Islamistyczny terroryzm został zaniedbany

8 miesięcy temu

Wojna z terroryzmem trwa już ponad dwie dekady i może się wydawać, iż ostatnio przycichła, ale może to być niebezpieczne złudzenie.

11 września, bardziej znany jako 9/11, jest datą symboliczną, datą największego terrorystycznego uderzenia na Zachód i rozpoczęcia wojny z terroryzmem. Oczywiście można spierać się o sam moment, bo przecież islamistyczny terroryzm nie zaczął się z tym atakiem – wystarczy przypomnieć ataki na amerykańskie ambasady w Kenii i Tanzanii w 1998 roku, czy rok wcześniejszy samobójczy zamach na niszczyciel USS Cole stacjonujący w Adenie.

Spierać można się także o nazwę, bo termin „wojna z terroryzmem” został użyty tak, żeby nie urazić uczuć religijnych i nie łączyć całości muzułmanów z atakami terrorystycznymi, ale walkę w pewnym sensie wydano taktyce i metodzie, a nie przeciwnikowi i to ostatecznie mogło osłabiać skuteczność podejmowanych wysiłków. Dopiero po latach stworzono pojęcia takie jak „militant Islam”, „Islamism”, „violent Islamism”.

Niemniej jednak, pomijając spory, walka trwa już ponad dwie dekady i pojawia się pytanie, dokąd nas ona zaprowadziła. Bez dwóch zdań, ale jednak odpukując w niemalowane drewno, od dłuższego czasu nie udaje się islamistycznym terrorystom przeprowadzić większych zamachów na Zachodzie.

Po trudnych początkach 21 wieku, czyli zamachach w Madrycie (2004) czy Londynie (2005), a także po atakach w Paryżu (2015) czy w Nicei i Brukseli (2016), wynikających z wzrostu znaczenia Państwa Islamskiego, terrorystom udaje się ostatnio przeprowadzać głównie ataki na niewielką skalę, z użyciem prymitywnych narzędzi i z niewielką liczbą ofiar.

Ten postęp mógł wydarzyć się w dużej mierze dzięki aktywności Zachodu w dwóch obszarach. Po pierwsze, prowadzeniu działań zbrojnych wobec terrorystów na terenach, gdzie uzyskiwali wpływy, a choćby kontrolę – to głównie Afganistan, Syria i Irak.

Po drugie, coraz lepsza jest aktywność i kooperacja służb wewnętrznych, które wychwytują większość spisków terrorystycznych, zwłaszcza tych wymagających bardziej złożonego planowania i zakupów.

Na dłuższą metę, z wymienionych tym tekście wojen i konfliktów żadne nie są takimi, które moglibyśmy pozwolić sobie przegrać.

Dlatego też powszechne zwrócenie się terrorystów ku propagandzie, rekrutacji i indoktrynacji w sieci internetowej, nie jest ich sukcesem, ale słabością. Zamiast tworzyć plany wysadzenia pociągów, uderzania samolotami w biurowce czy zdobycia popularnego klubu muzycznego, ideologowie terrorystów apelują, żeby nowi wyznawcy – nieprzeszkoleni, świeżo zindoktrynowani, czasami o słabszej psychice – chwytali raczej za noże.

Gdy jednak spojrzymy szerzej na świat, sytuacja nie jest już tak optymistyczna. ISIS utrzymuje jakąś formę aktywności na terenie Syrii. Państwo Islamskie Prowincji Chorasan, a także Al-Kaida, łatwiej niż przed laty działają w Afganistanie, z którego wycofali się Amerykanie. Przed tymi grupami ostrzegają zachodnie służby, chociaż talibowie ze względu na chęć utrzymania władzy także zwalczają na swoim terytorium ISIS, co może utrudniać jego aktywność poza granicami Afganistanu i Pakistanu.

Natomiast w samej Afryce mamy do już czynienia z trwającą wiele lat dżihadystyczną rebelią, która wpisuje swoje religijne i ideologiczne uzasadnienie w lokalne krzywdy i problemy. Upadek stabilnych rządów, wypychanie zachodnich sił (głównie francuskich) z tych terytoriów, obecność rosyjskich najemników podsycających konflikty – to wszystko tworzy bardziej przyjazne środowisko dla organizacji związanych zarówno z Al-Kaidą jak i z ISIS.

Wracając do pierwszego z wymienionych czynników sukcesu Zachodu, czyli walce wydanej terrorystom w ich krajach, tworzy to strategiczne wyzwanie dla naszego kontynentu. Chociaż miejsca, w których toczy się główny konflikt dają islamistom szansę na objęcie władzy, czerpanie zysków oraz rozwój liczebnościowy i strukturalny organizacji, to głównym trofeum na tej strzelnicy jest Zachód. Atak tutaj daje największy prestiż, nagłośnienie i najlepsze przełożenie na propagandę dżihadystów. Tak więc sprawa rozwoju terrorystycznych organizacji w odległych miejscach na świecie jest największym zaniedbaniem ostatnich lat walki z terroryzmem.

Niestety pytanie o powód tej sytuacji nie napawa optymizmem. Po prostu uwagę Zachodu odciągnęły istotniejsze zagrożenia, jak to ze strony Rosji czy konkurencja globalna z Chinami. Stąd trudno rozdzielić zasoby tak, żeby pokrywały wszystkie zagrożenia w stopniu wystarczającym. I nie jest to pierwszy raz. Zbigniew Brzeziński, zapytany po latach, czy nie martwiło go, iż przyczynił się do powstania ruchu mudżahedinów, odpowiedział pytaniem o to co uważaliśmy za większe zagrożenie: ZSRR czy talibów?

Może jednak w sytuacji, w jakiej się dzisiaj znaleźliśmy, gdzie zagrożenia bezpieczeństwa nasilająą się z wielu stron, należałoby zwiększyć nakłady na bezpieczeństwo, choćby o ile obniży to komfort życia społeczeństw zachodnich?.

Na dłuższą metę bowiem, z wymienionych tym tekście wojen i konfliktów żadne nie są takimi, które moglibyśmy pozwolić sobie przegrać.

Polecamy również:

〉 Artykuł autora na powyższy temat w Dzienniku Gazecie Prawnej

〉 Dżihad, wojna nieustająca

Idź do oryginalnego materiału