Gmina na minusie. Jak wójt spod Międzyrzeca Podlaskiego zniknął z pieniędzmi

slowopodlasia.pl 3 godzin temu
Gazeta Świąteczna, która przez blisko sześć dekad (1881–1939) docierała do wsi i miasteczek Królestwa Polskiego, nie tylko przynosiła chłopom rady gospodarskie i opowieści moralizatorskie, ale też opisywała problemy życia codziennego. W styczniu 1902 roku tygodnik doniósł o głośnej sprawie spod Międzyrzeca Podlaskiego, gdzie wójt – obdarzony wielkim zaufaniem mieszkańców – uciekł, zostawiając w kasie gminnej ogromny brak.Dzisiejszy tekst w cyklu Wieści z minionej niedzieli przypomina tę historię i przygląda się bliżej temu, jak działały kasy gminne, dlaczego dochodziło w nich do nadużyć oraz co zostało po dawnych Krasusach do dziś. Podawany niżej fragment Gazety Świątecznej przytaczamy bez poprawek, w oryginalnej pisowni, aby zachować język i styl epoki.Gazeta Świąteczna, 12 stycznia 1902 r., str. 4Nadużycia w kasach gminnychZ pod Międzyrzeca, gubernji siedleckiéj, otrzymujemy od M. E. wiadomość następującą: „W gminie Krasusach był od lat kilku wójtem Jan G. Gmina była widocznie z jego rządów zadowolona, skoro go co trzy lata trzy razy obierano. Chwalono go, iż dobry, bo jak komu potrzeba było pieniędzy, to pożyczał z kasy nie czekając skarbnika, i bez niego również wkłady przyjmował. Aż oto jesienią przesłał któregoś dnia swemu zastępcy swoje godła wójtowskie: medal i pieczęć, i wyjechał z domu nie mówiąc nikomu, dokąd. W parę dni zjechała komisja i okazało się, iż w skarbnicy gminnéj brak sześciu tysięcy rubli. Prócz tego od ludzi wójt pobrał przez sołtysów około tysiąca rubli. Rozesłano listy gończe i zbiegły wójt został złapany gdzieś koło Krakowa. Przywieziono go do Siedlec, gdzie siedzi teraz w więzieniu”.Sąd prawdopodobnie skaże byłego wójta na jakąś karę. Ale kto stratę wynagrodzi? Czy sam wójt ją zwróci? A jeżeli on nie będzie mógł, to kto? Czy skarbnik (kasjer) za to, iż wójtowi zupełnie ulegał i kasy nie dopilnował? czy gmina, wszyscy razem gminiacy za to, iż wójta obrali? czy ci, którzy pieniądze do kasy wkładali, za to, iż zaufali kasie dla ich pożytku ustanowionéj? Czy nareszcie dozór, który jest nad kasami? Warto i choćby potrzeba, żeby uczeni prawnicy poświęcili trocha czasu i pracy na gruntowne, wszechstronne zbadanie tej sprawy, i żeby na te i podobne pytania dali dokładną a jasną odpowiedź.Wypadki podobne jak w Krasusach zdarzają się nieraz, należałoby więc znaleźć i wskazać pewny sposób na to, jak im zapobiedz, a najpierw — jak gminy i ludzi niewinnych uchronić od strat wynikłych przez nadużycia. Sposób ten jest niezbędny i dla dobra ludzi, i dla rozwoju samych gminnych kas pożyczkowo-oszczędnościowych, aby one pozyskały zupełne zaufanie u ludu chętnego do oszczędności, a i żeby przynosiły mu ten pożytek, dla jakiego są ustanowione. Kasy gminne to najwłaściwsze i najdogodniejsze dla ludu wiejskiego miejsce składania oszczędności; trzeba tylko, żeby tenże lud mógł im ufać zupełnie.„Czy skarbnik (kasjer) za to, iż wójtowi zupełnie ulegał i kasy nie dopilnował? czy gmina, wszyscy razem gminiacy za to, iż wójta obrali? czy ci, którzy pieniądze do kasy wkładali, za to, iż zaufali kasie dla ich pożytku ustanowionéj?” – zastanawiano się na łamach Gazety ŚwiątecznejDziś zdarza się bardzo często, iż gdy kto przychodzi do kasy gminnej po pożyczkę, nie może jej dostać, bo w kasie brak pieniędzy, gdy zaś kto chce złożyć do kasy na procent uciułaną oszczędność, to jéj tam nie przyjmują, bo nie mają co z pieniędzmi robić, nie mają komu ich pożyczać. Do czego jednak te same kasy mogłyby dojść, jakie obroty czynić i ile pożytku przynosić, dowodem jest kasa pożyczkowa gminna w Prażce, w gub. kaliskiej. Zacząwszy od małego, jak i inne kasy po gminach, miała ona w obrocie 130 tysięcy rubli: tyle złożono w niej grosza, i tyle wydawała na pożyczki. Ale cóż, kiedy zarazem ta sama kasa jest przykładem, jakie to mogą dziać się nadużycia i jakie straty wyniknąć, — a na szkodę głównie czyją, i czyim kosztem — dopiero przyszłość pokaże. O sprawie téj była obszerna wiadomość w Gazecie Świątecznéj 1011 i 1021. Gdy kasa była, jak się zdawało, w najlepszym rozwoju, wójt umarł, pisarz gminny uciekł do Ameryki, a w kasie ujawnił się brak 58-miu tysięcy rubli skradzionych lub roztrwonionych, a będących własnością dwustu osób. Za parę tygodni właśnie, jak się dowiadujemy, ma zjechać do Prażki wydział sądu, aby tę sprawę zbadać. Co sąd orzeknie — jużci niewiadomo. Ale i poszkodowani, a raczej ci, którzy należności swéj z kasy odebrać nie mogą, nie wiedzą podobno, co czynić, na kim strat swych poszukiwać. Sądzimy, iż dla nich jedyną drogą jest poszukiwanie swych strat na gminie; gmina znowu powinna swojej szkody dochodzić i poszukiwać najpierw na tych, którzy popełnili nadużycia, a potém na tych, którzy zaniedbywali swych obowiązków: z jednéj strony pilnowania pieniędzy, rachunków i ksiąg kasowych, a z drugiéj — dozoru nad czynnościami kasy. Umiejętny i gorliwy, sumienny prawnik, któryby występował gdzie należy jako pełnomocnik gminy, jest niezbędny.Krasusów już nie maGmina wiejska Krasusy powstała w 1875 roku w guberni siedleckiej, a siedzibą administracyjną była Wólka Konopna – dawna osada szlachecka zamieszkałych tu Krasuskich. Region ten miał charakter lokalny i zszlachetniały – czego echem były nazwy wsi: Gołowierzchy, Łęcznowola, Smolanka, Zembry, Mikłusy i Zaolszynie, które wchodziły w skład tej gminy. Pierwsza wzmianka o Krasusach pochodzi już z 1418 roku i wskazuje na obecność czterech osadników w tej miejscowości, natomiast w 1827 roku okolica liczyła 1 261 mieszkańców w 228 domach; pod koniec XIX stulecia – aż 2 010 mieszkańców na ponad 8 000 mórg ziemi.Po odzyskaniu niepodległości w II Rzeczypospolitej, Krasusy przez cały czas funkcjonowały jako gmina wiejska w powiecie łukowskim (1919–1927). Jednak w 1927 roku na mocy rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych, gmina Krasusy została zniesiona. Jej obszar został podzielony i włączony do sąsiednich gmin: włączenie Gołowierzch, Łęcznowoli, Smolanki i Wólki Konopnej do gminy Celiny; natomiast Mikłusy, Zembry i Zaolszynie trafiły do gminy Trzebieszów.Obecnie Krasusy jako odrębna jednostka administracyjna nie istnieją – ich nazwa i administracyjne znaczenie zostały rozproszone po sąsiednich gminach. Pamięć o tej gminie przetrwała w nazwach wsi i opowieściach lokalnych, ale sama graniczna tożsamość administracyjna zanikła wraz z reformą z 1927 roku. Większość dawnych terenów gminy znajduje się dzisiaj w ramach gmin Celiny i Trzebieszów w powiecie łukowskim.Pocztówka wydana w 1905 roku, przedstawiająca granice guberni siedleckiej, do tej guberni należały wtedy miasta Międzyrzec Podlaski i Łuków; źródło: Biblioteka NarodowaGmina Krasusy leżała niegdyś w okolicach Wólki Konopnej. Szczegółowy Atlas Królestwa Polskiego i ziem przyległych z przed 1914 roku; źródło: Biblioteka NarodowaStraty dla całej wspólnotyPowstawanie kas gminnych w drugiej połowie XIX wieku było próbą uniezależnienia wsi od lichwiarzy i tworzenia lokalnych mechanizmów samopomocy finansowej. Wzorowano je na niemieckich spółdzielniach Raiffeisena, które umożliwiały rolnikom zarówno odkładanie oszczędności, jak i korzystanie z pożyczek na cele gospodarskie. W Królestwie Polskim rozwój tych instytucji popierali carscy urzędnicy, ziemiaństwo oraz działacze społeczni, widząc w nich narzędzie modernizacji i podnoszenia poziomu życia ludności wiejskiej.System miał być prosty – chłopi składali w kasach niewielkie kwoty, które następnie trafiały jako pożyczki na zakup bydła, narzędzi czy spłatę podatków. Dla włościan, którzy nie mieli dostępu do banków, była to szansa na korzystniejsze kredyty i bezpieczne przechowywanie oszczędności. Problemem okazał się jednak brak kontroli i odpowiednich zabezpieczeń. Defraudacje czy nierzetelne prowadzenie ksiąg sprawiały, iż w jednej chwili ludzie tracili dorobek wielu lat pracy.Najboleśniej odczuwali to ci, którzy powierzali kasie swoje oszczędności. Gdy dochodziło do nadużyć, nie istniał mechanizm gwarantujący zwrot pieniędzy. Straty obciążały nie tylko poszczególnych deponentów, ale całą gminę – bo odpowiedzialność za kasę spadała zbiorowo na wspólnotę. Nic dziwnego, iż wieści o podobnych przypadkach gwałtownie podważały zaufanie do tych instytucji. Zamiast rozwijać nowoczesne formy gospodarowania, wielu chłopów wracało do dawnych zwyczajów – trzymania gotówki w domu czy inwestowania jej w ziemię.Prawo a nadużycia finansoweWedług rosyjskiego kodeksu karnego z 1845 roku sprzeniewierzenie pieniędzy publicznych traktowano jako jedno z najcięższych przestępstw przeciwko administracji. Kary sięgały wieloletnich robót katorżniczych, a w przypadkach szczególnie poważnych – dożywocia.Surowość wynikała z faktu, iż wójtowie i skarbnicy byli formalnie uznawani za funkcjonariuszy państwowych. Ich nadużycia nie były więc postrzegane wyłącznie jako kradzież, ale jako pogwałcenie zaufania publicznego i osłabienie autorytetu władzy. Szczególnie mocno akcentowano odpowiedzialność wójta, który odpowiadał nie tylko za kasę, ale także za ściąganie podatków, rekrutację do armii i wykonywanie poleceń władz powiatowych.Problem polegał jednak na tym, iż choćby surowy wyrok nie gwarantował naprawienia szkód. Majątki urzędników gminnych były zwykle zbyt skromne, by pokryć defraudacje. W praktyce straty obciążały całe gminy – a więc wszystkich podatników. To rodziło poczucie krzywdy i skutecznie osłabiało wiarę w nową instytucję, która miała przecież przynosić wsi bezpieczeństwo i stabilizację.Więcej tekstów z cyklu Wieści z minionej niedzieli:
Idź do oryginalnego materiału