KTO ZAMORDOWAŁ MŁODĄ PIELĘGNIARKĘ? PROKURATURA SZUKA AUTORA TAJEMNICZYCH WPISÓW

2 lat temu

Gdy w niedzielę 2 października 1994 roku Alina Bagniewska wychodziła z mieszkania przy Rynku w Ostrzeszowie, z całą pewnością nie spotkała nikogo, kto ostrzegłby ją przed niebezpieczeństwem. Nikt nie powiedział jej o zagrożeniu, które na nią czekało, a sama czuła się z pewnością bezpiecznie i pewnie. Miała do pokonania kilka kilometrów, jednak nigdy nie dotarła do domu rodziców, dokąd zmierzała w tamto jesienne popołudnie. Co się z nią stało? Na to pytanie starają się odpowiedzieć wielkopolscy śledczy i choć czas mija, wciąż nie wiadomo, co spotkało tę młodą pielęgniarkę.

Zabójstwo sprzed wielu lat było kilkukrotnie przypominane przez lokalne media. W roku 2020 pod jednym z artykułów pojawiły się dziwne komentarze, które zwróciły uwagę śledczych. Użytkownik ukrywający się pod nazwą – „UUTYR” opublikował kilka komentarzy, oto niektóre z nich:

„Sprawca nie żyje. Zmarł na nowotwór we Wrocławiu a pochodził z Sycowa pracował we wodociągach” – to pierwszy komentarz

Drugi komentarz – również opublikowany 18 lutego 2020 roku :

„miał konflikt z Panem i był to niejaki….” – pisze tajemniczy użytkownik

Teraz po latach prokuratura próbuje doprowadzić te sprawę do końca, chcą dotrzeć do autora komentarzy i dowiedzieć się kto dokonał tej makabrycznej zbrodni. Poniżej przypominamy okoliczności tej sprawy.

Bezpieczny Ostrzeszów

Ostrzeszów to 14-tysięczne miasto powiatowe znajdujące się na południowym krańcu województwa wielkopolskiego. W pobliżu znajdują się wsie i osady, z których mieszkańcy często podejmują pracę w Ostrzeszowie.

Jedną z takich miejscowości jest wieś Zajączki, położona w odległości 6 kilometrów na północny wschód od stolicy powiatu. Malownicza osada, zewsząd otoczona lasem, przywołuje wspomnienie sielskiej mickiewiczowskiej arkadii. Przed laty Alina Bagniewska mieszkała tam z rodziną. Z czasem jednak zamieszkała w Ostrzeszowie, by mieć bliżej do pracy. Była pielęgniarką w miejscowym szpitalu i doskonale odnajdywała się w tej roli. Praca była jej największą pasją. Młoda kobieta lubiła pomagać ludziom, była pracowita i zaradna, a przy tym ładna i posiadała urok osobisty, za pomocą którego gwałtownie zjednywała sobie ludzi. Pacjenci ją lubili, miała też dobrą opinię wśród współpracowników.

– Tamta kamienica należy do rodziny Bagniewskich – mówi farmaceutka pracująca w jednej z lokalnych aptek, wskazując na skromny budynek przy południowej pierzei rynku. – Ona nie wynajmowała mieszkania, tylko mieszkała w domu, który należał do rodziny – dodaje. – Z tego co wiem, to przez cały czas do nich należy.

Alina Bagniewska nie dotarła do swojej rodzinnej wsi
fot Anna Strzelczyk

Rynek w Ostrzeszowie jest niewielki. Jak się człowiek spieszy, to z jednego końca na drugi można przejść w kilkanaście sekund. Na środku stoi ratusz, którego bryła zwieńczona została wieżyczką. Na niej natomiast, przytwierdzony jest zegar, który przypomina mieszkańcom o mijającym czasie.

Budynek należący do Bagniewskich jest nieduży, ale jego ogromnym atutem jest położenie. Samo centrum miasta. W latach 90. musiał stanowić nie lada gratkę dla pośredników w sprzedaży nieruchomości. Idealna lokalizacja.

Alina miała stąd do pracy jakieś 500 metrów. Chodziła pieszo. Po drodze mijała kamieniczki i domy jednorodzinne. Cicha, spokojna okolica. W dawnych czasach ruch kołowy był jeszcze mniejszy niż obecnie, dlatego poczucie bezpieczeństwa musiało być większe niż obecnie. Czas płynął wolno, a poziom przestępczości był niewysoki.

– Dopiero po tym, jak Alina Bagniewska zaginęła, ludzie zaczęli się bać – dodaje aptekarka. – Długo nie było wiadomo, co się z nią stało. Proszę sobie wyobrazić, iż dziewczyna znika nagle w biały dzień w tak spokojnej okolicy. Nie do pomyślenia! Chodziła przecież tą trasą często i nigdy nic się nie stało. A człowiek czuje się bezpieczny w miejscach, które zna. Dlatego to zaginięcie było ogromnym szokiem dla wszystkich.

Nie przyszła na obiad

W 1994 roku Alina miała 27 lat. Była zatrudniona jako pielęgniarka w miejscowym szpitalu. Przez znajomych i rodzinę opisywana jest jako osoba empatyczna i zaangażowana w swoją pracę. Podobno w ten sposób mieli się o niej wypowiadać również pacjenci, którymi się opiekowała. Ze wspomnień najbliższych wyłania się obraz kobiety pracowitej i sumiennej, a przy tym rodzinnej i ciepłej.

Alina mieszkała w jednym z mieszkań rodzinnej kamienicy wraz z siostrą, szwagrem i ich dziećmi. Prowadzili wspólne, poukładane życie, dbając o jak najlepsze relacje rodzinne. Młoda pielęgniarka ciężko pracowała, aby zadbać o swoją przyszłość, a każdą wolną chwilę starała się spędzać z najbliższymi.

2 października 1994 roku Alina wróciła do mieszkania wcześnie rano. Po nocnym dyżurze, przeszła kilkaset metrów ze szpitala do rynku. Wspięła się schodami na piętro, weszła do mieszkania i przywitała z siostrą. Opowiedziała co nieco na temat minionej nocy, powiedziała też o swoich planach na ten dzień. Zamierzała przespać się kilka godzin, a potem miała spotkać się z rodzicami w Zajączkach. Położyła się w swoim pokoju i zasnęła. Nie spała jednak długo. Chciała przygotować się do wyjścia. Bardzo lubiła odwiedzać rodziców na wsi. Tego dnia do rodziców zaproszona była również jej siostra z rodziną. Wybierali się tam jednak osobno. Być może samochód siostry nie pomieściłby wszystkich, dlatego o godzinie 14.00 miał po Alinę przyjechać jej tata i zawieźć do domu na wieś.

Gdy pan Bagniewski pojawił się w mieście, okazało się, iż Aliny nie ma już w mieszkaniu. Poszła pieszo do Zajączek. Wyszła w samo południe. Wcześniej często zdarzało jej się chodzić do rodziców pieszo, dlatego ta wiadomość nie zdziwiła pana Zygmunta. Skoro córka wyszła o 12.00, to pewnie miała nadzieję dotrzeć do domu rodziców jeszcze zanim ojciec wyjedzie jej naprzeciw. Problem jednak w tym, iż kiedy pan Bagniewski wyjeżdżał z Zajączek, Aliny jeszcze tam nie było. Dopiero po powrocie do rodzinnej miejscowości, kiedy okazało się, iż pomimo upływu dwóch i pół godziny Alina przez cały czas nie dotarła, ojciec poważnie się zaniepokoił. Piesze przejście tego dystansu nie powinno zająć jej więcej niż godzinę. Kiedy jechał od strony Ostrzeszowa, nigdzie nie spotkał swojej córki. Całą drogę jechał wolno, rozglądał się w poszukiwaniu Aliny. Nigdzie niczego jednak nie znalazł. Ojciec był przekonany, iż skoro wyszła z mieszkania, to na pewno kierowała się w stronę domu rodziców. jeżeli nie dotarła, to coś musiało ją zatrzymać. Na pewno nie zmieniła zdania i nie pozostawiłaby rodziców bez informacji o tym, iż jednak do nich nie przyjdzie. To nie było do niej podobne. Do tej pory zawsze dotrzymywała danego słowa, wiedząc, iż rodzina z pewnością niepokoiłaby się, gdyby nie poinformowała ich o zmianie decyzji w kwestii wizyty.

Czyżby uciekła?

Tego dnia Alina nie pojawiła się już ani w domu rodziców, ani w ostrzeszowskim mieszkaniu. Nikt ze znajomych nie wiedział, dokąd mogła pójść. Rodzina starała się nie wpadać jeszcze w panikę na tym etapie, ale kiedy następnego dnia ich córka nie pojawiła się na dyżurze w pracy, udali się na miejscową komendę policji, by zgłosić zaginięcie kobiety.

Alina Bagniewska została oficjalnie uznana za zaginioną w poniedziałek 3 października 1994 roku. Policjanci początkowo uznali, iż może to być próba odpoczęcia od ciężkiej pracy, oderwanie się od obowiązków i rodziny. Zwykła ucieczka od codzienności. Dorosła kobieta wychodzi z domu i nie wraca. Niestety, poszukiwania Aliny nie były prowadzone na szeroką skalę. Przyjęto zgłoszenie i czekano na wieści od kobiety. Ona jednak nie odezwała się do rodziny i nie zgłosiła się na policję.

Policjantom udało się dotrzeć do świadków, którzy widzieli kobietę podobną do Aliny, idącą ulicą Grabowską. I być może była to właśnie zaginiona. Zgadzał się kierunek i wygląd. Jednak do domu nie dotarła, zatem coś musiało się wydarzyć między ulicą Grabowską w Ostrzeszowie, a jej domem w Zajączkach, czyli mniej więcej na przestrzeni 4 kilometrów.

Przeanalizowano kilka opcji trasy, którą mogła przejść Alina. Idąc w kierunku Grabowa nad Prosną, mogła skręcić w lewo w dwóch różnych miejscach. Na pewno wyszła z mieszkania przy Rynku, następnie dotarła do ulicy Kolejowej, by po przekroczeniu torów kolejowych kontynuować swój spacer ulicą Grabowską. Nigdzie jednak początkowo nie znaleziono żadnych śladów, które mogłyby dać odpowiedź na to najważniejsze pytanie – gdzie jest Alina Bagniewska?

Z czasem jednak pojawiło się interesujące zeznanie, które w połączeniu z niezwykłym śladem sprawiło, iż rodzina Aliny zamarła ze strachu.

Była koło domu?

Znalazł się świadek, który miał widzieć zaparkowany pod lasem koło Zajączków samochód osobowy. Prawdopodobnie czerwony. Pojazd znajdował się w nieznacznej odległości od miejscowości Zajączki. Było to 2 października 1994 roku po południu, czyli mniej więcej w czasie, kiedy zaginęła Alina. Później miało się okazać, iż w tym miejscu znajdował się świeżo wykopany dół. Niczego jednak w nim nie znaleziono. Przypuszczano, iż ktoś zamordował Alinę lub potrącił ją przy samym wjeździe do rodzinnej miejscowości, a żeby ukryć ciało, zaczął w tym miejscu kopać. Spłoszony jednak przez świadka odjechał, nie ukrywając w tym miejscu ciała kobiety. We wskazanym miejscu nie znaleziono Aliny, dlatego poszukiwania trwały nadal.

W lokalnych mediach pojawił się komunikat o zaginięciu kobiety. Alina była wysoka i szczupła, miała krótkie włosy i niebieskie oczy. W dniu zaginięcia miała na sobie spodnie dresowe, białe adidasy i niebieską kurtkę. Rodzina miała nadzieję, iż dzięki temu, iż informacje dotrą do lokalnej społeczności, ktoś wreszcie powie im, gdzie znajduje się ich córka. Odpowiedzi jednak nie nadchodziły.

Alina Bagniewska została oficjalnie uznana za zaginioną w poniedziałek 3 października 1994 roku.

Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, funkcjonariusze postanowili przesłuchać również rodzinę i przyjrzeć się im. Zastanawiano się, czy mówią prawdę, a może jednak Alina dotarła do domu w Zajączkach i tam doszło do jakiejś tragedii? Być może nigdy nie wyszła z mieszkania w Ostrzeszowie i tam wydarzył się wypadek? Przeszukano wszystkie miejsca związane z rodziną Aliny – zarówno dom rodzinny, podwórko, jak i mieszkanie w kamienicy. Nigdzie jednak nie było żadnego śladu świadczącego o tym, by mogło w tych miejscach dość do zabójstwa lub choćby wypadku. Policja wykluczyła zatem rodzinę z kręgu podejrzanych.

Przypadkowe odnalezienie

29 marca 1996 roku, nad stawem w miejscowości Królewskie prowadzono prace porządkowe. 4 kilometry na południowy-wschód od Ostrzeszowa, a 8 kilometrów na południe od Zajączek, robotnik znalazł ludzkie kości. Natychmiast wezwana została na miejsce policja.

Znajdujące się w Królewskich gospodarstwo rybackie, od lat zajmuje się hodowlą i połowem ryb słodkowodnych. Co pewien czas, brzegi stawów są oczyszczane z chwastów, gałęzi i śmieci. 25 lat temu w tamtym miejscu również prowadzono prace porządkowe. W pewnym momencie jeden z pracowników zauważył coś, co na zawsze zmieniło podejście śledczych do sprawy zaginięcia Aliny Bagniewskiej.

Odkryte w pobliżu stawów szczątki przewieziono na badania. Stwierdzono bezsprzecznie, iż jest to zaginiona Alina Bagniewska. Po 544 dniach poszukiwań rodzina ostrzeszowskiej pielęgniarki dowiedziała się, iż ich córka i siostra nie żyje. Skończyła się nadzieja na to, iż kobieta któregoś dnia zapuka jeszcze do ich drzwi.

Sekcja zwłok nie dała jednoznacznej odpowiedzi, co do przyczyny śmierci. Z całą pewnością nie była to jednak śmierć naturalna. Pod uwagę brano zarówno potrącenie kobiety przez samochód, jak i zabójstwo.

Ojciec Aliny przez lata próbował znaleźć sprawcę. Uważał, iż jego córkę potrącił samochód, a sprawca chciał ukryć zwłoki. W zestawieniu z informacją o tym, iż jeden z okolicznych mieszkańców widział mężczyznę kopiącego dół w lesie, ta wersja wydaje się być prawdopodobna. Wystraszony, zabrał zwłoki Aliny nad stawy w miejscowości Królewskie i tam porzucił ciało. Ojciec przypuszcza, iż za śmiercią jego córki stoi ktoś z okolicznych mieszkańców. Jest pewien, iż sprawca był znany zarówno jemu, jak i jego córce.

Teorie i hipotezy

Policjanci brali pod uwagę kilka wersji wydarzeń. Pierwsza jest taka, iż Alina zatrzymała przypadkowy samochód i poprosiła kierowcę o podwiezienie. Nie wydaje się to szczególnie prawdopodobne z uwagi na fakt, iż dziewczyna wyszła pieszo, ponieważ miała ochotę na spacer. Gdyby nie miała ochoty iść pieszo, poczekałaby na ojca. Skoro więc poszła pieszo, nie miałaby powodu zatrzymywać przypadkowego pojazdu.

Kolejna opcja jest taka, iż idąca do domu rodziców Alina, spotkała kogoś, kogo znała. Znajomy jadący w tym samym kierunku zatrzymał się i powiedział, iż ją podwiezie. Być może skorzystała, a kierowca postanowił wykorzystać sytuację i próbował zgwałcić dziewczynę. Alina z całą pewnością broniłaby się w takiej sytuacji. Sprawca mógł ją zamordować, aby nie zostać zidentyfikowanym.

Ostatnia wersja to ta, w którą najbardziej wierzy również rodzina Aliny, czyli potrącenie. Jednak na zwłokach Aliny nie było śladów wskazujących na to, iż był to wypadek komunikacyjny i z tego względu przyjmuje się, iż najbardziej prawdopodobne jest jednak to, iż Alina została zamordowana.

To, co jednak nie ulega wątpliwości, to fakt, iż sprawca musiał posiadać samochód, ponieważ bez niego nie przetransportowałby zwłok Aliny na teren stawów. Można również przypuszczać, iż mamy do czynienia ze sprawcą pochodzącym z okolicy, ponieważ doskonale wiedział, gdzie mógłby w miarę skutecznie ukryć zwłoki.

I tu nasuwa się również trzeci wniosek – zabójca znał Alinę, ponieważ sprawca przypadkowy nie ma potrzeby ukrywania zwłok ofiary, jeżeli nic go z nią nie łączy.

Sekcja nie pozwoliła odpowiedzieć na pytanie, czy Alina została zgwałcona. Nie udało się określić konkretnej przyczyny śmieci.

Wkracza Archiwum X

W związku z tym, iż po latach ponownie otwarto sprawę ostrzeszowskiej pielęgniarki, policja i prokuratura zwróciła się do osób, które mogą posiadać wiedzę na temat tego, co wydarzyło się 2 października 1994 roku na trasie między Ostrzeszowem a Zajączkami. Wszyscy, którzy posiadają wiedzę na ten temat, proszeni są o skontaktowanie się z Komendą Wojewódzką Policji w Poznaniu pod nr telefonu 61 41 30 73 lub Prokuraturą Okręgową w Ostrowie Wielkopolskim pod numerem 62 595 71 11.

Anna Strzelczyk

Idź do oryginalnego materiału