Protestowali w sprawie braku ochrony ofiar przemocy. Przed siedzibą Komisji Europejskiej w Warszawie odbyła się manifestacja. Protestujący domagali się wprowadzenia międzynarodowych aktów prawnych.
Jak mówili organizatorzy, problem braku ochrony ofiar przemocy trwa od 2008 roku, bo wtedy wprowadzono obowiązek kontaktu dziecka z drugim rodzicem.
Jedna z organizatorek protestu Marta Żejmo-Adamiuk mówiła, iż kontakt z drugim rodzicem stał się bezwzględnym czynnikiem, a równolegle nastąpił proces ignorowania przemocy.
— Nawet w sprawach, w których ta przemoc jest jawna i bezdyskusyjna, dowody przemocy są po prostu ignorowane. I trwa to już kilkanaście lat. Skutek tego jest straszny, dlatego iż dzieci trafiają w ręce sprawców przemocy — mówiła.
Żejmo-Adamiuk dodała, iż dzieci zamiast być chronione przed przemocą, stają się przedmiotem własności rodzica.
— Prawa rodzica do kontaktu stoją ponad prawem dziecka do życia bez przemocy, do przede wszystkim ochrony bezpieczeństwa, godności dziecka. Dzieci w sądach rodzinnych są przeźroczyste. Dzieci nie mają żadnych praw. Sędziowie bardzo rzadko wysłuchują dzieci. o ile już to zrobią, to nie biorą pod uwagę głosu i zdania dziecka. To wszystko nazywamy przemocą instytucjonalną — tłumaczyła.
Manifestujący domagają się wprowadzenia m.in. dyrektywy VAW.
— Nakłada bardzo wiele rozwiązań w kwestii ochrony. Przede wszystkim artykuł 2 tej dyrektywy VAW stwierdza bardzo istotną rzecz. Dziecko, świadek przemocy, jest automatycznie ofiarą tej przemocy. Ponieważ takie dziecko doświadcza na skutek bycia świadkiem również traumy i obowiązuje ochrona taka sama jak dla bezpośrednio ofiary przemocy — powiedziała Żejmo-Adamiuk.
Dyrektywa wprowadza również ochronę przed różnym rodzajem przemocy, nakazuje szkolenia dla specjalistów czy sędziów i prokuratorów.