Joyce Hornady rozpoczął budowę firmy, która dzisiaj produkuje jedne z najbardziej innowacyjnych modeli amunicji na świecie, od używanej prasy w wynajętym garażu.
Odporna i długowieczna odmiana brukselki była hodowana na angielskich farmach przez ciężkie lata II wojny światowej. Ku zmartwieniu amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Wielkiej Brytanii, te małe kapustki stały się na zniszczonej wojną wyspie pożywieniem wszechobecnym, podawanym w mesach nie tylko przez siedem dni w tygodniu, ale także na śniadanie, lunch i kolację. Pod koniec wojny wielu powracających żołnierzy zaklinało się, iż już nigdy nie zje ani jednej z tych warzywnych kulek.
Próba sprzedania brukselki amerykańskim weteranom było w pewnym sensie tym wyzwaniem, przed którym stanął Joyce Hornady, kiedy wraz ze swoim partnerem, Vernonem Speerem, zdecydowali się krótko po wojnie rozpocząć produkcję amunicji.
Syn Joyce’a, Steve Hornady, żartuje: “Harvard Business School powinna była odnotować pomysł mojego ojca jako klasycznie wadliwe założenie biznesowe, które się jednak sprawdziło. Kto by pomyślał, iż ci wszyscy faceci, po czterech latach walki, będą chcieli jeszcze więcej strzelać? Nie ma mowy żeby coś takiego w ogóle zadziałało”.
Niemniej jednak, udało się. Ameryka zapłaciła wysoką cenę za II wojnę światową, ale w czasie pokoju nasz kraj był miejscem nowych możliwości, lepszej przyszłości która miała dopiero nadejść. Rozwijająca się gospodarka, wakacje dostępne dla przeciętnego pracownika i samochód na każdym podjeździe zaowocowały nie tylko nowym poziomem dobrobytu, ale także możliwością cieszenia się przez Amerykanów tym co kochali robić. Dla milionów oznaczało to spędzanie czasu w terenie lub na strzelnicy. Przed wojną w USA było około sześciu milionów myśliwych. Do początku lat 50. liczba ta wzrosła ponad dwukrotnie.
Dorastając na polowaniach i ciągle strzelając, Joyce Hornady podjął pracę jako instruktor strzelectwa w jednostce szkoleniowej Gwardii Narodowej w Cornhusker Army Ammunition Plant w Nebrasce. Po wojnie rodzina Hornady została w Grand Island i otworzyła mały sklep sportowy. Pasją Joyce’a była jednak precyzja, i wiedział on, iż można to osiągnąć tylko dzięki lepszym pociskom.
Kiedy Speer odłączył się aby założyć własną firmę (Speer Bullets w Lewiston, Idaho), Joyce pozyskał zdemobilizowaną prasę do składania amunicji, złożył ją w wynajętym garażu i tak rozpoczął produkcję własnych pocisków w kalibrze .30. Od samego początku miał swój diament. Ponad 60 lat później jego oryginalny kaliber .30, ISO-grain Spire Point przez cały czas jest jednym z najlepiej sprzedających się produktów firmy.
Po zaliczeniu dobrego startu, Hornady zaangażował się w budowanie swojej firmy zatrudniając więcej pracowników i inwestując w zakup sprzętu. Poważne braki kadrowe spowodowane konfliktem koreańskim wydawały się paraliżować młodą firmę, ale Joyce gwałtownie przestawił produkcję na nowe obszary, zwłaszcza na realizację rządowego kontraktu na obudowy do kondensatorów. Po nastaniu pokoju, Hornady był w stanie wykorzystać materiał i technologię pierwotnie stosowaną do produkcji obudów, aby wyprodukować ultra-cienkie miedziane płaszcze dla swojej linii pocisków myśliwskich – był to najważniejszy krok dla firmy.
Pod koniec lat 50-tych Hornady rozpoczął budowę nowej fabryki, która rozrosła się do 200-jardowego podziemnego obiektu testowego. Joyce, praktyczny inżynier, wcześniej jeździł na strzelnicę Grand Island aby testować każdą partię amunicji. Było tak niezależnie od tego, czy słońce w Nebrasce świeciło czy nie. W ciągu następnych kilku dekad Hornady kontynuowało ekspansję także poza biznesem pocisków, najpierw dzięki linii Frontier Ammunition, a później dzięki przejęciu Pacific Tool Company, producenta sprzętu do elaboracji.
W samym środku okresu będącego dla firmy pasmem sukcesów wydarzyła się tragedia. W 1981 roku Joyce Hornady, wraz z inżynierem Edwardem Heersem i kierownikiem działu obsługi klienta Jimem Garberem zginęli, gdy firmowy samolot rozbił się w drodze na targi SHOT Show w Nowym Orleanie. Syn Joyce’a, Steve, przejął wtedy stery i do dziś jest prezesem firmy.
Kiedy odwiedziłem Steve’a, zapytałem go, co uważa za swoje najważniejsze osiągnięcie w ciągu ostatnich 30 lat. Spodziewałem się, iż wskaże na ogólny rozwój firmy lub na konkretny produkt Hornady.
“Jeśli miałbym wskazać cokolwiek, to stworzyłem w naszej firmie swoistą kulturę, kulturę która moim zdaniem jest kluczem do naszego sukcesu. Doceniamy naszych pracowników, a oni lubią przychodzić do pracy w naszej fabryce. To powoduje ogromną różnicę w wysiłku i w myśleniu jakie wkładają w swoją pracę. Chodzi nam o tworzenie wspaniałych produktów, a nie tylko o osiągnięcie założonych liczb na koniec kwartału.”
“Jeśli nie osiągniemy założonych wyników” – uśmiechnął się Steve – “no cóż, sam się przecież nie zwolnię”.
Bycie firmą rodzinną ma swoje zalety, które nie ograniczają się tylko do sposobu działania firmy.
“Jednym z głównych powodów, dla którego myśliwi i strzelcy lubią kupować nasze produkty jest to, iż dobrze wiedzą od jak dawna ich wspieramy. Nie zapominamy o kliencie gdy tylko zamknie za sobą drzwi. Oddajemy się społeczności myśliwskiej całkowicie”.
Hornady hojnie obdarował wiele organizacji zajmujących się myślistwem i sportami strzeleckimi, a Steve od dawna jest liderem branży, zasiadając w zarządach National Shooting Sports Foundation, Sporting Arms and Ammunition Manufacturers Institute oraz National Rifle Association.
Podobnie jak jego ojciec, Steve dorastał polując i strzelając, przez lata tropił dzikie owce na całym świecie.
“Doświadczenie w terenie uczy cię, co jest ważne” – zauważył Steve. “Przez wiele lat polowałem na owce z karabinem w kalibrze .280 Rem. Tym kalibrem zabijałem owce z odległości do 500 jardów. Przez lata uczysz się tyle samo o tym czego potrzebujesz, co o tym czego nie potrzebujesz”.
Zapytałem Steve’a, jaką radę dałby kolegom myśliwym aby pomóc im w doskonaleniu umiejętności strzeleckich.
“To proste” odpowiedział. “Zużywaj tyle amunicji ile jesteś w stanie kupić! Jesteśmy jak goście Frito, wyprodukujemy więcej. A tak na poważnie, wpierw chodzi o naukę podstaw dobrego strzelania, a później, praktyka, praktyka, praktyka. Biegłość w działaniu z karabinem polega na spędzaniu długiego czasu w strzelnicy.”
Zmiany w biznesie amunicyjnym mają tendencję do ciągłej ekspansji. Zwykle obejmują one korekty i dodatki do tradycyjnego asortymentu, rzadziej pojawia się coś prawdziwie nieszablonowe. W przypadku firmy Hornady jest inaczej. Na przykład wprowadzenie linii Leverevolution stanowiło wielki przełom w amunicji przeznaczonej do karabinów lever-action. Pociski te są bezpieczne dla magazynków rurowych, zapewniają bardziej płaską trajektorię, zwiększoną prędkość i do 40 procent więcej energii niż tradycyjne pociski z płaskim czołem, do których użytkownicy karabinów typu lever-action byli historycznie ograniczeni. Jest to amunicja, która nie tylko zwiększa, ale wręcz redefiniuje możliwości karabinu tej konstrukcji.
Amunicja Superformance firmy Hornady jest kolejnym przykładem klasy samej w sobie. Użycie specjalistycznego prochu przy zachowaniu nominalnej naważki spowodowało, iż amunicja Superformance generuje większą o 100 do 200 FPS prędkość wylotową niż amunicja konwencjonalna. Osiągnięto to jednak bez zwiększenia odczuwalnego odrzutu, wrażliwości na temperaturę czy utraty celności. W zasadzie dostajemy więcej bez żadnej negatywnej zmiany.
“Prochy, których używamy w amunicji Superformance dłużej utrzymują ciśnienie szczytowe”, wyjaśnia Steve. “To jak dłuższe trzymanie nogi na pedale gazu. Możesz nabrać odpowiedniej prędkości bez przekraczania czerwonej linii”.
Skąd biorą się innowacyjne pomysły, takie jak Leverevolution, amunicja Superformance, czy nowsze produkty, np. 17 HMR lub 204 Ruger?
“Cóż, tak naprawdę nie mamy żadnego formalnego procesu. Tutaj trzeba skierować się w stronę kultury firmy, o której mówiłem wcześniej. Nasi ludzie są entuzjastycznie nastawieni do tego co robią, często tworzymy coś nowego po prostu gdy jeden z nich zapyta: ‘A czy to nie byłoby fajne?'”.
Dzisiaj Hornady Manufacturing zatrudnia ponad 300 pracowników i posiada ponad 9000 metrów kwadratowych powierzchni produkcyjnej. W ciągu jednego dnia, na jednej tylko prasie, mogą wyprodukować więcej pocisków niż wynosiła cała produkcja firmy w pierwszym roku jej istnienia. Joyce Hornady trafnie powiedział, iż “Precyzja nie przychodzi łatwo”. Należy dodać, iż sukcesy też nie. Na szczęście dla wszystkich którzy lubią strzelać precyzyjnie, Hornady znalazł receptę na obie te rzeczy.
Doug Painter (https://sportingclassicsdaily.com/hornady-history/)
tłumaczył MR
“Dziesięć strzałów – jedna dziura” – dewiza Joyce’a Hornadego i całej stworzonej przez niego firmy.