Krzysztof Skiba
Raport RPO ujawnił, iż rzekome „tortury” księdza Michała Olszewskiego sprowadzały się do noszenia kajdanek i braku czajnika elektrycznego w celi. Absurdalność tych zarzutów przypomina skargę norweskiego mordercy Andersa Breivika na zbyt wolny internet w więzieniu. W tle pojawia się historyczny kontekst, gdy politycy Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego (ZChN) w latach 90. próbowali zalegalizować tortury wobec więźniów kryminalnych. Autor z ironią sugeruje, iż kolejne skargi mogą dotyczyć braku kawioru dla więźnia Ziobry czy złotych sedesów dla Sasina
TORTURY MEDIALNE
Przy okazji uwięzienia księdza Michała Olszewskiego, uwikłanego w milionowe afery finansowe wokół Funduszu Sprawiedliwości, nasłuchaliśmy się wstrząsających informacji o tym, jakim strasznym torturom ów ksiądz o lepkich rączkach został brutalnie poddany przez reżim Tuska.
Słowo „tortury” było odmieniane przez wszystkie przypadki. Teraz znany jest już dokładny raport RPO z tych „tortur” i okazuje się, iż ksiądz był na przesłuchania prowadzony w kajdankach, a w jego celi brakowało… czajnika elektrycznego.
Całkiem niedawno norweski morderca Anders Breivik (prawicowy bojownik białej rasy, który na wyspie Utoya zastrzelił 69 osób) skarżył się do Trybunału Praw Człowieka na… zbyt wolny internet w celi.
Jest wysoce prawdopodobne, iż gdy szemrany biznesmen związany z PiS, milioner i były wójt Orlenu, czyli Daniel Obajtek, trafi za kraty, też będzie się skarżył na mało wygodny materac w celi lub brak dostępu do solarium.
Warto być może przy tej okazji przypomnieć, iż to politycy zapomnianej już dzisiaj prawicowej i ultrakościelnej partii Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe (ZChN), tacy jak Marian Piłka czy Jan Łopuszański, postulowali w latach 90. legalizację tortur w stosunku do więźniów kryminalnych. Pomijając fakt, iż w UE tortury są prawnie zakazane, a sam pomysł wysoce absurdalny i nieetyczny, prawica siłami ZChN naciskała na Sejm, by tortury w Polsce zalegalizować i umieścić je w kodeksie karnym. Chrześcijański polityk Piłka okazał się piłką do metalu. To głosami „lewaków” (jak pisze dziś patoprawica) ten pomysł nie przeszedł.
Żartowano, iż dla polityków związanych z Kościołem tortury to rodzaj uświęconej tradycji. Wszak Tomas de Torquemada, generalny inkwizytor Kastylii, Walencji i Aragonii, nie miał takich oporów i stosował wyrafinowane metody tortur w stosunku do osób podejrzanych o czary i kontakty z diabłem. Do ulubionych należały takie tortury, jak łamanie kołem, rozciąganie kości na madejowym łożu czy drabince, hiszpańskie buty, w których smażono stopy delikwenta, czy tron świętej inkwizycji z kolcami.
Słynne tortury stosowane przez armię amerykańską w obozie w Guantanamo w stosunku do terrorystów z Al-Kaidy, czyli tortury wodne, to też nic nowego. To metoda opracowana kilkaset lat temu i dokładnie opisana właśnie przez upiornego księdza Torquemadę, który dokładnie określił, iż na jedną sesję podtapiania, połączonego z duszeniem przy pomocy materiału wciśniętego do gardła, można zużyć osiem litrów wody.
Tak, tortury to w Kościele długa tradycja, podobnie jak palenie kobiet na stosach. W całej Europie spalono ich ok. 50 tysięcy, bo były mądrzejsze od mężczyzn lub podejrzane o czary.
Ksiądz Olszewski ma szczęście, iż w dawnej Rzeczypospolitej nie trafił za kratki, a to by go jako aferzystę i złodzieja król kazał pewnie ćwiartować, rozciągać linami lub łamać kołem. Albo zakuto by go w dyby na rynku na pośmiewisko. Skoro tak bardzo doskwierał mu brak czajnika elektrycznego, podejrzewam, iż bohater prawicy już przy pierwszych torturach przyznałby się do wszystkiego, choćby do zabójstwa Kennedy’ego i porwania Iwony Wieczorek.
Niejeden cyrk medialny i fałszywy lament nas jeszcze czeka. Być może już niedługo więzień Ziobro będzie się skarżył do ONZ na brak kawioru w więziennej kantynie, a więzień Sasin – na brak złotych sedesów w kiblu, do których tak się przyzwyczaił.
Krzysztof Skiba