Trzy lata mijają od osadzenia Joanny S. z Wadowic w areszcie śledczym. Kobieta podejrzewana była o oszustwa na kwotę prawie 400 mln zł, a poszkodowanych miało być 1200 osób. Do dziś jednak prokuratora w Białymstoku nie poradziła sobie z postawieniem podejrzanej przed sądem.
Wadowiczanka przebywa w areszcie śledczym w Warszawie od trzech lat. W styczniu 2022 roku przewieziono ją tutaj po zatrzymaniu w Hiszpanii i ekstradycji do Polski w ramach procedury Europejskiego Nakazu Aresztowania.
Przedłużający się areszt dla 57- letniej Joanny S. kwalifikuje ją do tych przypadków w Polsce, kiedy to ludzie osadzani są w więzieniach bez wyroku sądu.
Zgodnie z polskim prawem maksymalny okres tymczasowego aresztowania, liczonego od dnia zatrzymania, wynosi 3 miesiące. Jednak w uzasadnionych przypadkach, w postępowaniu przygotowawczym na wniosek prokuratora, sąd pierwszej instancji może przedłużyć ten okres do 12 miesięcy.
W praktyce jednak w polskich więzieniach nie brakuje osób, które bez wyroku sądu, spędzają tak jak Joanna S. z Wadowic choćby kilka lat.
Jak się dowiadujemy, prowadząca śledztwo Prokuratura Regionalna w Białymstoku nie przesłała do dziś do sądu aktu oskarżenia. Jednym z problemów w śledztwie ma być duża skala przestępstwa, którego miała dopuścić się urodzona w Wadowicach kobieta.
W komunikacie ze stycznia 2022 roku Prokuratura Regionalna w Białymstoku informowała, iż Joanna S. podejrzewana jest o oszustwa na kwotę na kwotę prawie 400 mln zł, prowadzenia działalności bankowej bez zezwolenia oraz tzw. prania brudnych pieniędzy w kwocie prawie 45 mln zł. Miało jej grozić 15 lat więzienia.
Joanna S. (57 l.) to pochodząca z Wadowic polska emigrantka, poszukiwana w 2021 roku przez ponad 190 państw na świecie czerwoną notą Interpolu. Tym samym ustanowiła rekord Polski, bo jeszcze żadnemu Polakowi nie udało się być podejrzewanym o przestępstwo w tylu państwach na świecie.
Kobieta chwilę po maturze w Liceum Wadowity wyjechała do Szwecji, by ułożyć swoje życie na nowo.
W latach dziewięćdziesiątych otworzyła swoją pierwszą galerię sztuki w Trelleborgu.
W 2017 roku należała już do dziesiątki najlepiej zarabiających w tym mieście osób. gwałtownie rozszerzyła swoją działalność poza Szwecję.
Życie polskiej emigrantki można określić jednym słowem - luksus. Kolejne miejsca jej działalności, to kolejne przyjęcia i nowe znajomości, a co za tym idzie nowi inwestorzy.
Od 2012 roku Joanna zaczyna otwierać kolejne oddziały galerii: w Gdańsku, Warszawie i Białymstoku. Później była Hiszpania i Stany Zjednoczone.
Jej oferta była prosta: inwestorzy mieli zakupić dzieła sztuki, które Polka wystawiała w swojej galerii. Następnie po pewnym czasie miała te dzieła odkupić od nabywców z gwarantowanym zyskiem - od kilkunastu do choćby kilkudziesięciu procent.
Jak twierdziła prokuratura, pokrzywdzonych w tej sprawie miało być 1200 osób. Część z nich potraciła duże sumy. Wśród pokrzywdzonych byli ludzie bogaci, aktorzy, celebryci, osoby ze świata biznesu, a choćby hiszpańska rodzina królewska, czy arabscy szejkowie.