Zapomniani bohaterowie wąskotorowej historii Bydgoszczy

1 tydzień temu

Bydgoska Kolej Powiatowa była jedną z wielu wąskotorówek, jakie funkcjonowały niegdyś w każdym zakątku kraju. Tutaj jednak wydarzyło się coś, co sprawiło, iż o bydgoskiej „ciuchci”, jak ją pieszczotliwie nazywali pasażerowie, zrobiło się głośno w całej Polsce.

Trasa z Bydgoszczy do Koronowa stała się powszechnie rozpoznawalną atrakcją turystyczną, która od lat 30. XX wieku przyciągała tłumy pasażerów. Oczywiście nie bez znaczenia były walory przyrodnicze tego 25-cio kilometrowego odcinka. Przez większość drogi podróżnym towarzyszyła bowiem malownicza rzeka Brda. Pod samym Koronowem pociąg przekraczał ją przejeżdżając po jednym z najwyższych mostów kolei wąskotorowej w Europie. Niemal na każdej stacji znajdowały się restauracje, kąpieliska i różnego rodzaju miejsca rekreacji, które prześcigały się w oferowaniu turystom co rusz to nowych atrakcji. Po drodze znajdowało się też oblegane przez kuracjuszy, jedno z najlepszych Polsce uzdrowisk: sanatorium w Smukale. Ponadto w Bydgoskiej Kolei Powiatowej wprowadzono interesujące i nowatorskie rozwiązania w transporcie kajaków. Pamiętajmy, iż wówczas kajakarstwo należało do niezwykle popularnych sposobów rekreacji. Tutaj wprowadzono specjalne wagony do transportu wodniackiego sprzętu, a do tego wprowadzono na tory także coś, co w tamtych czasach było absolutnym novum na wąskich torach, a mianowicie wagony motorowe.

Wszystko to sprawiało, iż bydgoska kolejka, zwłaszcza w okresie letnim, była wręcz oblegana, a o Bydgoszczy, za sprawą „ciuchci” zrobiło się głośno. Nie wydarzyło się to jednak samo. Warto poznać postaci, które stały za tym niewątpliwym osiągnięciem.

Mowa tu przede wszystkim o inżynierze Ottonie Zgirskim, absolwencie Politechniki Lwowskiej, który w latach 1932–1948 (z wykluczeniem lat wojny 1939–1945), pełnił funkcję dyrektora Bydgoskiej Kolei Powiatowej. Jako pierwszy dostrzegł potencjał drzemiący w wąskotorowej trasie z Bydgoszczy do Koronowa i wykorzystał go przekuwając w absolutny sukces. Zgirski, pełniąc swą funkcję, zaangażował się jednocześnie w działalność Bydgoskiego Związku Popierania Turystyki, co nie pozostaje bez związku z faktem, iż w tym właśnie czasie notuje się rekordowe przewozy i niezwykle silną promocję wąskotorowych podróży w lokalnej prasie. Organizowano różnego rodzaju wydarzenia, w których jedną z atrakcji była podróż kolejką, czasem przy akompaniamencie orkiestry i wieloma niespodziankami. Mnożyły się pociągi specjalne, pociągi popularne, pociągi dla poszczególnych grup zawodowych, jadących na obchody swojego święta i wiele innych, a o każdym takim wydarzeniu rozpisywała się lokalna prasa. Również wprowadzenie do ruchu wyprodukowanych specjalnie dla Bydgoszczy wagonów motorowych, było zasługą dyrektora Zgirskiego.

W tamtym czasie wszędzie na kolei, zarówno tej dużej, jak i małej, funkcjonowała trakcja parowa, a tu nagle pojawiło się coś tak wyjątkowego, jak wąskotorowe motorówki: maszyny, które zupełnie inaczej wyglądały, inaczej działały, zapewniały zupełnie inny komfort podróży, a do tego poruszały się znacznie szybciej. Coś takiego nie mogło pozostać niezauważone i niedługo oczy nie tylko podróżnych, ale także oczy dyrektorów innych kolejek powiatowych, zwrócone pozostawały na Bydgoszcz. To zresztą także potrafił umiejętnie wykorzystać dyrektor Zgirski, bo doprowadził do ogólnopolskiego zjazdu wszystkich dyrektorów kolei wąskotorowej, zorganizowanego właśnie w Bydgoszczy. Trzeba przyznać, iż Otton Zgirski był swego rodzaju wizjonerem, także z tego względu, iż potrafił sprawić, iż o czymś tak wówczas prozaicznym, jak kolej wąskotorowa rozpisywały się nie tylko lokalne media. Wciąż dostarczał nowych powodów, by pojawiło się jakieś interesujące doniesienie prasowe dotyczące kolejki, a to sprawiało, iż cieszyła się ona niesłabnącym powodzeniem i solidnie ugruntowała swoją pozycję na wąskotorowej mapie Polski.

Niestety praca w służbie BKP kończy się dla Zgirskiego w przykrych okolicznościach w 1948 roku. Wówczas to w wyniku donosu agenta o pseudonimie „Orzeł Biały”, dyrektor Zgirski, wraz zawiadowcą stacji Bydgoszcz Szczepanem Boińskim oraz kilkoma innymi współpracownikami, zostaje aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa pod różnymi zarzutami niegospodarności i działania na szkodę BKP. Brutalne śledztwo, które Zgirski spędził w ubeckim więzieniu, nie potwierdziło postawionych zarzutów i z braku dowodów sprawę ostatecznie umorzono. Mimo to Ottona Zgirskiego zmuszono do rezygnacji z pracy i opuszczenia mieszkania służbowego, a ostatecznie także i Bydgoszczy. Odnoszący wcześniej spektakularne sukcesy dyrektor, z więzienia wyszedł jako szkielet i trudny do rozpoznania wrak człowieka. Przeniósł się do Piaseczna i zmagając się z dużymi problemami zdrowotnymi po ubeckich torturach, pracował w biurze projektowym w Warszawie. Zmarł w w 1961 roku w stolicy, gdzie też został pochowany. Do dziś władze Bydgoszczy w żaden sposób nie upamiętniły Ottona Zgirskiego i jego ogromnego wkładu w rozwój miasta i zapoczątkowanie czegoś, co w tej chwili nazywane jest turystyczną promocją regionu.

W tym samym czasie wyróżniającą się w historii „ciuchci” postacią był także Szczepan Boiński, który w latach 30. sprawował funkcję sekretarza dyrekcji BKP, a od 1945 roku zawiadowcy stacji w Bydgoszczy. Pracę na kolejce rozpoczynał od najniższych stanowisk już jako szesnastolatek w 1920 roku. Okazał się doskonałym organizatorem i wraz z Ottonem Zgirskim stanowili świetnie uzupełniający się duet, który wąskotorówce nadał zupełnie nową jakość. W czasie wojny przez cały czas pracował na BKP, ale na podrzędnych stanowiskach. We wrześniu 1939 roku Szczepan Boiński aktywnie włączył się w działania kolejowego ruchu oporu, biorąc udział w zaminowywaniu mostów kolejowych. W 1948 roku, wraz z Ottonem Zgirskim został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa pod zarzutem działania na szkodę BKP. Po rocznym śledztwie, które zarzutów nie potwierdziło, sprawę umorzono. Mimo to Boiński został zmuszony do rezygnacji z pracy. Przy tej okazji warto przytoczyć poruszające wspomnienia Pani Anny Strach – córki Szczepana Boińskiego, która opisała okoliczności aresztowania ojca:

21 marca 1948 roku został (Szczepan Boiński) w sposób okrutny i bezpodstawnie aresztowany późnym wieczorem przez trzech funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. Z mieszkania zrobili pobojowisko(…) Oczywiście mieszkanie służbowe w gmachu dworca kolejki przy ul. Grunwaldzkiej 80/2 musieliśmy opuścić w bardzo krótkim czasie. Zostałyśmy z matką bez dachu nad głową i bez pieniędzy, bo pensja ojca została wstrzymana (…) Potem szok – ślad po ojcu zaginął(…), wędrówka od aresztu do aresztu UB. Wszędzie okłamywano nas, iż nie ma takiego więźnia. Trwało to około miesiąca(…) Zupełny przypadek sprawił, iż znalazł się w areszcie przy ul. Chodkiewicza (w Bydgoszczy)(…) Więziono go w piwnicach, upokarzano, bito, o czym świadczyła zakrwawiona bielizna(…) Ojciec wraz ze swymi kolegami został zwolniony bez orzeczenia winy. Nikt go nie przeprosił ani nie zapłacił odszkodowania. Wyszedł wrak człowieka bez pracy, pieniędzy i mieszkania. Zapadł na zdrowiu(…)

Szczepan Boiński do końca życia zmagał się z problemami zdrowotnymi spowodowanymi śledztwem UB. Długo też nigdzie nie chciano dać mu pracy. W końcu znalazł zatrudnienie w Biurze Zbytu Płyt i Sklejek „Płytozbyt”. Zmarł w 1990 roku w Bydgoszczy i pewnie, poza najbliższą rodziną, nikt nie widział o tym, jak wielkie zasługi położył w turystyczny rozwój miasta i kolei wąskotorowej.

Dopiero niedawno powstałe książki: „Mała kolejka. Trasa Bydgoszcz-Koronowo” oraz „Mała ciuchcia. Wielka przygoda Zuzi i Szymka”, pozwoliły szerzej poznać niezwykle barwną historię Bydgosko-Wyrzyskiej Kolei Powiatowej. Publikacje wydobywają także z zapomnienia właśnie takie postaci, jak Otton Zgirski czy Szczepan Boiński, których niestety w historii kolei, nie tylko tej wąskotorowej, wciąż dużo jest do odkrycia.

Michał Jankowski

Idź do oryginalnego materiału