Furtka kopała prądem, a iskry leciały jak z trakcji tramwajowej. Akcja straży miejskiej jak z horroru

3 godzin temu

Warszawscy strażnicy miejscy zostali wezwani do interwencji w sprawie nieobyczajnych wybryków na jednej z posesji przy ulicy Mlądzkiej. Na miejscu okazało się jednak, iż sytuacja jest znacznie groźniejsza, niż się wydawało – metalowa furtka prowadząca na teren była pod napięciem. Prąd poraził funkcjonariuszkę, a iskry przeskakiwały między furtką a futryną. Dopiero po wezwaniu elektryka udało się zneutralizować zagrożenie i zabezpieczyć opuszczony budynek.

Fot. Warszawa w Pigułce

Warszawscy strażnicy miejscy wezwani do interwencji w sprawie „nieobyczajnych wybryków” przy ulicy Mlądzkiej trafili na zaskakujący i niebezpieczny problem — furtka na posesji była pod napięciem. Jak się okazało, prąd płynął w ogrodzeniu nie z powodu pułapki na intruzów, ale na skutek poważnego zwarcia instalacji elektrycznej. Na miejscu interweniował elektryk, który usunął awarię, a teren został zabezpieczony.

Strażnicy miejscy odebrali wezwanie od mieszkańców, którzy od dłuższego czasu skarżyli się na hałasy i podejrzane zachowania w okolicy opuszczonego budynku. Gdy funkcjonariusze próbowali dostać się na posesję, jedna ze strażniczek została porażona prądem. – Spróbowałam jeszcze raz i znów kopnął mnie prąd – relacjonowała st. inspektor Anna Trzaska. – Z futryny i furtki wyskoczył snop iskier, jak z trakcji tramwajowej.

Po wezwaniu administratora i elektryka okazało się, iż w siatce ogrodzeniowej rzeczywiście płynął prąd. Awaria groziła porażeniem każdemu, kto próbowałby wejść na teren. Po odłączeniu napięcia strażnicy weszli do środka i potwierdzili, iż w opuszczonym budynku ktoś przebywał – były tam śmieci i ślady ludzkiej obecności.

Teren został oczyszczony, a wejście zabezpieczone przed ponownym wtargnięciem osób postronnych. Jak ironicznie podsumowali strażnicy miejscy: „Hałasy i wybryki powinny ustać. Chyba iż na Mlądzkiej naprawdę straszy…”

Idź do oryginalnego materiału