Ksiądz podpalił żywcem i zabił. Mieszkańcy o tym, co wyprawiał na mszy

10 godzin temu
Makabryczne morderstwo wstrząsnęło parafią w Przypkach i całą okolicą. Proboszcz lokalnej parafii, 60-letni ksiądz Mirosław M., został zatrzymany i przyznał się do brutalnego zabicia 68-letniego mężczyzny. W tle dramatycznej zbrodni kryje się konflikt o umowę darowizny, ale także – jak się okazuje – długo narastające napięcia i chłodna relacja duchownego z mieszkańcami.


Do okrutnej zbrodni doszło w czwartek wieczorem w miejscowości Lasopole, niedaleko Przypek. Około godziny 22:20 policja otrzymała zgłoszenie o płonącym ciele mężczyzny. Świadek, który przejeżdżał rowerem, natychmiast wezwał służby.

Ciało ofiary znaleziono przy polnej drodze, niedaleko stał samochód terenowy, który – jak relacjonowano – odjechał bez świateł. Pojazd gwałtownie udało się zidentyfikować. Właścicielem okazał się być proboszcz z Przypek. Po zatrzymaniu ksiądz przyznał się do winy.

Jak relacjonują śledczy, ksiądz i jego znajomy pokłócili się podczas jazdy samochodem. Duchowny wyjął siekierę i uderzył mężczyznę w głowę, a następnie podpalił go, gdy ten jeszcze żył. Jak podała prokuratura, powodem konfliktu była umowa darowizny – bezdomny mężczyzna przekazał duchownemu nieruchomość w zamian za opiekę i miejsce do życia. Spór miał dotyczyć warunków zamieszkania.

Prokuratura zmieniła już kwalifikację czynu na zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Grozi za to kara od 15 lat więzienia do dożywocia.

Proboszcz z Przypek zabił i podpalił. Mieszkańcy oceniają księdza, to robił na mszy


Tymczasem w Przypkach trudno znaleźć osoby, które wzięłyby księdza w obronę. Mieszkańcy wspominają go jako osobę zamkniętą i konfliktową. – Odciął się od ludzi. Nie przyjmował krytyki, był porywczy – mówi portalowi o2 sołtys wsi Maciej Sówka.

Okazuje się, iż wielu katolików od dawna jeździło do kościoła w pobliskim Tarczynie zamiast pójść na mszę we własnej parafii. Powód? – On nie do ludzi był, nie umiał z ludźmi rozmawiać – powiedziała jedna z mieszkanek "Gazecie Wyborczej".

Inny parafianin skarży się, iż ksiądz "po złości nie dopuścił mu syna do bierzmowania", a podczas kazań potrafił publicznie naskakiwać na konkretnych ludzi. – Jak ktoś zmarł, a proboszcz uznał, iż nie chodził do kościoła, to kondukt musiał iść do cmentarza tyłem, przez las – wspomina inna osoba.

Z relacji mieszkańców wynika także, iż proboszcz posiadał broń i uczestniczył w polowaniach. Miał znęcać się nad zwierzętami. – Trzymał psy w kojcu i ich nie wypuszczał – dodają.

Jak podkreśla sołtys Maciej Sówka z rozmowie z o2, w Przypkach "każdy jest w szoku". – Nie wiemy, co się tam stało. Ludzie mówią, iż on tego gościa gonił. Ale ksiądz sam miał problemy z chodzeniem. Dziwne to wszystko – mówią z kolei dziennikarzom "Gazety Wyborczej" młodzi parafianie.

Arcybiskup Adrian Galbas wydał oświadczenie. Chodzi o księdza z Przypek


Po ujawnieniu tożsamości sprawcy, głos zabrał arcybiskup Adrian Galbas. W emocjonalnym oświadczeniu metropolita warszawski napisał, iż "nie ma odpowiedzi na żadne pytanie zaczynające się od słowa: dlaczego?".

– Nie mam dziś dla Was słów pocieszenia, a tym bardziej wyjaśnienia, czy wytłumaczenia. Jestem przybity i zdruzgotany wiadomością, iż jeden z moich księży brutalnie zamordował człowieka – ubogiego i bezdomnego – zwrócił się do wiernych hierarcha, który zaapelował również do księży o modlitwę ekspiacyjną (czyli zadośćuczynienia) i osobistą pokutę.

Arcybiskup Galbas przyznał, iż czuje się moralnie odpowiedzialny za to, co się stało. – Przepraszam Was – zakończył arcybiskup.

Idź do oryginalnego materiału