
- Ten wyrok jest dla mnie i dla wszystkich pokrzywdzonych po prostu niesprawiedliwy. Zasądzona kwota jest rażąco za niska w stosunku do okresu, w jakim moja sprawa była ukrywana przez biskupa Rakoczego
- Ani biskup, ani pełnomocniczka kurii adw. Anna Englert nie odpowiedzieli na nasze pytania o powody złożonej apelacji
- Kuria bielsko-żywiecka nigdy nie okazała miłosierdzia w mojej sprawie. Mieli czelność wmawiać mi, iż ta pedofilia sprawiała mi przez lata przyjemność i iż czerpałem z niej korzyści. To element ich bezduszności — ocenia Szymik.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
Diecezja bielsko-żywiecka ma wypłacić odszkodowanie byłemu ministrantowi z Międzybrodzia Bialskiego za niereagowanie przez 20 lat na krzywdę, jakiej doznał od proboszcza z parafii. To ponad 400 tys. zł dla poszkodowanego oraz odsetki. Tak na początku stycznia zdecydował Sąd Okręgowy w Bielsku-Białej.
Pełnomocnik pokrzywdzonego już w dniu wydania wyroku zapowiadał złożenie apelacji.
— Ten wyrok jest dla mnie i dla wszystkich pokrzywdzonych po prostu niesprawiedliwy. Zasądzona kwota jest rażąco za niska w stosunku do okresu, w jakim moja sprawa była ukrywana przez biskupa Rakoczego. Gdyby te 400 tys. zł podzielić przez okres ponad 20 lat ukrywania, to wychodzą naprawdę śmieszne pieniądze — tłumaczy w rozmowie z Onetem Janusz Szymik.
— To skłaniałoby do wniosku, iż po prostu opłacało się tuszować fakt, iż ksiądz W. jest pedofilem. Przez te wszystkie lata diecezja mogła normalnie funkcjonować — dodaje.
Kościół nie chce płacić za księdza pedofila. Diecezja również złożyła odwołanie
Przypomnijmy, iż diecezja, którą reprezentowała adwokat Anna Englert, od samego początku kwestionowała odpowiedzialność bielskiej diecezji. Tłumaczyła, iż w momencie, gdy dochodziło do przestępstw na Szymiku, diecezja bielsko-żywiecka jeszcze nie istniała.
Sąd uznał tę argumentację, dlatego, choć pokrzywdzony domagał się 3 mln zł zadośćuczynienia, sąd przyznał 400 tys. zł. To suma, zdaniem sądu, która powinna zrekompensowac nie pedofilię księdza Jana W., a ponad 20-letnią bezczynność biskupa bielsko-żywieckiego Tadeusza Rakoczego.
— Oprócz pierwotnego pokrzywdzenia doznał dodatkowej krzywdy i cierpienia. Brak reakcji spowodował powracanie do traumatycznych wspomnień i znaczny uszczerbek na zdrowiu psychicznym – stwierdziła sędzia, która wydawała w tej sprawie wyrok.

Adwokat Anna Englert
Pełnomocniczka kurii adw. Anna Englert, która chciała sprawdzać, czy pokrzywdzonemu chłopcu pedofilia nie sprawiała przyjemności, nie odpowiedziała na nasze pytania o powody złożonej apelacji. Po ogłoszeniu wyroku zapowiedziała jedynie, iż złoży wniosek o pisemne uzasadnienie wyroku.
Pokrzywdzony mężczyzna, który domagał się od kurii 3 milionów złotych wcale nie jest zaskoczony tym, iż kuria nie chce wziąć odpowiedzialności za swoje błędy.
— Diecezja od samego początku tej sprawy nie poczuwa się do żadnej odpowiedzialności. To element hipokryzji i ich bezduszności. Kościół w mojej sprawie pokazuje dwie różne twarze. A może uważają, iż to oni są ofiarą? — pyta retorycznie.
— Kuria bielsko-żywiecka nigdy nie okazała miłosierdzia. Mieli czelność wmawiać, iż pedofilia sprawiała mi przez lata przyjemność i iż czerpałem z niej korzyści. Wiernym mydlą oczy, a w sądzie robią wszystko, żeby bronić pieniędzy. Powinni wymazać „zadośćuczynienie” z warunków dobrej spowiedzi, ponieważ oni nigdy tego warunku nie spełniają — nie szczędzi gorzkich słów Szymik.
Telefonu nie odebrał od nas także biskup Roman Pindel.
— Zgodnie z zarządzeniem obie apelacje wraz z aktami sprawy trafiły już do Sądu Apelacyjnego w Katowicach — informuje Onet sędzia Joanna Banaś-Paluch, rzeczniczka prasowa Sądu Okręgowego w Bielsku-Białej.
Ksiądz miał kilkaset razy molestować ministranta. Tragiczna historia Janusza Szymika
Historię byłego ministranta z Międzybrodzia Bialskiego przedstawiliśmy w 2020 r. w reportażu „Czy Pan Bóg zapomniał o Międzybrodziu?”. Zdaniem mężczyzny, w latach 1984-1989 miał zostać skrzywdzony przez duchownego aż kilkaset razy.
W przeszłości pokrzywdzony dwukrotnie zgłaszał swoją sprawę do biskupa bielskiego — Tadeusza Rakoczego, ale nie było żadnej interwencji.

Kard Stanisław Dziwisz i biskup Roman Pindel
W 2012 r. o sprawie gwałconego ministranta dowiedział się kard. Stanisław Dziwisz, ale po tym proboszcz Wodniak także nie został odwołany ani nie spotkała go żadna inna kara. Dopiero biskup Roman Pindel w 2014 r. odsunął Wodniaka od pracy. Mechanizm instytucjonalnego tuszowania przestępstw tego duchownego opisaliśmy z kolei w reportażu „Jak kardynał i biskupi tuszowali pedofilię księdza Jana Wodniaka”.
Sprawa przeciwko diecezji bielsko-żywieckiej ruszyła w czerwcu 2021 r., gdy pokrzywdzony, były ministrant z Międzybrodzia Bielskiego, pozwał lokalny Kościół na kwotę 3 mln zł.
W trakcie procesu przed sądem został przesłuchany sprawca, ale także biskupi: Tadeusz Rakoczy, Roman Pindel i Marek Jędraszewski.
Jeśli padłaś/eś ofiarą przestępstwa, zmagasz się z depresją, odczuwasz długotrwały smutek, masz myśli samobójcze lub podobnych stanów doświadcza ktoś z twojego otoczenia – nie czekaj, zadzwoń pod jeden z numerów pomocowych. Wszystkie dostępne są bezpłatnie i czynne całą dobę, siedem dni w tygodniu:
- 22 699 60 52 — Państwowa Komisja ds. przeciwdziałania pedofili
- 22 484 88 01 – Antydepresyjny Telefon Zaufania
- 800 702 222 – Centrum Wsparcia dla Osób Dorosłych w Kryzysie Psychicznym
- 116 213 – Telefon dla Osób Dorosłych w Kryzysie Emocjonalnym
- 22 484 88 04 – Telefon Zaufania Młodych
- 800 100 100 – Telefon dla rodziców i nauczycieli w sprawie bezpieczeństwa dzieci
- 112 – W razie bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia
Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: [email protected]
Czytaj inne artykuły tego autora tutaj.