W 2015 roku 35-letnia wówczas Kamila była matką czwórki dzieci. Pierwszą córkę urodziła w wieku 18 lat, jednak związek z tatą swojej pierworodnej latorośli nie przetrwał. Kobieta ze Świeradowa-Zdroju przeniosła się do Opola. Tam na świat przyszła jej druga córka, której ojca Kamila poślubiła i przyjęła nazwisko. Chrzestnym dziewczynki został jej przyrodni brat – syn jej taty z poprzedniego związku. Kilka lat później Kamila urodziła synka, który także otrzymał nazwisko Z. Około rok później na świat przyszedł następny chłopiec, którego tatą był już inny mężczyzna.
W domu Kamili Z. bywały awantury i lał się alkohol. Po jednej z kłótni wezwana została policja, a dzieci odebrane spod pieczy nietrzeźwych opiekunów. Zrozpaczonej matce udało się odzyskać potomstwo, ale doświadczenie domu dziecka na zawsze zostało w ich świadomości. Starsze, bardziej świadome sytuacji córki były gotowe ukryć każde niedociągnięcie swojej matki, byle znów nie zostać rozdzielone.
W marcu 2015 roku Kamila była w związku z o dziesięć lat starszym od siebie Romanem Sz. Tego dnia pomiędzy konkubentami doszło do głośnej kłótni. Nie dziwiło to sąsiadów, którzy nie raz słyszeli krzyki pary. Tym razem pijany 45-latek miał przyznać się do niewierności, której miał dopuścić się podczas swojego wyjazdu na delegacje. Szalejąca z zazdrości i równie nietrzeźwa Kamila uznała, iż skoro ma potrzebę „stołowania się” poza domem, to ona zapewni mu wszystko na miejscu. Do sypialni przyprowadziła swoje córki – 17-letnią wówczas Natalię* i o pięć lat młodszą Klaudię*. Kazała im zdjąć ubrania, by ich ojczym mógł wyżyć się seksualnie. Gdy starsza z dziewcząt zaprotestowała, matka wymierzyła jej policzek. „Używając przemocy w postaci rozbierania oraz bicia po ciele i uderzania w twarz (…) doprowadziła (…) [swoje córki] do poddania się innym czynnościom seksualnym przez jej konkubenta Romana Sz., w ten sposób, iż dotykał je i lizał po ciele oraz w miejscach intymnych” – czytamy w akcie oskarżenia sporządzonym przez Prokuraturę Rejonową w Opolu. Kamila Z. trzymała 12-latce i jej siostrze nadgarstki, żeby nie wyrywały się, gdy ojczym ich „używał”. Z czasem poluzowała uścisk i pozwoliła zapłakanym córkom wrócić do swoich łózek.
„Roman powiedział, iż ma na mnie i na Klaudię ochotę” – zwierzyła się następnego dnia Natalia swojej przyjaciółce przez WhatsApp’a. „Mama nas zawołała do ich pokoju i kazała nam się rozebrać. Jak nie chciałyśmy to nas sama rozebrała. Kazała nam się nam położyć na łóżku i Roman nam lizał, no wiesz co… A jak nie chciałam i płakałam, to mama mnie biła i uderzyła w twarz i krew mi z nosa leciała” – pisała, dodając po chwili: „Nie powiem tego nikomu. Jak to komuś zgłoszę, to nas do domu dziecka zabiorą”. Koleżanka nastolatki nie potrafiła jednak zachować koszmarnego sekretu dla siebie i powtórzyła wszystko swojej matce. Kobieta zgłosiła zdarzenie do szkoły 17-latki, skąd złożono na policji zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Podczas przesłuchania Natalia uznała, iż całą historię wymyśliła. Zarzekała się, iż to dlatego, iż pokłóciła się z matką, która ze względu na złe wyniki w nauce miała nie pozwolić jej pójść na dyskotekę. Wersję tę potwierdziła jej młodsza siostra oraz sami podejrzani. W październiku prokurator prowadząca umorzyła postępowanie przygotowawcze. W związku z zażaleniem złożonym przez ustanowionej dla dziewcząt kurator w grudniu tego samego roku śledztwo ruszyło ponownie. Kurator nalegała na wznowienie postępowania ze względu na zeznania pracowników szkoły i koleżanek Natalii, którym się zwierzała. Materiał dowodowy wyraźnie wskazywał, iż mimo negowania faktów przez pokrzywdzone do przestępstwa niewątpliwie doszło.
Istotnym dowodem w sprawie były opinie psychologiczne sióstr oraz przyjaciółki starszej z nich. Biegły wskazał, iż zeznania Natalii i Klaudii nie spełniają kryteriów wiarygodności, co wyczerpująco i przekonywająco uzasadnił. Z kolei prawdziwość relacji występującej w procesie w roli świadka najbliższej koleżanki pokrzywdzonej nie budziły wątpliwości specjalisty. Nastolatka podała wiele szczegółów zdarzenia, które przekazała jej w sekrecie Natalia. Chociażby fakt, iż konkubent Kamili Z. chciał celowo wzbudzić zazdrość w partnerce mówiąc, iż zdradził ją na wyjeździe. Natalia o zdarzeniu opowiedziała także dwom innym bliskim osobom, które również potwierdziły winę Z. oraz Sz.
„Podawany przez małoletnią motyw zaszkodzenia matce poprzez przekazywanie informacji bliskiej koleżance nie jest przekonujący od strony psychologicznej” – uznał biegły. „Informacja poufna przekazana osobie bliskiej nie spełnia kryteriów szkodliwości w relacjach interpersonalnych. Gdyby małoletnia chciała zaszkodzić matce, mogła postąpić inaczej” – stwierdził i zwrócił uwagę na brak zysku psychologicznego w sytuacji rzekomego pomówienia o wykorzystywanie seksualne. „Zysk psychologiczny jest nieadekwatny do straty wynikającej z faktu przedstawienia siebie jako ofiary, stygmatyzacji społecznej z tym związanej, wstydu, bycia obiektem plotek, wytykania palcami. Jest to nieadekwatne do drobnego rzekomego incydentu związanego z niepuszczeniem małoletniej przez matkę na dyskotekę” – wyjaśnił psycholog. Ponadto kuratorzy rodzinni zgodnie zeznali, iż dziewczynki nie sprawiały żadnych problemów wychowawczych, nie miały też trudności w szkole, a ich relacje z matką były poprawne.
Z treści ustaleń wynika, iż Natalia chciała chronić swoją matkę przed odpowiedzialnością karną i podjęła bardzo trudną decyzję uznając, iż jej osobista krzywda jest mniejszym złem niż ujawnienie prawdy. Nie chciała by Kamila Z. trafiła do więzienia, a rodzeństwo do domu dziecka. Bała się też, iż w takiej sytuacji to ona będzie musiała zaopiekować się młodszym rodzeństwem. Mimo upartych zaprzeczeń 17-latki i jej siostry, olsztyńska prokuratura postawiła zarzuty podejrzanym. Zarówno Kamila Z., jak i Roman Sz. zostali oskarżeni o czyny z art. 197 par. 2 i art. 197 par. 3 pkt 2 k.k. w zw. z art. 11 par. 2 k.k.
Pierwsza rozprawa sądowa odbyła się w listopadzie 2016 roku. Oskarżycielką posiłkową była kurator pokrzywdzonych. Podczas składania wyjaśnień przed Sądem Okręgowym w Opolu oskarżeni wciąż nie przyznawali się do zarzucanych im czynów i zarzekali się, iż sytuacji opisanej w akcie oskarżenia nie było. Roman Sz. dziwił się, dlaczego Natalia pomówiła go i swoją matkę. Jego zdaniem nie miała ku temu żadnych powodów, bo dzieci swojej konkubiny traktuje jak własne i nigdy żadnemu nie zrobił krzywdy. Kamila Z. potwierdziła jego słowa.
– Nie zauważyłam też, aby był nimi seksualnie zainteresowany
– wyjaśniała przed Temidą.
– Gdyby powiedział, iż ma ochotę na starszą lub młodszą córkę, to pewno stanęłabym w jej obronie
– cytował wypowiedź podejrzanej dziennikarz opolskiej Gazety Wyborczej, Mateusz Majnusz. Podczas tej rozprawy kobieta zarzekała się również, iż od incydentu podczas którego zabrano jej czwórkę dzieci przestała pić.
Sąd Okręgowy w Opolu
W maju 2017 roku sędzia Sądu Okręgowego w Opolu Mateusz Świst oraz ławnicy Grażyna Koryzma i Mirosława Sakwińska orzekli wyrok. Przewodniczący składu sędziowskiego ogłosił, iż Kamila Z. oraz Roman Sz. są winni zarzucanych im czynów i orzeczono wobec nich kary po 3 lata i 6 miesięcy pozbawienia wolności.
– Sprawa była specyficzna. To matka była inicjatorką
– powiedział według relacji portalu TVN24 sędzia Świst.
W trakcie ogłaszania wyroku ani oskarżonych, ani pokrzywdzonych nie było na sali sądowej. W tym czasie Natalia była już pełnoletnia i wyprowadziła się od matki. 14-letnia wówczas Klaudia stale pozostawała pod popieką Kamili Z., która przebywała na wolności. Podczas oczekiwania na wyrok kobieta urodziła swoje piąte dziecko, syna, który został jej odebrany. Roman Sz. ze względu na zarzuty w innej sprawie przebywał w tym czasie w zakładzie karnym. Mężczyzna już wcześniej był karany za przestępstwa przeciwko mieniu.
Po ogłoszeniu wyroku prokurator Prokuratury Rejonowej w Opolu Ewa Warzecha, obrońca oskarżonego, Kamila Z. oraz kurator, a zarazem oskarżyciel posiłkowa złożyli apelację. Prokurator zarzuciła wyrokowi nieorzeczenie wobec oskarżonych żadnego ze środków karnych wymienionych w art. 41a par. 2 k.k. np. w postaci zakazu kontaktowania się lub zakazu zbliżenia się do pokrzywdzonych. Zastosowanie ich jest obligatoryjne w przypadku wyroku więzienia za przestępstwo przeciwko wolności seksualnej lub obyczajności na szkodę małoletniego. Domagała się także zmiany wyroków na 6 lat więzienia dla obojga sprawców, o co także wniosła kurator pokrzywdzonych.
Adwokat Romana Sz. domagał się uniewinnienia swojego klienta, na co sąd apelacyjny nie przystał. „W ocenie sądu odwoławczego nie ma żadnych wątpliwości w zakresie oceny dowodów dokonanej przez sąd pierwszej instancji” – czytamy w uzasadnieniu. W końcowej fazie procesu Sz. powołał także świadków, którzy mieli potwierdzić, iż w dniu, w którym miało dojść do molestowania nie było go w miejscu zamieszkania. W ocenie sądu ich zeznania były jednak sprzecznej z wcześniejszymi wyjaśnieniami oskarżonego.
Kamila Z. w swojej apelacji także domagała się uniewinnienia i powoływała się m.in. na to, iż obie pokrzywdzone konsekwentnie zeznawały, iż do zdarzenia nie doszło i cała historia została wymyślona przez Natalię. „Wymienione zeznania wskazują zgodnie dlaczego pokrzywdzone nie chcą mówić na temat tego, co ich spotkało ze strony oskarżonych” – stwierdził sąd.
W październiku 2017 roku Sąd Apelacyjny we Wrocławiu zmienił orzeczenie sądu pierwszej instancji i orzekł wobec oskarżonych zakaz kontaktowania się i zbliżania do pokrzywdzonych na odległość nie mniejszą niż 5 metrów przez okres 3 lat. Wyrok 3 i pół roku więzienia został bez zmian. „Sąd Apelacyjny nie znajduje argumentów, które pozwalałyby na zaostrzenie kary do wysokości wnioskowanej w apelacji prokuratora oraz apelacji oskarżycieli posiłkowej” – czytamy w uzasadnieniu.
Sędziowie Stanisław Rączkowski, Grzegorz Kapera oraz Wojciech Kociubiński uznali, iż nie podwyższą wyroku ponieważ „przemoc stosowana wobec pokrzywdzonych nie była nacechowana brutalnością” oraz, iż „czyn popełniony przez oskarżonych miał charakter incydentalny w ich życiu”. Sąd powołał się także na zeznania świadków, iż oskarżeni przeprosili pokrzywdzone za swoje zachowanie. W orzeczeniu dodano jeszcze: „Nie bez znaczenia dla wymiaru kary pozostaje postawa pokrzywdzonych, które negują fakt ich pokrzywdzenia przez oskarżonych. W ocenie sądu odwoławczego taka postawa wynika z faktu, iż odpowiedzialność karna groziła ich matce. Jaka ta matka by nie była, dla pokrzywdzonych zawsze pozostaje matką.”
Ze względu na to, iż Roman Sz. nie pracował i nie posiadał majątku, a dochody Kamili Z. osiągały 1385 złotych, w tym ciążył na niej obowiązek alimentacyjny, sąd zwolnił oskarżonych z kosztów sądowych za postępowanie odwoławcze.
Kamila Z. trafiła do Zakładu Karnego w Grudziądzu pod koniec grudnia 2017 roku. Na wolność wyszła po odsiedzeniu całej kary, w czerwcu 2021 roku. Wróciła do Opola i jest w kontakcie z dorosłymi już córkami. Roman Sz. odsiedział niezwiązany z tą sprawą wyrok wyrok i od grudnia 2020 roku odsiaduje orzeczone 3 i pół roku za dopuszczenie się tz. innych czynności seksualnych wobec córek Kamili Z.
. . .
*imiona wymyśliłam na potrzebę tekstu
Do napisania powyższego tekstu korzystałam ze zanonimizowanego wyroku, który dostałam od Sądu Okręgowego w Opolu oraz wyroku i jego uzasadnienia Sądu Apelacyjnego w Opolu. Informacje z prasy, które zawarłam w tym tekście, pochodzą stąd, stąd, stąd, stąd oraz stąd.
Moje teksty wrzucam też na Wykop (tu i tu), gdzie w sekcji komentarzy znajdziecie super interesujące dyskusje. ( ͡° ͜ʖ ͡°) Powyższy artykuł na wykopkowym Mikroblogu znajdziecie tutaj.
Wszystkie zdjęcia mojego autorstwa, a także artykuły, grafiki oraz rysunki objęte są prawami autorskim, które stanowi m.in. o tym, iż aby móc je skopiować należy uzyskać zgodę autora lub podmiotu, któremu przysługują do nich majątkowe prawa autorskie, oraz uiścić stosowne wynagrodzenie (o ile podmiot uprawniony tego zażąda). Bezprawne kopiowanie i rozpowszechnianie mojej własności intelektualnej jest złamaniem prawa, a więc podlega karze: zaniechaniu naruszania moich autorskich praw majątkowych, usunięciu skutków naruszenia oraz naprawieniu wyrządzonej szkody tj. uiszczeniu odszkodowania pieniężnego (art. 79 ust. 1 pr. aut.).