
Korespondencja z Nowego Sadu (Serbia)
Przed imponującą wieżą nowosadzkiego ratusza kilkanaście kobiet w różnym wieku ustawiło się w rzędzie z czarnym transparentem: „STOP FEMICIDE!”. Kiedy jedna zaczyna krzyczeć, iż niemal każdemu przypadkowi kobietobójstwa można zapobiec, niektórzy przechodnie rzucają jej zaciekawione spojrzenia, niektórzy kiwają głowami na znak poparcia. Ale kiedy prosi, żeby zatrzymać się na 16 minut i w ciszy oddać hołd ofiarom, nie przystaje nikt poza jednym mężczyzną.
Nie dlatego, iż miejscowi odwracają się plecami do problemów; wszak dwa dni później, kiedy dach dworca kolejowego w Nowym Sadzie nagle się zawali, zabijając 15 osób i poważnie raniąc dwie, tysiące mieszkańców spontanicznie wyjdzie na ulice. Chodzi raczej o to, iż doniesień o zamordowanych kobietach jest od lat tak dużo, iż ludzie zwyczajnie na nie zobojętnieli.
Tak podejrzewa 19-letni Rade, wysoki, długowłosy student socjologii, który jako jedyny cierpliwie czekał przez 16 minut. — Wszędzie się o tym mówi, w internecie i gazetach; stało się to naszą codziennością — twierdzi. — Uważam, iż moim obywatelskim obowiązkiem było zademonstrowanie, iż każda kobieta zasługuje na bezpieczeństwo.
Liczba 16 to odniesienie do 16 kobiet, które zostały zamordowane w Serbii od stycznia do końca października 2024 r. Ale prawda jest taka, iż nikt nie zna dokładnych statystyk. Jedyną instytucją, która je zbiera i publikuje, jest belgradzki think tank FemPlatz. Jego liczby pochodzą jednak wyłącznie z doniesień medialnych. Innymi słowy: ofiary, którymi nie zainteresowali się dziennikarze, umierają w zapomnieniu.
Nawet przy tych niedoskonałych danych Serbia ma najwyższy wskaźnik kobietobójstwa na Bałkanach Zachodnich. Tylko tutaj, w Wojwodinie, najbardziej wysuniętym na północ regionie z ośrodkiem administracyjnym w Nowym Sadzie, według FemPlatzu od 2020 r. zostało zabitych 39 kobiet. Najczęściej przez swoich partnerów.
To prowadzi do niepokojącego paradoksu. Bo jednocześnie Serbia w ostatnich latach stała się krajem, w którym kobiety są bardziej widoczne w życiu publicznym i mają większą władzę niż kiedykolwiek wcześniej.
Prawda i fasada
W serbskim rządzie, parlamencie, samorządzie lokalnym i administracji publicznej kobiety według Equal Future stanowią w tej chwili około 40 proc., co jest jednym z najlepszych wyników na konserwatywnym Półwyspie Bałkańskim. Największą karierę zrobiła Ana Brnabić, najdłużej urzędujący premier w historii Serbii (2017-2024), w tej chwili przewodnicząca parlamentu, która otwarcie mówi, iż jest lesbijką.
Serbia ratyfikowała też Konwencję stambulską o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet, czego odmówiły niektóre państwa członkowskie Unii Europejskiej, w tym Czechy, Słowacja czy Łotwa, uznając ten dokument za zbyt lewicowy.
Według krytyków to jednak tylko fasada lub — jak mówią niektórzy — „sminka”, co dosłownie oznacza „makijaż”. I ma na celu zbliżenie Serbii do UE.
— Kobietobójstwo nie zdarza się w próżni politycznej — mówi Visnja Baćanović, konsultantka i trenerka ds. równości płci. — Prawdziwe podejście Serbii do równości płci widać w reakcjach państwa na przemoc wobec kobiet.
Fasadowość czy też rozdźwięk między gestami symbolicznymi a realnymi działaniami jest strategią typową dla Aleksandara Vucicia, nacjonalistycznego prezydenta, który sprawuje władzę – jako prezydent, premier lub lider partii rządzącej – od 12 lat. Ową fasadowość widać też w polityce zagranicznej Serbii, która w epoce Vucicia balansuje między Rosją a UE bez pełnego zaangażowania po którejkolwiek ze stron.
Problemem jest mentalność
Nie jest tak, iż przez te lata nic nie zrobiono. W listopadzie 2016 r. parlament uchwalił ustawę o zapobieganiu przemocy domowej. choćby według stowarzyszeń kobiecych był to adekwatny krok naprzód. Ustawa i jej nowele wprowadziły m.in. obowiązek zgłaszania przemocy, współpracę między instytucjami oraz szkolenia dla urzędników państwowych.
Jednak jako iż statystyki kilka się zmieniły w ciągu ostatnich dziewięciu lat, kryzys może mieć swoje korzenie nie w ramach prawnych, a znacznie głębiej: w serbskim społeczeństwie. — Problem nie leży w prawie — twierdzi Ugljesa Bokić, były policjant z Nowego Sadu, w tej chwili dziennikarz kryminalny — a w naszej mentalności.
Przez 10 lat służby Bokić widział wiele. Pamięta sprawę sprzed pięciu albo sześciu lat. Brutalne morderstwo dokonane młotkiem przez wulkanizatora, który zabił żonę i teściów na oczach dwójki małych dzieci. Kobieta zgłosiła przemoc i przeprowadziła się do rodziców; policja wydała mężczyźnie zakaz zbliżania się do niej. A jednak pewnego dnia mężczyzna włamał się do mieszkania i zabił wszystkich oprócz dzieci.
Według Bokicia, który znał go z widzenia, to był zwykły facet bez przeszłości kryminalnej. Nikt by nie pomyślał, jakie demony w nim drzemią.
— U nas niestety obowiązują sztywne formy męskości, które definiują mężczyznę jako żywiciela rodziny, a kobietę ustawiają w podrzędnej roli — mówi. — Kiedy kobieta próbuje się z nich wydostać, reakcja partnera jest często gwałtowna — dodaje.
Należy być ostrożnym w szafowaniu etykietami takimi jak „bałkańska kultura macho”. Jednak, jak wykazują różne badania, w tym raport GREVIO (2020 r.), grupy niezależnych ekspertów odpowiedzialnych za monitorowanie wdrażania Konwencji stambulskiej, postawy patriarchalne są faktycznie rozpowszechnione. I to nie tylko w Serbii, a na całym obszarze pojugosłowiańskim. Zwłaszcza wśród starszych mężczyzn. Być może dlatego, iż wielu walczy z nieuleczonymi traumami wojennymi z lat 90. XX w.
Jak wykazały kompleksowe badania z 2018 r., przeprowadzone przez IMAGES Srbija, serbscy mężczyźni stosują różne formy przemocy wobec swoich partnerek: od obelg i drobnych upokorzeń słownych, przez policzkowanie i rzucanie przedmiotami, po chyba najczęstszą przemoc ekonomiczną, na przykład w formie zakazu pracy.
— Obiecałem sobie, iż kiedy moja córka, która ma teraz pięć i pół roku, wyjdzie za mąż, powiem jej, iż bez względu na to, co się wydarzy w jej związku, zawsze może wrócić do naszego domu — mówi Bokić. — Wiele by znaczyło, gdyby każdy ojciec w Serbii powiedział to swojej córce tak otwarcie.
Mimo przemocy, która czasem trwa latami, wiele kobiet nikomu o niej nie mówi. Bo uważają, iż rodzina powinna być chroniona za wszelką cenę. Bo czują wstyd lub strach. Bo nie mają pracy i własnych pieniędzy, innego miejsca, do którego mogłyby odejść albo wsparcia ze strony innych członków rodziny.
— To jest najczęstszy przypadek, z jakim się spotykałem: kobieta, która albo nie zgłasza przemocy, albo gwałtownie wycofuje zgłoszenie — mówi Bokić. — Państwo jest więc informowane zbyt późno, gdy przemoc staje się naprawdę ekstremalna.
Kobiety boją się mówić o cierpieniu
Jednak państwo również ponosi winę. Kobiety boją się mówić o cierpieniu, jakiego doświadczają, również dlatego, iż nie ufają serbskim instytucjom państwowym.
To odzwierciedlenie szerszego trendu. Bo na ogół Serbowie – pokazuje to choćby wynik wrześniowego badania Demostatu – uważają władze za nieskuteczne, skorumpowane i niezdolne do zapewnienia bezpieczeństwa. Słaba jakość instytucji była piątym zmartwieniem Serbów według sondażu Westminster Foundation for Democracy z 2023 r.
Oprócz rozmowy z policjantem Bokiciem spotkaliśmy się z prokuratorem, który też ma duże doświadczenie w sprawach o kobietobójstwo. Obaj przyznali, iż w ich instytucjach występuje zbyt duża fluktuacja kadr, co skutkuje niewielką liczbą profesjonalistów z długoletnim doświadczeniem. Również szkolenie jest niewystarczające. Zatem ci, z którymi jako pierwszymi kontaktuje się ofiara, czasami nie są wrażliwi na problem przemocy ze względu na płeć.
— Wszyscy ludzie, w różnym stopniu, mają pewne uprzedzenia, ale można je zneutralizować odpowiednim szkoleniem — mówi Slobodan Josimović, prokurator z Nowego Sadu. Wyjaśnia, iż te kursy, których celem jest pomoc w zrozumieniu zachowania zarówno ofiary, jak i sprawcy oraz nauczenie się, jak rozmawiać z ofiarą, są obowiązkowe, ale krótkie i nie mają obowiązkowej kontynuacji.

Prokurator Slobodan Josimović, siedziba Prokuratury Rejonowej, Nowy Sad (Serbia)
— Nie można nauczyć się, jak pracować z ludźmi nad tak trudnymi tematami w ciągu jednego lub dwu dni — twierdzi Josimović. — Mechanizmy pomocy i wsparcia istnieją w Serbii. Ostatecznie jednak decydujący jest czynnik ludzki — dodaje.
Policja, prokuratura oraz ośrodki pomocy społecznej są prawnie zobowiązane do koordynacji działań. Przedstawiciele tych trzech instytucji wspólnie analizują każdy zgłoszony przypadek przemocy i współpracują nad znalezieniem rozwiązania.
Problem z ośrodkami polega na tym, iż od dawna brakuje im personelu i pieniędzy, mimo iż muszą zajmować się wieloma problemami: od bezrobocia, bezdomności po przemoc domową. Dlatego często nie są w stanie zaoferować specjalistycznej pomocy prawnej lub psychologicznej. A prowadzone przez nie schroniska dla kobiet doświadczających przemocy są przepełnione i nieremontowane od lat.
80 godzin prac społecznych za pobicie byłej żony
Ośrodek pomocy społecznej w Nowym Sadzie pomógł Ljilji Bosić, pisarce z Nowego Sadu. Najbardziej w przejściu żałoby po tym, jak jej młodsza siostra Snežana została brutalnie zamordowana przez byłego męża. Minęło prawie 14 lat, a Bosić przez cały czas pamięta życzliwość personelu. jeżeli chodzi o innych przedstawicieli państwa, ma mieszane uczucia.
Kiedy Snezana została pobita po raz ostatni, zadzwoniła na policję. Policjanci zabrali jej byłego partnera do prokuratora. — Prokurator, kobieta, ciągle pytała moją siostrę: jak poradzisz sobie sama z dziećmi? Jak? — mówi Bosić.

Ljilja Bosić, kawiarnia Sedmica, Nowy Sad (Serbia)
Następnie sędzia, także kobieta, na podstawie testów psychologicznych, które mężczyzna ze względu na charakter swojej pracy (był kolejarzem) musiał regularnie wykonywać, uznała, iż nie jest niebezpieczny. Ukarała go 80 godzinami prac społecznych.
Cztery miesiące później Snežana nie żyła.
Za radą prawnika Bosić zastosowała różne sztuczki, które jej zdaniem przyczyniły się do skazania mordercy. Na przykład powiedziano jej, że jeżeli sprawa obchodzi tylko rodzinę, sąd raczej nie będzie się nią przejmował. Dlatego zadzwoniła do przyjaciół i znajomych — poprosiła ich, żeby przychodzili na rozprawy. Sala sądowa zawsze była wypełniona.
Prawnik zasugerował też, żeby podkreślać, iż Snezana była od dawna maltretowana, również w czasie ciąży. W przeciwnym razie mężczyźnie groziłoby maksymalnie 15 lat więzienia — tylko za morderstwo.
Morderca został skazany na 30 lat więzienia (po uwzględnieniu okoliczności łagodzących), chociaż — jak gorzko komentuje Bosić — kara śmierci byłaby bardziej adekwatna.
W pewnym momencie naszej rozmowy wyjmuje portfel, w którym trzyma zdjęcie siostry. Szczupła brunetka o dużych, ciekawskich oczach dramatycznie kontrastuje z obrazem, jaki uparcie tkwi w pamięci Bosić: krwawych odcisków palców na schodach, po których były partner Snezany ciągnął jej martwe ciało.
A jednak, mimo całej miłości, jaką Bosić żywi do Snezany, znajduje odwagę, żeby przyznać, iż jest ona współwinna własnej tragedii.
— Żyła z nim przez 16 lat; przez cały czas nie rozumiem, jak mogła cierpieć tak długo — mówi Bosić. — Pewnego dnia zapytałam ją wprost… Jak możesz to znosić, kochanie? „Człowiek się przyzwyczaja”, odpowiedziała, „mam wszystko pod kontrolą”.
Okoliczności łagodzące
Serbia, która dąży do akcesji do UE, nie przywróci kary śmierci, jak chciałaby Bosić. Równie mało prawdopodobne jest, iż do kodeksu karnego zostanie wpisane kobietobójstwo jako oddzielne przestępstwo, mimo iż na taki krok niedawno zdecydowała się sąsiednia Chorwacja, a jeszcze wcześniej Macedonia Północna.
Zwolennicy twierdzą, iż usprawniłoby to procedury administracyjne, pomogłoby w gromadzeniu danych, a także – co może najważniejsze – wysłałoby potencjalnym sprawcom sygnał, iż państwo traktuje przemoc wobec kobiet poważnie.
A jednak Maja Popović, minister sprawiedliwości, zasugerowała, iż byłoby to dyskryminacją mężczyzn. „Jaka to różnica, czy ginie mężczyzna, czy kobieta?” — zapytała.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami kobietobójstwo jest klasyfikowane jako zwykłe zabójstwo: sprawca może zostać skazany na 5-15 lat więzienia albo, jeżeli jego czyn zostanie uznane za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, od co najmniej 10 lat do maksymalnie dożywotniego pozbawienia wolności.
Sędziowie są często krytykowani za wymierzanie łagodniejszych wyroków po uwzględnieniu, czasami kontrowersyjnych, okoliczności łagodzących. W przypadku mordercy Snežany sąd wziął pod uwagę to, iż przyznał się on do czynu i nie popełnił wcześniej żadnego przestępstwa.
— Sędzia musi rozpatrywać każdą sprawę indywidualnie — mówi Ivana Josifović, sędzia z Nowego Sadu, która w 2021 r. jako pierwsza w Serbii wymierzyła karę dożywocia za zabójstwo kobiety. — Ale myślę, iż opinia publiczna ma rację; zbyt często sprawca jest faworyzowany przez takie czynniki, jak posiadanie dzieci lub bycie młodym. Co to za argumenty?

Sędzia Ivana Josifović, siedziba Sądu Rejonowego
Swoją sprawę pamięta w szczegółach. Para, która była razem przez dekadę; ona postanowiła go zostawić, on w odwecie kilka razy dźgnął ją nożem, a następnie przez około 10 minut obserwował, jak dusi się własną krwią. — Nie miał żadnych wyrzutów sumienia — komentuje Josifović, siedząc w sali sądowej.
Wysłaliśmy e-maila do Tatjany Macury, serbskiej ministry ds. równości płci i zapobiegania przemocy wobec kobiet, z prośbą o rozmowę na temat rządowych planów walki z kobietobójstwem. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Kobieta ciągle słyszy, iż prowokuje przemoc
Dla niektórych krytykowanie Vucicia za niską jakość usług publicznych jest tanim chwytem. Wszystkie kraje pokomunistyczne, a zwłaszcza te pozostające poza UE (i jej funduszami), od dawna zmagają się z tym problemem. Przeciwnicy argumentują jednak, iż polityka Vucicia, zamiast łagodzić skutki kryzysu, tylko go pogłębia.
Wystarczy spojrzeć na media. Powszechną praktyką mediów głównego nurtu, które niemal in extenso sprzyjają Vuciciowi, jest to, iż w pogoni za klikami ujawniają nazwiska ofiar i ich rodzin, ich twarze i szczegóły zbrodni, a czasami choćby adresy, pod którymi zostały one popełnione.

Zniszczone zdjęcie prezydenta Aleksandara Vučicia, siedziba Serbskiej Partii Progresywnej, Nowy Sad (Serbia)
— To nie są incydenty; tak działa nasz system medialny, mówi Dragana Prica Kovacević, dziennikarka z Nowego Sadu, pracująca dla 021, jednego z kilku portali internetowych niezależnych od władzy. — Nie sądzę, żeby to się zmieniło w najbliższym czasie. Kodeks dziennikarski jest łamany przez media sponsorowane przez rząd, rząd nie reaguje. Dlatego nikt nie skorzysta na zmianie.
Tabloidyzacja rynku jest jednym z przejawów obniżenia jakości dziennikarstwa w Serbii, co rokrocznie odzwierciedla się w Światowym Indeksie Wolności Prasy Reporterów Bez Granic. W 2024 r. Serbia spadła o siedem miejsc. Zajmuje miejsce 98. za Senegalem, Zambią, Czadem i Tanzanią.
Media odgrywają też istotną rolę w promocji Serbskiego Kościoła Prawosławnego (jego rola w życiu publicznym wzrosła za czasów Vučicia) oraz rozpowszechnianiu wizerunku samego Vučicia jako obrońcy i gwaranta dobrobytu tradycyjnych rodzin.
Wszystko to stwarza „klimat, który cementuje postawy tradycjonalistyczne”, uważa Biljana Stepanov, dyrektorka Centrum Wsparcia Kobiet, feministycznego NGO z Nowego Sadu.
— jeżeli zwykła kobieta ciągle słyszy, iż to ona prowokuje przemoc i iż tych, którzy próbują rozbić małżeństwo, powinno się potępiać, a to jest przekaz mediów i Kościoła, nigdy nie znajdzie siły, żeby wyjść z toksycznej relacji — mówi Stepanov. — Zbyt wiele wpływowych kręgów przez cały czas uważa przemoc domową za sprawę prywatną.
Nie wierzy, iż pod rządami Vučicia cokolwiek zmieni się na lepsze.
Reportaż został przygotowany w ramach programu grantowego BIRN Reporting Democracy Travel & Reporting Programme.