Prawie 92% kobiet, które doświadczyły gwałtu, nie zgłasza go na policję. Podważanie wiarygodności, kuriozalne pytania, obwinianie, lekceważące traktowanie czy obrzydliwe komentarze w Internecie sprawiają, iż kobiety w Polsce nie mogą czuć się bezpiecznie, a ze swoim bólem często zostają zupełnie same. O tym, czym jest kultura gwałtu, gdzie szukać pomocy i jak edukować społeczeństwo rozmawiamy z Joanną Gzyrą-Iskandar z Fundacji Feminoteka.
Joanna Rembowska: Temat naszej rozmowy jest poważny, dlatego pozwól, iż zacznę od poważnych statystyk. Według raportu „Przełamać tabu – prawa ofiar przemocy seksualnej” z 2016 roku prawie 92% kobiet doświadczających gwałtu nie zgłasza go na policję. Od daty powstania tego raportu minie za chwilę dziewięć lat, czy od tego czasu coś się w tej kwestii zmieniło?
Joanna Gzyra-Iskandar: W przestrzeni publicznej często słyszymy fałszywe i krzywdzące przekonania dotyczące przemocy seksualnej. I nie mam tu na myśli tylko przypadkowych osób czy komentujących w Internecie, ale również przedstawicieli instytucji – na przykład policjantów, prokuratorów, sędziów czy lekarzy – u których pokrzywdzone szukają pomocy. Zamiast wspierać, przyczyniają się do większej traumy. Nie wiem, czy od wydania raportu, o którym wspomniałaś, coś się zmieniło. Niestety nie mamy takich danych, ale obawiam się, iż o ile już, to naprawdę niewiele.
Dlaczego?
Choćby dlatego, iż w Polsce nie ma czegoś takiego jak uregulowany system pomocy dla osób, które doświadczyły przemocy seksualnej. Pierwszym kontaktem w takich sytuacjach jest przeważnie policja lub służby medyczne, które, niestety, nie zawsze są przygotowane do takich sytuacji.


Co masz na myśli?
Dla przykładu, kobiety są przesłuchiwane na komisariatach przez osiem godzin, a kodeks postępowania karnego mówi bardzo jasno, iż policja przyjmuje tylko zawiadomienie i zbiera najważniejsze informacje. Przesłuchanie, czyli szczegółowe opowiedzenie o tym, co zaszło, powinno być natomiast prowadzone w niebieskim pokoju przez sędziego, w obecności biegłego psychologa lub psycholożki. Powinno być nagrywane, żeby pokrzywdzona nie musiała później po raz kolejny zeznawać, czyli wracać wciąż do tej traumatycznej sytuacji. o ile podczas przyjmowania zgłoszenia skrzywdzona kobieta nie trafi na empatyczne i odpowiednio przeszkolone osoby, może dojść do kolejnych krzywdzących sytuacji, do pogłębienia jej traumy. Wystarczy choćby jedno niewłaściwe pytanie.
Na przykład „w co była ubrana”?
Co miała na sobie, czy naprawdę było tak źle, dlaczego się nie broniła i nie krzyczała, dlaczego tego nie przerwała? A kiedy sprawcą przemocy jest chłopak lub mąż pokrzywdzonej, to wtedy często dochodzi do karygodnego pytania: „o jakim gwałcie mówimy?!”. Służby potrafią naprawdę skutecznie zniechęcać do składania zeznań, a historii kobiet, które doświadczyły stygmatyzacji i przemocy werbalnej przez przedstawicieli instytucji, jest całe mnóstwo. Na przykład historia kobiety, którą w czasie swoich badań poznała dr Dominika Czerniak z Uniwersytetu Wrocławskiego. Była na imprezie i prawdopodobnie została odurzona tzw. pigułką gwałtu. Pamiętała, iż kładła się spać sama i w ubraniu, a obudziła się naga, związana i zgwałcona. Wiesz, o co została zapytana w sądzie? „Czy jej się to nie przyśniło?!”. Oczywiście nie mogę powiedzieć, iż wszyscy tak działają, bo to byłoby kłamstwo. Są osoby empatyczne, które wiedzą, jak postępować w takich sytuacjach. Ale wciąż niestety nie stanowią większości. To, na kogo trafi pokrzywdzona, wciąż niestety jest loterią.


Wspomniałaś o pytaniu „Dlaczego tego nie przerwałaś?”. Tak też nazywa się jedna z akcji Fundacji Feminoteka. Skąd pomysł na taką właśnie nazwę?
To pytanie „Dlaczego tego nie przerwałaś?”, które niestety wciąż jest zadawane pokrzywdzonym kobietom, pokazuje pewien sposób myślenia o gwałcie –jak o każdej innej napaści, podczas której możemy się aktywnie bronić. Tak, jakbyśmy mogły jej choćby zapobiec. A skoro się nie broniłyśmy, skoro nie przerwałyśmy tego, nie krzyczałyśmy, to w sumie jesteśmy same sobie winne, iż zostałyśmy zgwałcone. To oskarżanie pokrzywdzonej o to, iż ktoś zastosował wobec niej przemoc, czyli victim blaming, jest niestety wciąż bardzo częste. A przecież jedną z najczęstszych reakcji na gwałt jest tak zwane zamrożenie, czyli mówiąc kolokwialnie – po prostu nas odcina. Nie bronimy się, nie krzyczymy, nie drapiemy, nie uciekamy. Chcemy po prostu to przetrwać i uniknąć eskalacji przemocy. To nie są żadne widzimisię, to jest znany w nauce objaw, którego doświadczają ludzie podczas silnej traumy. Pytanie o to, dlaczego się nie broniła, jest po prostu okrutne. Dobrze, jeżeli osoba prowadząca sprawę ma odpowiednie przygotowanie i wie, z jakimi reakcjami organizmu można się spotkać w takich sytuacjach.
A jeżeli nie ma?
To właśnie wtedy dochodzi do sytuacji, w których kobiety doświadczają retraumatyzacji. Nasza Fundacja organizuje szkolenia dla różnych grup zawodowych, które pracują z osobami po doświadczeniu przemocy. Niestety, nie do wszystkich udaje nam się dotrzeć.
Do kogo najtrudniej dotrzeć?
Grupa, do której najtrudniej nam dotrzeć, to prokuratorzy i sędziowie, czyli grupa ogromnego zaufania publicznego, grupa, od której zależą losy pokrzywdzonej… Niestety, tak to właśnie wygląda. A my chcemy po prostu uwrażliwiać osoby, do których trafiają kobiety po doświadczeniu przemocy seksualnej. Tu chodzi o podnoszenie ich kompetencji miękkich.
Co dokładnie masz na myśli?
Podczas takich szkoleń pokazujemy, jak rozmawiać z osobą, która doświadczyła przemocy. Jakich pytań nie zadawać, czego unikać. Przypominamy, czym jest przemoc seksualna, jakimi mechanizmami się rządzi. Jakie mogą być reakcje osoby pokrzywdzonej. To wszystko po to, by nie dochodziło do karygodnych sytuacji, w których pada pytanie, dlaczego kobieta tego nie przerwała, skoro nie chciała.
Bodajże w sierpniu ubiegłego roku prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o nowelizacji definicji gwałtu. Powiedzieć, iż delikatnie zawrzało w Internecie, to jakby nic nie powiedzieć. Muszę przyznać, iż wstrząsnął mną wysyp obrzydliwych komentarzy, niestworzonych teorii czy po prostu brak elementarnej wiedzy.
Myślę, iż dyskusja w Sejmie, o której wspomniałaś, była nam wszystkim bardzo potrzebna – nie tylko po to, żeby zmienić zapis dotyczący definicji gwałtu, ale też pokazać, jak słabą wiedzę na temat przemocy seksualnej mamy jako społeczeństwo. Weźmy choćby zgodę na seks, tak demonizowaną i traktowaną przez niektórych wręcz karykaturalnie. Te komentarze internetowe, iż teraz przed każdym stosunkiem musisz iść do notariusza i podpisać oficjalną zgodę, iż kobiety będą mogły oskarżać niewinnych mężczyzn… Takie przedstawianie kwestii zgody na seks ma oczywiście na celu przedstawienie jej jako czegoś absurdalnego i niepotrzebnego. A to jest niepokojące, ponieważ żyjemy w kraju, w którym nie ma rzetelnej edukacji seksualnej. Oczywiście, jeżeli dojdzie do skutku wprowadzanie jej do szkół od przyszłego roku, to prawdopodobnie będzie nieobowiązkowa, więc niewielu uczniów skorzysta z tej wiedzy, bo po co? A przecież najlepszą formą zapobiegania takim wydarzeniom jest właśnie edukacja od najwcześniejszych lat. I to nie tylko o demonizowanym seksie, ale o ciele, emocjach, zgodzie, granicach i o tym, gdzie szukać pomocy, jeżeli ktoś je przekroczy.
Ale w Polsce chyba lubimy udawać, iż młodzież seksem się nie interesuje.
Kolejny absurd. Udawanie, iż młodzież nie interesuje się seksem, iż nie będzie tego próbować – to jest zupełne oderwanie od rzeczywistości. A trzeba pamiętać również o tym, iż dzieci i młodzież od najmłodszych lat wychowują się już równolegle w świecie wirtualnym, gdzie jest bardzo łatwy dostęp do różnych treści, niekoniecznie naukowych. To są często materiały pokazujące krzywdzące i wypaczone wzorce seksualności. I właśnie temu może zapobiec rzetelna edukacja seksualna.
Czego nie przyjmujemy do wiadomości, tak jak i tego, iż kultura gwałtu nie jest jakimś wymyślonym przez wojujące feministki bytem, tylko rzeczywistością.
Przemoc seksualna to problem, który dotyka naprawdę bardzo wielu kobiet. Ma różne wymiary – niekoniecznie musi być od razu gwałtem, może to być cyberprzemoc czy molestowanie w miejscach pracy. I to jest właśnie kultura gwałtu. Jest nią też przyzwolenie na takie traktowanie, brak reakcji z naszej strony albo żarty, komentarze i opinie wyśmiewające i bagatelizujące przemoc. Kultura gwałtu nie jest wymyślona, ona wciąż istnieje.
W 2023 roku Wasza Fundacja założyła pierwszy i jak dotąd jedyny w Polsce punkt pomocy dla kobiet po doświadczeniach gwałtu.
Do naszej Fundacji mogą zgłaszać się wszystkie kobiety, które potrzebują pomocy, ale rzeczywiście od kilku lat koncentrujemy się na wspieraniu kobiet, które doświadczyły przemocy seksualnej. Wszystko zaczęło się od tego, iż widziałyśmy, jak bardzo nieprzygotowane są polskie instytucje, do których mają zgłaszać się pokrzywdzone kobiety. Zaczęłyśmy więc szukać rozwiązania. Przygotowując się do otwarcia tego punktu, nasza fundacja nawiązywała kontakty z różnymi instytucjami i organizacjami w krajach europejskich – pozyskiwałyśmy wiedzę, jak to u nich funkcjonuje. Katalizatorem była dla nas na pewno wojna w Ukrainie i napływ kobiet z tych rejonów. Kobiet bardzo skrzywdzonych, którym chciałyśmy pomóc. Po roku funkcjonowania naszego punktu z jego pomocy skorzystało około 200 kobiet, Polek i Ukrainek.
Na koniec chciałabym wrócić do tego, co powiedziałaś podczas naszej rozmowy. Wspomniałaś o tym, iż uczycie na szkoleniach, czego nie mówić ofiarom gwałtu, jak się nie zachowywać. Zapytam więc, jak powinniśmy się zachować i co powiedzieć osobie, która potrzebuje pomocy?
W sytuacji, kiedy ktoś nam zaufał i zdecydował się opowiedzieć o tym, co się stało, najważniejsze jest to, żeby utwierdzić taką osobę w przekonaniu, iż jej całkowicie ufamy i iż jesteśmy po jej stronie. To jest niezwykle istotne, bo często sprawcy przemocy mówią osobom, które krzywdzą, iż przecież i tak im nikt nie uwierzy, iż sama tego chciała. Świadomość, iż ktoś nam ufa i chce pomóc, jest bardzo ważna.
Ale nie pomagajmy na siłę?
Tak, dokładnie. Nie pomagajmy na siłę, nie wymyślajmy rozwiązań. Po prostu spytajmy, jak możemy pomóc, co możemy zrobić dla tej osoby, niech ona zadecyduje. Terapeutki w naszej Fundacji bardzo często podkreślają, iż osoba doświadczająca przemocy seksualnej musi odzyskać swoją podmiotowość i decyzyjność. To jest bardzo ważne w procesie wychodzenia z traumy. Po prostu bądźmy obok.
Tylko tyle?
Aż tyle.
Joanna Gzyra-Iskandar – kulturoznawczyni, polonistka i feministka. Od 11 lat zawodowo zajmuje się PR-em i komunikacją, od 5 lat w organizacjach pozarządowych. Jako aktywistka działa w obszarach zwalczania przemocy ze względu na płeć, dostępu do bezpiecznej aborcji oraz praw osób LGBTQ+.