Czego chce na święta niewierząca, queerowa lewaczka

1 dzień temu

Przyszedł ten czas, kiedy wszystkie osoby niewierzące i queerowe albo udają, iż jest ok, albo starają się zniknąć z powierzchni Ziemi, albo cierpią katusze przy rodzinnych stołach i przeklinają ten czas, rzekomo euforii i spokoju, ale w praktyce, zwłaszcza w Polsce, świetnie wiemy, jaki on jest. Oczywiście, zdarzają się wyjątki, sama mogę potwierdzić, iż kilka razy w moim coraz dłuższym życiu święta faktycznie były i rodzinne, i udane, ale to raczej rzadkość. W większości domów przemoc, stres i hipokryzja skutecznie wykluczają „magię świąt”.

Sara Ahmed pisała kiedyś o wigilijnym stole jako najbardziej niekomfortowym miejscu dla większości queerowych osób. Dlatego przypominam sobie, jaką euforia sprawił mi wykonany przez anonimowego internautę mem z napisem: „Pamiętaj, żeby godnie i serdecznie przywitać wszystkie queerowe osoby studenckie po przerwie świątecznej. Dla wielu z nich to najtrudniejszy czas w roku, więc niech chociaż na uczelni poczują się u siebie”.

Postowałam to kilka lat z rzędu w mediach społecznościowych i zachęcam do robienia tego wszystkie osoby uczące. Po słusznym haśle Karoliny Breguły z jej pamiętnego projektu, „Niech nas zobaczą”, potrzebujemy mocniejszego komunikatu, „niech nas zaakceptują”. Wszystkie osoby, nie tylko heterycy, powinny czuć się u siebie – przy wigilijnym stole, w domu, w pracy, szkole, wszędzie. Tego sobie i nam wszystkim bardzo serdecznie życzę.

Ale czas świąt to również koniec roku, czas podsumowań i planów na przyszłość. Przypomniał mi niedawno o tym Tomek Fudala, słusznie akcentując, iż 2025 to między innymi równa, 40. rocznica pierwszej operacji „Hiacynt”.

„W interesie nieheteronormatywnych”

15 listopada 1985 roku, niedługo po zakończeniu stanu wojennego, milicja zapukała do drzwi setek mężczyzn w całym kraju, co do których podejrzewano, iż mają relacje z innymi mężczyznami, i w mniej lub bardziej brutalny sposób rozpytywała o ich intymność, prywatne kontakty oraz praktyki seksualne. Było to dla wielu osób LGBTQIA+ absolutnie traumatyzujące doświadczenie.

Dziś państwowe instytucje, jak IPN czy policja, oględnie tłumaczą, iż działania te były prowadzone… w interesie osób nieheteronormatywnych. Warto się jednak zastanowić, kto i na jakiej podstawie definiuje ten „interes”. jeżeli w moim interesie jest nachodzenie mnie w domu, prowadzenie na komisariat, zatrzymywanie w nim na ileś godzin lub dni i wypytywanie o moje życie seksualne, osoby partnerskie i tak dalej, to myślę, iż mam prawo wiedzieć, kto to zlecił, po co, jakie mam w takiej sytuacji prawa, kto jest za to odpowiedzialny. A po 40 latach – do jednoznacznej informacji, jaki był przebieg i skutki tej operacji, którą powtórzono w kolejnych latach, oraz gdzie mogę zgłosić nadużycia, jeżeli nastąpiły, oraz jak mogę dochodzić moich praw.

Wyobraźmy sobie, iż 15 listopada 1985 roku milicja w podobny sposób nachodzi jakąś inną grupę, np. księży katolickich. Wchodzi na plebanię, bez żenady rozpytuje o życie osobiste, kontakty seksualne, przyjaciół i znajomych. Co działoby się 40 lat później? Państwo polskie prawdopodobnie zbankrutowałoby pod ciężarem prawnych, finansowych i moralnych roszczeń poszkodowanych w takiej akcji osób, prawda?

Oh, wait… przecież mamy procedury i strategie dochodzenia poszkodowanych w taki sposób osób. Księża katoliccy, osoby z solidarnościowego podziemia i wszelkie inne osoby, których wolności, prawa, godność, bezpieczeństwo lub zdrowie naruszyła milicja, a dziś – policja, znają swoje prawa i mają do dyspozycji procedury i instytucje wspierające skuteczną realizację takich roszczeń.

A geje i inne osoby LGBTQIA+ poszkodowane w trakcie operacji „Hiacynt” czy innych akcji? Osoby nieheteronormatywne, których godność naruszano w Poznaniu i Warszawie w 2005 roku, w licznych miastach Polski w ostatnich latach? Co my możemy zrobić, żeby skutecznie dochodzić naszych praw? Na ogół nic, bo państwo polskie nie dokłada należytej staranności w ochronie wolności i praw osób LGBTQIA+. Więc all I want for Xmas is… równość, godność i nieesencjalna solidarność dla wszystkich.

Bodnar przeprosił za homofobię IV RP. Co dalej?

Żeby było jasne – prawa już na ogół mamy. Nie wszystkie, bo nie mogłabym – co podkreśla i z czym walczy Renata Lis – wziąć z inną kobietą ślubu, adoptować w Polsce dziecka, uzyskać zgody na odwiedziny w szpitalu, na dziedziczenie majątku, jesteśmy też przez policję w większości sytuacji traktowane jak przestępczynie, dewiantki albo osoby chore.

Dla przypomnienia: homoseksualizm wyłączono w Polsce z kodeksu karnego w 1932 roku, homoseksualność wyrzucono z rejestru chorób Światowej Organizacji Zdrowia w 1991 roku, ale niestety operacje „Hiacynt” nie zostały ani podsumowane, ani rozliczone, a mamy już prawie 2025 rok.

Żeby było jeszcze jaśniej – roszczenia osób LGBTQIA+ nie tylko do widzialności, ale też do akceptacji i uznania, nie kolidują z roszczeniami innych grup. Tak samo jak inne osoby pokrzywdzone przez państwo, a zwłaszcza jego instytucje edukacyjne (szkoły, uniwersytety, przedszkola), represyjne (policja, straż graniczna, wojsko, służby), kulturalne (muzea, galerie, teatry, opery i filharmonie) czy zdrowotne (szpitale i przychodnie zdrowia, sanatoria), również osoby LGBTQIA+ powinny móc dochodzić swoich praw, jeżeli istnieje podejrzenie, iż zostały one naruszone.

Od 2015 roku badam okoliczności operacji „Hiacynt”. Wygląda na to, iż poprzedzały je operacje „Wrzos”, łącznie traktujące jako podejrzane takie grupy osób, jak (cytuję z dokumentów) homoseksualiści, prostytutki, narkomani i alkoholicy. Uzyskane przeze mnie dokumenty pokazują również operacje milicji niemające równie kwiecistych kryptonimów, prowadzone miesiącami na bogu ducha winnych gejach. Jest więc interesujące, dlaczego dostęp do dokumentów tych operacji jest nadal, po 40 latach, utrudniany klauzulami tajności, które choćby w oczach osób pracujących w policji nie wydają się znajdować uzasadnienia.

W 2023 roku minister sprawiedliwości, prof. Adam Bodnar, przeprosił osoby LGBTQIA+ za przejawy instytucjonalnej homofobii, jakiej doznały za rządów PiS. Nie zostało to w moim przekonaniu wystarczająco nagłośnione, a powinno, bo całe społeczeństwo, nie tylko bezpośrednio zainteresowane osoby, powinny wiedzieć, iż państwo polskie uznaje te zachowania za naruszenie naszych praw.

Podobnie powinno się stać z instytucjonalną homofobią za czasów PRL – choćby jeżeli władze RP nie czują się odpowiedzialne za przegięcia funkcjonariuszy poprzedniego ustroju, osoby przez nich pokrzywdzone powinny mieć szansę ubiegać się o uznanie swoich krzywd. W Austrii w 2015 roku ministra zdrowia przeprosiła za naruszenia praw osób LGBTQIA+ dokonane przez władze tego kraju po 1945 roku. To był tylko gest, ale tak – all I want for Xmas to również takie gesty.

Równe prawa? Tak, dla wszystkich!

Operacje „Hiacnynt”, „Wrzos” i inne działania nakierowane na osoby LGBTQIA+ powinny zostać podsumowane i rozliczone, bo istnieje zasadne podejrzenie, iż ich przebieg naruszał prawa, wolności i nietykalność tych osób, a podstawy prawne budzą wątpliwości. Osoby, które poświęciły lata na prowadzenie i archiwizowanie działalności na rzecz osób LGBTQIA+ w Polsce, jak Ryszard Kisiel czy Andrzej Selerowicz, mają prawo dowiedzieć się, co i dlaczego robiło polskie państwo wobec nas, a osoby czujące się poszkodowanymi tych działań winny móc liczyć na wsparcie.

Powstałe niedawno wysiłkiem Krzyśka Kliszczyńskiego i innych osób Queerowe Muzeum w Warszawie to inicjatywa pozwalająca na to, by moje świąteczne marzenie stało się rzeczywistością. Dlatego instytucje państwowe powinny je wesprzeć, podobnie jak ogół rodaczek, rodaków i osób rodaczych.

Bez względu na to, czy uważamy, iż polityka queerowa powinna być prowadzona narzędziami instytucjonalnymi, czy nie, nie możemy wspierać systematycznego wykluczania osób LGBTQIA+ przez te instytucje. Nie możemy gwarantować tym ich bezkarności w działaniach wobec nas i nie powinnyśmy w związku z tym ułatwiać państwu, polskiemu czy jakiemukolwiek innemu, działania w poczuciu bezkarności. No więc teraz już wiecie, czego chce na święta niewierząca, queerowa lewaczka. A wy?

**
Ewa Majewska – feministyczna teoretyczka kultury, profesorka Uniwersytetu SWPS i kierowniczka projektu „Publiczni wbrew woli. Wytwarzanie podmiotu w archiwach akcji »Hiacynt«”. Jest autorką siedmiu książek, w tym: Feminist Antifascism (Verso, 2021), Kontrpubliczności ludowe i feministyczne (2018), Tramwaj zwany uznaniem (2017), Sztuka jako pozór? (2013) oraz Feminizm jako filozofia społeczna (2009). W 2023 roku otrzymała nagrodę im. Emmy Goldman za badania zorientowane na równość.

Idź do oryginalnego materiału