Janusz Onyszkiewicz: Usłyszałem "lecicie do Kaliningradu". Pomyślałem, iż może być kiepsko
Zdjęcie: Internowani Jan Rulewski , Jacek Kuron i Janusz Onyszkiewicz na spacerniaku
— Lecieliśmy nad morzem, więc się zapytałem pilnującego nas milicjanta "gdzie nas wieziecie?". On na mnie spojrzał i powiedział "do Kaliningradu". Pomyślałem wtedy, iż może być kiepsko — tak Janusz Onyszkiewicz* w rozmowie z Onetem opowiada o pierwszych chwilach po internowaniu. — W więzieniu na Białołęce trafiłem do celi dwuosobowej, bo zaliczono mnie, podobnie jak kilkanaście innych osób, do tak zwanej czołowej ekstremy Solidarności. Byliśmy w specjalnym reżimie i szczególnie izolowani. Nikt nie miał do nas dostępu — dodaje.