W piątek byliśmy – Mi, który sobie to wpisał jako ‘rozwój zawodowy’ i praca mu zapłaci i ja z ciekawości – na takiej konferencji naukowej, organizowanej przez mój wydział.
Z takimi prezentacjami:
Połowy nie zrozumiałam 😅
Na szacownym uniwersytecie 400 osób słuchało o badaniach nad halucynogenami w praktyce terapeutycznej i psychiatrii.
Powiedzieć, iż bardzo ciekawe, to nic nie powiedzieć.
Połowa publiczności miała długie włosy i fantazyjne bluzy w grzybki psylocybki i haluny, druga połowa okulary kościane i wyprasowane koszule. Wykłady z neuroscience, psychoterapii, psychologii, badania, próby, MRI mózgów po psylocybinie, EEG, Pet skany. Wykresy, próby, slajdy, przekroje mózgu z zaznaczeniem obszarów wyjątkowo aktywnych i gęstością połączeń między odległymi obszarami. Psychiatrzy, badacze mózgu i psychoterapeuci.
Badania psychodelików na próbie pacjentów z depresją odporną na leczenie (Treatment Resistant Depression).
Badania psychodelikow jako substancji pomocnych w najtrudniejszych uzależnieniach, np. od kokainy, gdzie nie ma żadnych zastępczych substancji farmakologicznych łagodzących głód.
Chemia mózgu psychodelików:
Szacowne instytucje eksperymentują z terapiami wspomaganymi podaniem halucynogenow, w Irlandii np. Tallaght Hospital z psychiatrią prowadzą takie badania. Temat niezmiernie ciekawy, eksperci przekonują, iż nie tak niebezpieczny, jak zdaje się sądzić opinia publiczna.
Wydaje się, iż jest to bardziej skomplikowane, niż przekonują przeciwnicy (lamentujący, iż narkotyki tylko pomieszają w głowie) i zwolennicy (którzy sugerują, iż zarzucenie grzybków czy LSD prowadzi prosto do oświecenia).
Staram się mieć umysł otwarty😅
Po konfie poszliśmy na randkę z mężem do koreańskiej restauracji (pysznie i tanio, jak na Dublin – jedyne 27 euro za 2 porcje).
Nasze dziecko w tym czasie oddawało się wykrawaniu dyni z bratem i jego dziewczyną.