"Kochana mamusiu. Jestem w bezpiecznym miejscu. Niedługo wrócę". Potem Trynkiewicz zabił Wojtka

2 tygodni temu
29 lipca 1988 roku część mieszkańców jednego z bloków w Piotrkowie Trybunalskim usłyszała wołanie o pomoc. Pierwszy okrzyk, "ratunku!", był donośny, a dwa kolejne już znacznie słabsze. Nikt nie potrafił zlokalizować źródła dźwięku. Niektórzy uznali, iż to pewnie "scena z małżeńskiej scysji" i zapomnieli o sprawie. Tych, którzy mieli wątpliwości, przekonał przyjazd straży pożarnej, która pomogła jednej z sąsiadek uwolnić się z zatrzaśniętego mieszkania. Nikt nie spodziwał się, iż w kawalerce spokojnego i cichego 26-latka ma miejsce tragedia. Tego dnia Trynkiewicz pozbawił życia Tomasza, Artura i Krzysztofa. Trzy tygodnie wcześniej to samo spotkało Wojtka. Po wyroku o Trynkiewiczu głośno było jeszcze kilka razy - gdy na miesiąc wyszedł na wolność oraz gdy wziął ślub.
Idź do oryginalnego materiału