- — To, co robi pan Ostrowski, to jest prywata, która najpewniej skończy się zarzutami dyscyplinarnymi — mówi Onetowi osoba z kierownictwa prokuratury, chcąca zachować anonimowość
- — Żelazne zasady są takie, iż jeżeli istnieje jakaś zależność — jak właśnie znajomość z osobą składającą zawiadomienie — to prokurator, do którego ono trafi nie ma prawa takiego postępowania prowadzić — dodaje
- — To jest rodzaj jakiejś szopki politycznej — mówi Onetowi prof. Włodzimierz Wróbel, sędzia Izby Karnej Sądu Najwyższego
- Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu
— 31 stycznia podpisałem 60-stronicowe zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu przestępstwa przez Prezesa Rady Ministrów, ministrów, marszałka Sejmu, marszałka Senatu, posłów i senatorów koalicji rządzącej, prezesa Rządowego Centrum Legislacji, niektórych sędziów i prokuratorów i inne osoby — przekazał podczas wczorajszej konferencji prasowej Święczkowski. Śledztwo w tej sprawie wszczął po jego zawiadomieniu prok. Michał Ostrowski.
Jest jednym ze śledczych, którzy buntują się wobec zmian przeprowadzanych w prokuraturze przez ministra sprawiedliwości Adama Bodnara.
„Pan Ostrowski jest odporny na podstawowe zasady”
— To, co robi pan Ostrowski to jest prywata, która najpewniej skończy się zarzutami dyscyplinarnymi. Bo pan Ostrowski bardzo dobrze zna pana Święczkowskiego, który nie tak dawno był jego szefem w prokuraturze, więc powinien się bezwzględnie z tego śledztwa wyłączyć. Nie ma prawa go prowadzić, abstrahując już od bezpodstawności tego postępowania — mówi Onetowi osoba z kierownictwa prokuratury, chcąca zachować anonimowość.
— Żelazne zasady są takie, iż jeżeli istnieje jakaś zależność — jak właśnie znajomość z osobą składającą zawiadomienie — to prokurator, do którego ono trafi nie ma prawa takiego postępowania prowadzić. To jest abecadło. Powtórzę, takie są zasady, ale pan Ostrowski najwyraźniej nie przyjmuje tego do wiadomości. Jest na te zasady ewidentnie odporny — dodaje.
— Zresztą, warto byłoby zbadać, w jaki sposób to zawiadomienie pana Święczkowskiego trafiło do prokuratora Ostrowskiego. Bo jest niemal pewne, iż nie była to żadna oficjalna droga — podkreśla nasz rozmówca.
Inny prokurator wskazuje, iż Michał Ostrowski średnio odnajduje się z obecnych realiach prokuratury. — On funkcjonuje jako taki wolny elektron, który nie uznaje swoich szefów za szefów i ma syndrom oblężonej twierdzy. I wyprawa takie cyrki, jak teraz — podkreśla.
Zaznaczmy, iż w najbliższym czasie szefostwo prokuratury ma odnieść się oficjalnie do działań Ostrowskiego.
„Ten happening nie mieści się w kategoriach prawnych”
— To jest rodzaj jakiejś szopki politycznej — mówi Onetowi prof. Włodzimierz Wróbel, sędzia Izby Karnej Sądu Najwyższego.
— Należy jednak zadać sobie pytanie, czy pan Święczkowski w ogóle jest prezesem TK, choć sam siebie tak tytułuje. Musimy jednak pamiętać, iż w zgromadzeniu sędziów TK, które wskazywało kandydatów na prezesa, brały udział osoby, które nijak nie są sędziami i nie miały prawa w tym uczestniczyć. Mówię oczywiście to tzw. dublerach — podkreśla.
— Tak więc, biorąc to wszystko pod uwagę, cały ten obecny happening nie mieści się w kategoriach prawnych. A z punktu widzenia ustroju państwa to, co robi pan Święczkowski to jest taki kurz. Ja tak to opisuję, iż jak się sprząta, to podnosi się kurz. On gryzie, szczypie w oczy, ale trzeba to zignorować i robić swoje — wskazuje sędzia Izby Karnej SN.