Atak na lekarza w Krakowie. Przełożony 35-latka: Ten człowiek nie powinien być dopuszczony do służby

2 dni temu
- Wiele osób w areszcie wiedziało, iż jest z nim coś nie tak. Sam pisałem notatkę służbową, gdy na posterunku zaczął się bawić bronią - powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską jeden z przełożonych Jarosława W. 35-latek we wtorek śmiertelnie ranił lekarza w Krakowie.
"Ten człowiek nie powinien być dopuszczony do służby"
Wirtualna Polska rozmawiała z jednym z przełożonych 35-letniego Jarosława W., który śmiertelnie ranił lekarza w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. - Wiele osób w areszcie wiedziało, iż jest z nim coś nie tak. Sam pisałem notatkę służbową, gdy na posterunku zaczął się bawić bronią. A to nie była jednorazowa sytuacja - powiedział, chcąc zachować anonimowość. Jak podkreślił, mężczyzna potrafił "na posterunku stać bez ruchu i wpatrywać się długo w jeden punkt", a w nocy "nie obserwował terenu, tylko zasypiał". - To był pierwszy sygnał alarmowy. A gdy patrzę na to, jak wyglądał cały okres pracy Jarosława W. w Katowicach, mogę powiedzieć, iż system zawiódł. Ten człowiek nie powinien być dopuszczony do służby - podkreślił.


REKLAMA


"Miarka się przebrała"
Przełożony 35-latka przekazał, iż zgłosił swojemu bezpośredniemu przełożonemu, iż "z Jarosławem coś nie gra". - Zaczął mu się przyglądać. Wrócił do mnie i stwierdził, iż faktycznie, mówiąc łagodnie, jest specyficzny. Natomiast wszyscy wiedzieli, jaka jest sytuacja: dużo wakatów, brakuje ludzi, dbamy o to, żeby nikt nie odchodził. Skończyło się więc na tym, iż mam dalej obserwować Jarosława - powiedział. Jak dodał, zauważył też, iż mężczyzna chodzi z odbezpieczoną bronią. Opowiedział także o sytuacji, kiedy "miarka się przebrała". Okazało się, iż miał pocisk wprowadzony do komory nabojowej. - Nie powinien tam być. Kiedy nic szczególnego się nie dzieje, funkcjonariusz nie ma prawa stać na posterunku z bronią gotową do wystrzału. A jeżeli jest jakieś niebezpieczeństwo, najpierw się odbezpiecza broń, potem pada komenda: "stój, kto idzie" i ewentualnie dopiero wtedy jest przeładowanie, a następnie strzał ostrzegawczy w tzw. bezpieczne miejsce. Gdy to nie przynosi skutku i występuje prawdopodobieństwo, iż osadzony komuś zagrozi albo ucieknie, dopiero wtedy możemy oddać strzał w jego kierunku - wyjaśnił.


Zobacz wideo Ojciec i syn zaatakowali nożami 47-latka. Zostali zatrzymani


"Dostał solidny opie***l"
W pewnym momencie Jarosław W. stawił się na rozmowie dyscyplinującej z jednym z wyżej postawionych przełożonych. - Mówiąc wprost, dostał solidny opie***l. Nerwowo się tłumaczył, iż wcale nie bawi się bronią. Usłyszał, iż jeżeli sytuacja jeszcze raz się powtórzy, będzie wszczęte postępowanie - powiedział. Po pół roku służby Jarosława W. odsunięto od broni. Miał pilnować porządku na spacerniaku, jednak potrafił tam zostawić osadzonych i zniknąć. Rozmówca Wirtualnej Polski podkreślił również, iż po tym, co wydarzyło się w Krakowie, czuje złość na siebie, iż nie zrobił nic więcej. - Moim zdaniem w Katowicach zbagatelizowano sprawę Jarosława. Trzeba było go surowo ukarać po pierwszych niepokojących sygnałach. Mocno nim wstrząsnąć. Mam poczucie, iż można było na tym polu zrobić więcej - stwierdził.
Tragiczna śmierć lekarza w Krakowie
Do ataku doszło we wtorek (29 kwietnia) przed południem. Napastnik wtargnął do gabinetu lekarskiego i zadał lekarzowi od kilkunastu do kilkudziesięciu ciosów nożem. O życie medyka walczyło ponad 20 osób, jednak nie udało się go uratować. - Nikt nie spodziewał się takiego ataku, w miejscu, które jest dedykowane do tego, by ratować ludzi, a nie do tego, by ludzie tu ginęli - powiedział dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie Marcin Jędrychowski. Nożownik był byłym pacjentem lekarza, niezadowolonym z efektów leczenia. - Miał operację ręki, dwa lata temu, łokcia. Potem było z nim coraz gorzej i gorzej, i psychicznie, i fizycznie. Ja w to nie wierzyłem, ale on uważał, iż został zakażony jakimś wirusem. Mówił, iż ten lekarz celowo mu coś zrobił - powiedział ojciec 35-latka. W środę napastnik usłyszał zarzuty zabójstwa lekarza i usiłowania uszkodzenia ciała pielęgniarki.Czytaj także: Nowe fakty ws. zabójstwa 16-letniej Mai. 17-latek zatrzymany na wycieczce szkolnej.Źródło: Wirtualna Polska
Idź do oryginalnego materiału