Kobieta terroryzuje sąsiadów w Warszawie. "Ganiała z młotkiem i nożem"

1 dzień temu
Jak dowiadujemy się z programu Interwencja, w centrum Warszawy w jednym z bloków mieszka Beata J. Kobieta od dłuższego czasu sieje postrach wśród sąsiadów. Atakuje ich, niszczy samochody, przebija opony na parkingu. Niestety żadne działania sąsiadów i służb nie przynoszą oczekiwanych skutków.
Jedna z mieszkanek bloku opowiedziała o tym, iż wiele osób boi się wręcz o swoje życie. - Przyjeżdża towar do restauracji, a ona go wyrzuca, depcze pomidory, rzuca pomarańczami, uszkodziła im samochód, który musieli sprzedać, bo czymś oblała. Pracownicy, którzy dowozili z restauracji jedzenie, to jednego ganiała z młotkiem i nożem. Jest niebezpieczna, nie wiadomo, czy człowiek nie dostanie młotkiem albo nożem w plecy. Trzeba bardzo uważać, sąsiadkę zaatakowała ze szpikulcem - wyznała Teresa Lipińska, mieszkanka bloku w rozmowie z dziennikarzami programu Interwencja.


REKLAMA


Zobacz wideo Polacy o paleniu na balkonie:


Niebezpieczna sąsiadka w centrum Warszawy
W niektórych sytuacjach była wzywana policja. Jednak w ostatnim czasie zgłaszanie spraw nie przyniosło oczekiwanych skutków. - Sprawy zostały zgłoszone, policja te sprawy, pomimo ewidentnych dowodów, zeznań świadków, umorzyła z powodu braku znamion czynu zabronionego i nie wykrycia sprawców - poinformował Bartłomiej Kaliński, pracownik spółdzielni.
Warto wspomnieć, iż kobieta w przeszłości była karana. Zastosowano wobec niej także leczenie obowiązkowe. - Pani wyszła i z powrotem robi to samo - podsumowuje pan Maciej, pracownik punktu ksero.


Adwokat: Spółdzielnia może wystąpić do sądu
Wielu osobom, które obserwują sprawę Beaty J., może wydawać się, iż w takich przypadkach polskie prawo jest bezradne. Jednak jak tłumaczy w programie adwokat Aleksandra Walkiewicz, przewidziane są pewne rozwiązania. - Kiedy mamy do czynienia z wyjątkowo uciążliwym sąsiadem i o ile mamy na te okoliczności dowody, może wystąpić spółdzielnia do sądu, żeby sąd zezwolił spółdzielni na licytacyjną sprzedaż takiego mieszkania. Taka osoba zostałaby eksmitowana, a jej nieruchomość zostałaby sprzedana - wyjaśnia ekspertka.
I jak dodaje: "Przysługiwałaby jej oczywiście cena zapłaty za nieruchomość. Gdyby okazało się, iż osoba ta jest niepoczytalna, to na próżno wzywać policję, można karetkę. o ile załoga karetki uzna, iż ta osoba jest agresywna i zagraża bezpieczeństwu, może choćby wbrew jej zgody umieścić ją na przymusowym leczeniu za zgodą sądu". Czy miałeś do czynienia z uciążliwymi sąsiadami? Zachęcamy do udziału w sondzie i komentowania artykułu.
Idź do oryginalnego materiału