledczy nie odpuszczali. W 2018 roku na portalu Facebook zostało założone konto na imię i nazwisko poszukiwanego. Fakt ten został odnotowany w policyjnym rejestrze, ale osoba zakładająca konto podała miejsce zamieszkania jako Jerozolima. Śledczy uznali, iż było to celowe działanie poszukiwanego, mające na celu przekierowanie uwagi funkcjonariuszy.
Tak zwany przełom w sprawie nastąpił dopiero w 2023 roku, gdyż do tego czasu gromadzenie dowodów oraz ustalanie miejsca pobytu poszukiwanego było znacznie utrudnione przez brak jednoznacznych śladów i celowe działania Piotra L. mające na celu zmylenie funkcjonariuszy. Wtedy do Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie wpłynęła notatka z II Komisariatu Policji. Wynikało z niej, iż 17 listopada 2022 roku poszukiwany Piotr L. odebrał w konsulacie w Sztokholmie paszport. Podał w nim też... adres zamieszkania i numer telefonu. W czerwcu 2023 roku Sąd Rejonowy wydał nakaz aresztowania poszukiwanego mężczyzny, a to – wraz z listami gończymi w Polsce – pozwoliło Prokuraturze Okręgowej w Gorzowie złożyć wniosek o wydanie Europejskiego Nakazu Aresztowania. To sprawiło, iż informacje o poszukiwaniach mężczyzny, już podejrzanego o zabójstwo, trafiły do wszystkich służb na terenie całej Europy. Śledczy już wtedy dysponowali pełnym adresem zamieszkania Piotra L., kwestią czasu pozostało jego zatrzymanie. Jak się okazało, nie nastąpiło to zbyt szybko. Szwedzka policja poinformowała na początku 2024 roku, iż wszelkie działania poszukiwawcze nie przyniosły rezultatu. Ujawniono jedynie, iż Piotr L. użył karty bankomatowej 11 stycznia w Sztokholmie. Jednak mężczyzna, który już znajdował się na celowniku służb, nie cieszył się wolnością długo. Polska strona otrzymała informację, iż Piotr L. został zatrzymany 25 stycznia rano w miejscowości Handen pod Sztokholmem, w miejscu, które wskazał we wniosku paszportowym.
Poszukiwany za zabójstwo swojego brata mężczyzna trafił do Polski 5 kwietnia 2024 roku, a 8 kwietnia został osadzony w Areszcie Śledczym w Gorzowie Wielkopolskim. I tak naprawdę dopiero od tego momentu Prokuratura Okręgowa w Gorzowie mogła wznowić zawieszone wcześniej postępowanie, co też uczyniła.
Zatrzymany i przesłuchany już w Polsce mężczyzna nie przyznał się do zarzucanych mu czynów, tj. zabójstwa swojego brata i ukrycia jego zwłok. W toku postępowania złożył stosowne wyjaśnienia, ale – jak wskazuje prokuratura w przesłanym do sądu akcie oskarżenia – jest to tylko przyjęta linia obrony. Sama prokuratura, chociaż nie dysponuje jednoznacznymi dowodami na to, iż Piotr faktycznie zabił swojego brata, ma na tyle mocne poszlaki, iż kieruje wspomniany akt oskarżenia do Sądu Okręgowego w Gorzowie. Ten wyznacza termin pierwszej rozprawy na 12 lutego 2025 roku.
Co do tej pory ustaliła prokuratura?
Po pierwsze, za przyjęciem, iż Michał L. nie żyje, przemawia wiele okoliczności. W szczególności obfita ilość krwi ofiary zabezpieczona w tylnej części przedziału pasażerskiego mercedesa i to przy braku tylnej kanapy, która prawdopodobnie wchłonęła większość tejże krwi. Sam oskarżony, który złożył później wyjaśnienia, wskazuje, iż między nim a bratem doszło w marcu 2015 roku do konfliktu. Piotr L. zeznawał, iż to Michał był stroną „agresywną” i iż w wyniku przepychanki miał przez przypadek wbić sobie nóż w nogę, a także ranić oskarżonego. W wyniku tego zdarzenia Piotr miał odwieźć brata do szpitala w Skwierzynie, ale ten się nie zgodził i w połowie drogi kazał się zatrzymać, po czym wysiadł z samochodu. Krwawe ślady w tylnej części samochodu miały właśnie powstać w wyniku tego zranienia. Piotr, który zeznał, iż faktycznie pojechał po kilku dniach do Berlina, w lesie przy granicy polsko-niemieckiej wyrzucił tylną kanapę, ponieważ obawiał się, iż niemiecka policja go zatrzyma i zakrwawiona kanapa może wzbudzić wiele podejrzeń.
Oskarżony podczas przesłuchania nie potrafił wskazać miejsca, gdzie wyrzucił kanapę. Natomiast w toku prowadzonego postępowania przeprowadzono wizję lokalną w miejscu, gdzie miało dojść do sprzeczki pomiędzy braćmi i gdzie doszło do rzekomego ugodzenia nożem. Podejrzany, a teraz i oskarżony o zabójstwo, Piotr L. wskazał też miejsce, gdzie ostatni raz widział swojego brata. Było to na parkingu leśnym pomiędzy Brzozowcem a Skwierzyną. Tam miał go pozostawić rannego. Jak sam twierdzi, był przekonany, iż brat poradzi sobie z raną. W chwili zdarzenia, czyli w marcu 2015 roku, w tym miejscu znajdował się bar – i jak twierdzi prokuratura, ranny Michał L. – gdyby rzeczywiście tam wysiadł z własnego samochodu – prawdopodobnie udałby się do obsługi po pomoc. Nic takiego nie miało miejsca, a od tego dnia ślad po Michale L. zaginął.
Piotr L. podczas pierwszej rozprawy przed Sądem Okręgowym w Gorzowie. Fot.: Paulina Woźny/gorzowianin.com
Co innego brat. Prokuratura Okręgowa w Gorzowie znalazła szereg nieścisłości w zeznaniach Piotra. Chociażby to, iż za niewiarygodne uznała tłumaczenia oskarżonego, iż nic nie wiedział o zaginięciu Michała, bo odbiło się to dużym echem wśród lokalnej społeczności, a po tych zdarzeniach – jeszcze w marcu 2015 roku – oskarżony był widywany w okolicach przez wielu świadków.
Podczas rozprawy, która rozpoczęła się 12 lutego przed Sądem Okręgowym w Gorzowie, oskarżony Piotr L. podtrzymał swoje poprzednie zeznania. Nie przyznaje się do winy, odmówił odpowiedzi na pytania prokuratury. Odpowiadał tylko na pytania sądu.