Teatr im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie znalazł się w centrum skandalu, który ujawnia głębokie problemy wewnętrzne instytucji. Pierwsze doniesienia na temat przemocy i nieodpowiedniego zachowania jednego z aktorów, Rolanda Nowaka, pojawiły się za sprawą artykułu opublikowanego przez „Gazetę Wyborczą”. W artykule opisano brutalne zakulisowe realia, z jakimi musieli się zmierzyć współpracownicy teatru, a także brak reakcji ze strony dyrekcji – zwłaszcza dyrektorki Joanny Nowak, prywatnie żony oskarżanego aktora.
Nowe światło na sprawę rzuca wpis artystki działającej pod pseudonimem SIKSA, która na swoim profilu w mediach społecznościowych porusza temat zachowania Rolanda Nowaka i jego wpływu na atmosferę pracy w Teatrze Fredry. Oto pełny wpis, który SIKSA zamieściła:
SIKSA:
„Dzień dobry z Gniezna. Dzisiaj na poznańskiej Wyborczej pojawił się artykuł Marty Danielewicz demaskujący przemocowego aktora z Teatru A. Fredry w Gnieźnie – Rolanda Nowaka i ukazujący przyzwolenie na jego zachowania ze strony dyrekcji, a przede wszystkim jego żony – Dyrektorki Joanny Nowak. Nareszcie. Dziękuję Wam odważne osoby z tego teatru, a także kilku innym aktorkom i aktorom, którzy opisali swoje doświadczenia w starciu z tym potworem – inaczej tego nazwać się nie da.
Kilka lat temu mieliśmy nieprzyjemność pracy w tym teatrze nad spektaklem „Poskromienie złośnicy”, z którego z różnych powodów zrezygnowaliśmy. Odmówiliśmy dalszej pracy w tym teatrze, ponieważ uważaliśmy, iż nasze zdrowie psychiczne jest ważniejsze. Jednym z tych powodów było zachowanie Rolanda, to prawda. Nie jest to jednak jedyny powód, dla którego zrezygnowaliśmy, chciałam tylko potwierdzić ten fakt. W efekcie postanowiliśmy zrobić swoje „Poskromienie złośnicy” jako materiał SIKSY, które także powstało ze względu na niezgodę na to, co działo się „we Fredrze”. To między innymi ten duet – Roland i Joanna Nowak są osobami, które przyczyniły się do tego, iż nie chodzę do teatru, nie biorę udziału w przedsięwzięciach teatrów dramatycznych, nie chodzę na polskie spektakle repertuarowe już od 4 lat i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa. Nie mogę patrzeć na to jak teatry tworzą spektakle rzekomo przeciwko przemocy, a ich dyrektorzy, dyrektorki lub aktorzy, aktorki mają za sobą przemocowe działania. Uznaliśmy, iż odchodzimy z tego teatru, bo tam wiele rzeczy się nie zgadzało. Niektórzy aktorzy wówczas mówili nam „Roland taki jest”, powtarzali to jak mantrę. Bardzo czekałam na moment, w którym wydarzy się coś, co zrobiła Martyna Rozwadowska, bo uważam, iż takie rzeczy powinny wychodzić od aktorów, od osób pracujących w danej instytucji i bardzo podziwiam to, iż osoby się zdecydowały to zrobić. Czytając artykuł przede wszystkim bolą mnie słowa Joanny Nowak, ale niestety mnie nie dziwią. Myślę, iż jak ktoś sobie przeczyta wypowiedzi Nowak w artykule to sam wyrobi sobie zdanie o tej dyrektor. Tej, która od lat ma wiedzę na temat zachowań swojego męża, a którego sugeruje osobom reżyserskim do większości spektakli jako aktora. Jedną z odpowiedzi Pani Dyrektor na zarzuty wobec swojego męża jest stwierdzenie, iż inna osoba zgłosiła molestowanie seksualne wobec jeszcze innego aktora. Czy to nie jest mechanizm rozproszenia odpowiedzialności? Niezły tam śmietnik macie w tym teatrze i to Wy – dyrektor Joanna Nowak i Maria Spiss – konsultant artystyczny, ale faktycznie prawa ręka dyrektorki – za to odpowiadacie.
Ogólnie to nie wszyscy pewnie ten artykuł przeczytacie, ale wyobraźcie sobie, iż tam jest taki poziom delulu, iż Joanna Nowak porównuje charakter wypowiedzi pisma, które wylądowało w Urzędzie Marszałkowskim ze skargą na Rolanda Nowaka, z wypowiedziami jednego z gnieźnieńskich radnych, który kiedyś zrobił performatywną akcję skrytykowania betonozy placu pod teatrem, a ta oskarżyła go o zniesławienie i ten się teraz mści pisząc anonimy. Proponuję zrobić ekspertyzę tuszu – komedia jak na Teatr Fredry przystało, ale to gnieźnieński teatr z dyrektorką na czele tej twierdzy.
Mam ogromną nadzieję, iż Urząd Marszałkowski Województwa Wielkopolskiego, pod który teatr podlega, posłucha pracowników i wreszcie coś z tym zrobi. Na pewno są jakieś procedury, które można podjąć od razu i przede wszystkim trzeba ochronić aktorów, którzy przez cały czas tam pracują.
A tak w ogóle to ebać polski teatr, czekam aż się pokolenie wymieni i może tam kiedyś zajrzę na starość. Chciałabym, by teatr zaskoczył mnie kiedyś nie jakąś niesamowitą inscenizacją, a po prostu normalnością, bez mobbingu, przemocy i hipokryzji. Naprawdę można pracować w komfortowych warunkach przy tworzeniu sztuki. A Roland Nowak jest po prostu niebezpieczny (więcej słów się ciśnie, ale nie warto) i mam nadzieję, iż Urząd zwróci na to uwagę, ponieważ rozpoczyna się sezon teatralny.”
Wpis SIKSY dodatkowo potwierdza, iż problem z Rolandem Nowakiem nie jest incydentalny. Artyści, którzy współpracowali z Teatrem Fredry, już wcześniej sygnalizowali nieprawidłowości, jednak ze względu na przyzwolenie i obronę ze strony dyrekcji, problem przemocy został zbagatelizowany.
SIKSA wspomina również o innych artystach, którzy zdecydowali się przerwać milczenie i ujawnić niepokojące zachowania aktora. Współpracownicy Nowaka wielokrotnie ignorowali te kwestie, tłumacząc jego postępowanie jako „normalne”. Wypowiedź artystki odnosi się do hipokryzji panującej w polskich teatrach, gdzie rzekome działania przeciwko przemocy są sprzeczne z codziennymi praktykami.
Obecnie wciąż oczekuje się na reakcję odpowiednich instytucji, w tym Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego, który nadzoruje działalność teatru. Wyraźnie widać, iż sprawa nabiera rozgłosu, a coraz więcej osób decyduje się na podzielenie swoimi doświadczeniami, licząc na realne zmiany w funkcjonowaniu instytucji kulturalnych.
To, co dzieje się w Teatrze Fredry, to nie tylko kwestia jednego aktora – to systemowy problem braku odpowiedzialności i wsparcia dla ofiar przemocy, który ujawnia głębsze problemy w polskich instytucjach artystycznych.