Żołnierz, który w środę w Mielniku (woj. podlaskie) oddał strzały w kierunku cywilnego samochodu, został zawieszony i grozi mu wydalenie ze służby. Mężczyzna był nietrzeźwy. Badanie wykazało blisko 2 promile alkoholu w organizmie. 25-latek może odpowiadać za usiłowanie zabójstwa.
Żołnierz, który wczoraj (1 stycznia) w Mielniku oddał strzały w kierunku cywilnego auta, został zawieszony, grozi mu wydalenie ze służby - poinformował w czwartek PAP rzecznik Bezpiecznego Podlasia ppłk Kamil Dołęzka. Podkreślił, iż ten incydent "kładzie się cieniem" na pracy żołnierzy przy polsko-białoruskiej granicy.
Prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie. Dotyczy ono m.in. usiłowania zabójstwa i przekroczenia uprawnień. Żołnierz oddał kilkadziesiąt strzałów w kierunku cywilnego auta, którym jechał ojciec z nastoletnią córką, po czym ukrył się w pobliskim lesie.
"Z pewnością będzie usunięty z szeregów Wojska Polskiego, bo dla takich osób nie ma tutaj miejsca - raz, iż nie ma miejsca dla osób, które stanowią zagrożenie dla siebie samych i dla osób trzecich, ale też i dla takich, które - będąc w mundurze - spożywają alkohol" - zaznaczył rzecznik.
Ppłk Dołęzka dodał, iż - w ramach działań zaradczych w związku z wydarzeniami w Mielniku - odbyły się już spotkania przedstawicieli wojska z wójtem tej gminy i z dyrekcją miejscowej szkoły (do której uczęszcza dziewczyna, która jechała z ojcem ostrzelanym samochodem), by podkreślić, iż żołnierze nie stanowią żadnego zagrożenia, a mieszkańcy mogą czuć się bezpiecznie.
W czwartek zostało w tej sprawie wszczęte śledztwo. Czynności z zatrzymanym planowane są na godziny popołudniowe, gdy mężczyzna wytrzeźwieje - poinformował PAP rzecznik stołecznej prokuratury okręgowej Piotr Antoni Skiba. Prowadzący to śledztwo dział ds. wojskowych Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ, który nadzoruje czynności w tej sprawie, podlega formalnie Prokuraturze Okręgowej w Warszawie.
Żołnierz użył ostrej amunicji, nikt nie doznał obrażeń wskutek użycia przez niego broni. Badanie wykazało u niego blisko 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu.
Okoliczności zdarzenia wyjaśnia Żandarmeria Wojskowa pod nadzorem prokuratury. "W grę wchodzić może wypełnienie znamion różnych przestępstw. Postępowanie co do zasady prowadzone jest w kierunku usiłowania zabójstwa, czyli zbrodni zagrożonej karą więzienia - od lat 15 do dożywocia. Ewentualnie wchodzi też w grę przekroczenie uprawnień i groźby karalne" - dodał prok. Skiba. Niewykluczone, iż - po postawieniu zarzutów - śledczy skierują do sądu wniosek o areszt tymczasowy.
Prokurator powiedział też, iż według dotychczasowych ustaleń, żołnierz oddał kilkadziesiąt strzałów z broni palnej. "Nie mniej niż 65" - zaznaczył.
Kilkadziesiąt strzałów
Żołnierz zatrzymał na drodze samochód cywilny, którym jechały dwie osoby - kierowca i jego córka, siedząca na fotelu pasażera obok. "Dziewczyna uciekła z samochodu, ojciec w pewnym momencie ruszył, żeby uciec przed tym żołnierzem, który go zatrzymywał. Gdy odjeżdżał, w kierunku samochodu został oddany co najmniej jeden strzał, który trafił m.in. w siedzenie pasażera, które było puste" - opisał prok. Skiba. Był to strzał od tyłu auta, w kierunku odjeżdżającego pojazdu.
"To cud, iż ojcu i 13-letniej córce, którzy jechali ostrzelanym przez pijanego żołnierza Volkswagenem Golfem, nic się nie stało. Fotele na tylnym siedzeniu zostały kilkukrotnie przestrzelone. Na jednym z nich chwilę wcześniej siedziała nastolatka, która uciekła z auta w popłochu, gdy żołnierz otworzył ogień" - ustalili dziennikarze RMF FM, którzy dodali, iż wojskowy "opróżnił niemal cały magazynek karabinu".
Ppłk Kamil Dołęzka powiedział PAP, że to 25-letni szeregowiec 3 Batalionu Strzelców Podhalańskich, który do dobrowolnej, zasadniczej służby wojskowej wstąpił w kwietniu 2024 roku, a na granicy pełni służbę od początku grudnia. Dodał, iż z rozmów z jego przyłożonymi wynika, iż nie było wcześniej "symptomów dziwnego zachowania" tego żołnierza. "Żołnierz zdyscyplinowany i spokojny" - ocenił Dołęzka.
Źródło: RMF24.pl / PAP