

- Funkcjonariusze CBŚP i KAS zatrzymali w środę 10 influencerów i celebrytów, dziennikarzy sportowych i motoryzacyjnych oraz uczestników i organizatorów mieszanych sportów walki
- Jak ustalił Onet, siłowe i dynamiczne wejście służb do mieszkań miało miejsce tylko w dwóch przypadkach
- — Istniało podejrzenie, iż wskazane osoby mogłyby zacząć niszczyć dowody oraz próbować kontaktować się z innymi zatrzymywanymi – podkreśla w rozmowie z Onetem Paweł Żukiewicz z CBŚP
- — Braliśmy także pod uwagę fakt, iż to fighterzy MMA. Nie chcieliśmy sprawdzać ich umiejętności, chodziło po prostu o zminimalizowanie ich ewentualnego oporu — dodaje
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
Nie milkną echa zatrzymania przez funkcjonariuszy CBŚP i KAS grupy osób zamieszanych w wyłudzanie podatku VAT i organizowanie nielegalnych loterii internetowych. To kontynuacja tzw. afery Buddy, który został zatrzymany w ubiegłym roku za nielegalne działania gospodarcze, w tym wystawianie fałszywych faktur VAT i pranie pieniędzy.
Dynamiczna akcja służb i siłowe wejście do domów influencerów
W ostatnią środę w ręce służb wpadło 10 kolejnych osób, w tym dziennikarze sportowi i motoryzacyjni, uczestnicy i organizatorzy mieszanych sportów walki oraz influencerzy. Sebastian K., Adam K., Michał P., Michał B., Wojciech G., Krzysztof R., Adam Z., Szymon K., Robert M. i Lexy C. zostali przewiezieni do zamiejscowego wydziału Prokuratury Krajowej w Szczecinie.
Tam usłyszeli m.in. zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, której celem było organizowanie zbiorowego uczestnictwa w grach losowych, będących w istocie grami hazardowymi, a także wyłudzanie podatku VAT oraz prania brudnych pieniędzy i fałszowania dokumentów.
Dziś CBŚP i KAS pokazały na swoich stronach i oficjalnych profilach w serwisach społecznościowych nagrania z przeprowadzonej akcji zatrzymań. Na jednym z nich widać, jak uzbrojeni po zęby funkcjonariusze wczesnym rankiem podkradają się pod dom, a po chwili wyważają drzwi, wrzucają granaty hukowe i wchodzą do środka. Następnie widać leżącego na ziemi mężczyznę bez koszulki, którego mundurowi skuwają kajdankami i wyprowadzają.
W przestrzeni publicznej pojawiły się pytania, czy rzeczywiście była konieczność takiego siłowego wejścia do miejsc zamieszkania zatrzymanych. Zwłaszcza, iż niektórzy z nich już się do tego odnieśli (wszyscy, są już na wolności, bo po przesłuchaniu prokurator zastosował wobec nich wolnościowe środki środki zapobiegawcze w postaci: poręczeń majątkowych od 200 tys. do 1 mln zł, dozory policji oraz zakazy kontaktowania się z pozostałymi osobami).
„Psioka mi wystraszyliście panowie, wystarczyło dryndnąć”
„Nazywam się Wojciech Gola i oficjalnie wyrażam zgodę na udostępnienie mojego wizerunku oraz pełnych danych osobowych. Odpowiadając na liczne pytania: pulsometr przez cały czas działa, ale był poddany ciężkiej próbie . Dziękuję bardzo za liczne słowa wsparcia” – napisał Wojciech Gola. „”Psioka mi wystraszyliście panowie, wystarczyło dryndnąć” – napisał w kpiącym tonie Michał B., ps. Boxdel.
O powód zastosowania takiego właśnie sposobu działania zapytaliśmy CBŚP. – Wszystkie nasze czynności przeprowadziliśmy o tej samej porze, około godz. 6 rano, ale wejście dynamiczne zastosowaliśmy tylko w dwóch przypadkach. Chodziło o to, iż istniało uzasadnione podejrzenie, iż wskazane osoby mogłyby zacząć niszczyć dowody w sprawie oraz próbować kontaktować się z innymi zatrzymywanymi, a to mogłoby utrudnić nasze czynności – podkreśla w rozmowie z Onetem Paweł Żukiewicz z CBŚP.
— Braliśmy także pod uwagę fakt, iż są to fighterzy MMA. Nie chcieliśmy sprawdzać ich umiejętności, chodziło po prostu o zminimalizowanie ich ewentualnego oporu. Nasze działania nie odbiegały jednak od standardów i były podobne do tych stosowanych w innych tego typu akcjach, czyli wejście do lokalu, zatrzymanie osoby, przeszukanie mieszkania i doprowadzenie zatrzymanego do prokuratury – dodaje nasz rozmówca.
— W pozostałych przypadkach nie było problemów z zatrzymaniami pozostałych ośmiu osób. zwykle stosowały się do poleceń funkcjonariuszy i same otwierały drzwi po naszych wezwaniach – zaznacza Paweł Żukiewicz.
Nikt nie odpowiadał na wezwanie, więc użyli drabiny
Można jednak odnieść inne wrażenie po obejrzeniu nagrania z akcji, zamieszczone z kolei w sieci przez Krajową Administrację Skarbową. Widać na nim, jak funkcjonariusze tej służby podstawiają drabinę pod płot jednej z posesji i dopiero z jej pomocą dostają się na jej teren.
— Nasze działania zależą od trybu realizacji postanowienia. Generalnie podczas tej akcji zatrzymań nikt nie stawiał oporu. Nie było prób ucieczki czy utrudniania naszych czynności w inny sposób – zapewnia w rozmowie z Onetem asp. Justyna Pasieczyńska, rzeczniczka KAS.
— Czasem jednak, o ile ktoś nie odpowiada na wezwanie do otwarcia przez domofon, nie możemy czekać i musimy stosować określone metody. Tak właśnie było w przypadku udokumentowanym na tym nagraniu – podkreśla Justyna Pasieczyńska.
Prokuratura oszacowała osiągnięte przez podejrzanych korzyści z popełnionych przestępstw na łączną kwotę ponad 20 mln zł. — W trakcie czynności dokonano blokad 30 rachunków bankowych należących do podejrzanych, jak i reprezentowanych przez nich spółek na łączną kwotę 7,5 mln zł, jak również zabezpieczono mienie: 17 samochodów, biżuterię i zegarki o łącznej wartości 500 tys. zł oraz gotówkę w kwocie 500 tys. zł – wylicza prok. Katarzyna Calów-Jaszewska z Działu Prasowego Prokuratury Krajowej.
Wszyscy podejrzani nie przyznali się do popełnienia zarzucanych im czynów i złożyli wyjaśnienia tylko częściowo zgodne z ustalonym przez śledczych stanem faktycznym.