Dwa lata na wymianę lub 10 tysięcy złotych kary. Miliony Polaków muszą działać

4 godzin temu

Państwo wymusiło na właścicielach modernizację, która pochłonie setki złotych na każde mieszkanie. Ci, którzy nie zdążą w terminie, zapłacą dziesięciokrotnie więcej w formie mandatu. Problem w tym, iż większość właścicieli w ogóle nie wie o tym obowiązku.

Fot. Shutterstock

Zegar tyka nieubłaganie. Do 1 stycznia 2027 roku zostało kilka ponad półtora roku, a miliony polskich mieszkań wciąż nie spełnia nowych wymagań technologicznych narzuconych przez rząd. Polski Instytut Ekonomiczny podaje, iż dziś już około 6,8 miliona gospodarstw domowych korzysta z liczników pozwalających na zdalny odczyt. Stanowi to około 36 procent lokali w skali kraju. To oznacza, iż pozostałe 64 procent – czyli ponad 12 milionów gospodarstw – musi przeprowadzić kosztowną modernizację.

Nowe prawo, stare mieszkania

Nowelizacja prawa energetycznego, która weszła w życie 22 maja 2021 roku, postawiła właścicieli nieruchomości przed faktem dokonanym. Każdy ciepłomierz, podzielnik kosztów ogrzewania oraz wodomierz do pomiaru ciepłej wody, który został zamontowany przed tą datą, musi zostać wymieniony na urządzenie z funkcją zdalnego odczytu lub doposażony w odpowiednie nakładki komunikacyjne.

Rządowe uzasadnienie brzmi technicznie i przekonująco – zwiększenie efektywności energetycznej, lepsze monitorowanie zużycia mediów, automatyzacja odczytów. W praktyce oznacza to przymusowe wydatki dla właścicieli, którzy dotąd radzili sobie z tradycyjnymi licznikami bez większych problemów.

Przepisy nie robią wyjątków ze względu na wiek budynku czy sytuację finansową właścicieli. jeżeli mieszkanie ma tradycyjne liczniki zainstalowane przed majem 2021 roku, wymiana jest obligatoryjna. Bez względu na to, czy właściciel uważa ją za potrzebną, czy może sobie na nią pozwolić.

Ukryte koszty w miesięcznych rachunkach

Wspólnota przy dużym zamówieniu jest w stanie zamknąć się w kwocie 300 złotych na gospodarstwo domowe, mając na myśli koszt urządzenia plus montaż – mówi jeden z czytelników portalu biznesowego. To jednak optymistyczny scenariusz dla standardowego mieszkania z jednym pionem wodnym.

Sytuacja komplikuje się w starszych budynkach. Kłopot mają ci, którzy w domu mają dwa piony, bo muszą zapłacić za drugi elektroniczny licznik, a przede wszystkim ci, którzy dotychczas nie mają jeszcze urządzeń pomiarowych i płacą ryczałt. W takich przypadkach koszty mogą wzrosnąć choćby kilkukrotnie.

Paradoks polega na tym, iż właściciele nie otrzymają bezpośrednich faktur za wymianę. Dla właścicieli nieruchomości wymiana liczników jest bezpłatna, co oznacza, iż nie są za tą usługę wystawiane rachunki, trzeba jednak mieć świadomość, iż płacimy za to w rachunkach, uiszczając należność za tak zwane koszty stałe. To znaczy, iż wydatki zostaną rozłożone na lata i doliczane w comiesięcznych opłatach za media.

Pierwsze gminy już wymieniają na potęgę

Nie wszyscy czekają do ostatniej chwili. Wymiana wodomierzy tam potrwa około 2-3 miesiące. Wymienionych zostanie 1500 wodomierzy urządzeń zainstalowanych u odbiorców usług zbiorowego zaopatrzenia w wodę na terenie całej gminy – informuje jedna z gmin w województwie podkarpackim.

Z wyliczeń samorządu wynika, iż wymiana 800 wodomierzy pochłonie 556 tysięcy złotych – podaje inna gmina. To daje średnio 695 złotych na jeden wodomierz główny, co pokazuje skalę kosztów, z jakimi mierzą się samorządy i wspólnoty mieszkaniowe.

Niektóre spółdzielnie mieszkaniowe działają wyprzedzająco. Spółdzielnia „Osiedle Młodych” w Poznaniu wymienia wodomierze oraz podzielniki kosztów ogrzewania na urządzenia z funkcją zdalnego odczytu już od kilku lat, a większość budynków jest już w nie wyposażone. To pokazuje, iż ci, którzy planują z wyprzedzeniem, mogą rozłożyć koszty w czasie i uniknąć paniki ostatniej chwili.

Dziesięciotysięczne kary już czekają

Kary, jakie od 2027 roku za niedostosowanie budynków w zdalne liczniki przewidział ustawodawca, to areszt, ograniczenie wolności lub grzywna do 10 tysięcy złotych. W praktyce oznacza to, iż zwlekanie z wymianą może kosztować dziesięciokrotnie więcej niż sama modernizacja.

System kar został zaprojektowany tak, aby zmusić właścicieli do działania. Nie ma możliwości odwołania się od obowiązku, przedłużenia terminu czy uzyskania indywidualnych zwolnień ze względów finansowych. Jedynym wyjściem jest wykazanie, iż koszt wymiany byłby ekonomicznie nieuzasadniony w stosunku do korzyści.

Jeśli odpowiednia ocena (analiza) wykazałaby, iż istniejący budynek nieposiadający takich urządzeń nie ma możliwości technicznych bądź ekonomicznych do ich montażu, to obowiązek zapewnienia funkcji zdalnego odczytu nie obowiązuje – wyjaśnia Polska Izba Inżynierów Budownictwa. Problem w tym, iż takie zwolnienie wymaga przeprowadzenia kosztownej ekspertyzy techniczno-ekonomicznej.

Rewolucja, której nie widać

Wprowadzenie liczników zdalnych to cichą rewolucja w zarządzaniu nieruchomościami. Administratorzy nie będą musieli organizować odczytów, mieszkańcy nie będą wpuszczać inkasenta do mieszkania, a dane o zużyciu mediów będą dostępne w czasie rzeczywistym.

Zdalny odczyt liczników ogranicza możliwość wystąpienia pomyłek związanych z czynnikiem ludzkim, skraca czas odczytu i tym samym obniża koszty. Odczyty mogą być wykonywane choćby z odległości kilkudziesięciu metrów od wodomierza – informuje jedno z przedsiębiorstw wodociągowych.

System ma również powstrzymać nadużycia, które wciąż są plagą polskich wspólnot mieszkaniowych. Jeden z administratorów spółdzielni mieszkaniowej przekazuje, iż to przez cały czas „zmora każdej spółdzielni”. Zdalne liczniki mają być skutecznym lekarstwem na manipulacje przy tradycyjnych urządzeniach pomiarowych.

Problemy z nowymi technologiami

Mieszkańcy budynków, które już przeszły modernizację, zgłaszają jednak niepokojące sygnały. Znajoma ma elektryczne podzielniki ze zdalnym odczytem i przychodzą jej bardzo wysokie rachunki. Jak twierdzi, trzeba się naprawdę bardzo pilnować, bo włączony kaloryfer przy otwartym oknie skutkuje natychmiastowym 'naciągnięciem’ zużycia – relacjonuje jedna z mieszkanek.

Pojawiają się też problemy techniczne. W niektórych lokalach właściciele zauważają, iż ich liczniki od dawna nie dokonują pomiarów, gdy do ich domów trafiają rozliczenia na podejrzanie niskie zużycie. To generuje dodatkowe konflikty między mieszkańcami a spółdzielniami, które podejrzewają manipulacje.

Elektroniczne urządzenia są bardziej podatne na awarie niż mechaniczne, a ich naprawa wymaga specjalistycznej wiedzy i kosztuje więcej. W przypadku uszkodzenia mieszkaniec może być rozliczany według średniego zużycia z poprzednich okresów, co nie zawsze jest sprawiedliwe.

Wyścig z czasem

Właściciele nieruchomości, którzy do tej pory zwlekali z decyzją, muszą działać już teraz. Pozostało nieco ponad półtora roku, a w przypadku większych wspólnot mieszkaniowych proces wymiany może potrwać kilka miesięcy. Dodatkowo w okresie bezpośrednio poprzedzającym deadline można spodziewać się problemów z dostępnością wykonawców i wyższych cen usług.

Warto również sprawdzić, czy wspólnota mieszkaniowa może skorzystać ze zwolnienia z obowiązku wymiany. Takie zwolnienie przysługuje, gdy koszt modernizacji byłby ekonomicznie nieuzasadniony, ale wymaga to odpowiedniej dokumentacji i analizy techniczno-ekonomicznej.

Dla tych, którzy muszą przeprowadzić wymianę, najważniejsze jest porównanie ofert różnych wykonawców i wybór firmy, która zagwarantuje nie tylko konkurencyjną cenę, ale też terminowe wykonanie prac. Planowanie z wyprzedzeniem może zaoszczędzić setki złotych na mieszkanie i uchronić przed stresem związanym z ryzykiem przekroczenia rządowego deadline.

Rewolucja liczników zdalnych to fakt, którego nie da się uniknąć. Pytanie brzmi tylko, czy właściciele zdążą dostosować się do nowych wymogów, czy będą musieli zapłacić dziesięciokrotnie wyższe kary za spóźnienie.

Źródła: Portal Samorządowy / Forsal.pl / Warszawa w Pigułce

Idź do oryginalnego materiału