Zamknięte granice, zatrzymania i masowe deportacje. Czy Niemcy pójdą w ślady Trumpa?

6 godzin temu
Zdjęcie: Fot. REUTERS/Elizabeth Frantz


Tydzień po ataku nożownika w Aschaffenburgu niemiecki Bundestag przyjął głosami chadeków, liberałów i skrajnie prawicowej AfD uchwałę o drastycznym zaostrzeniu polityki migracyjnej. To może odmienić niemiecką scenę polityczną.
Aschaffenburg, miasto w Dolnej Frankonii, stało się w tych dniach symbolem cezury w kampanii przed wyborami parlamentarnymi w Niemczech 23 lutego, a być może i w niemieckiej polityce. 22 stycznia nożownik zaatakował w tamtejszym miejskim parku grupę przedszkolaków. Zabił 2-letniego chłopca (pochodzenia marokańskiego) oraz 41-letniego mężczyznę, który próbował powstrzymać zabójcę. Ciężko ranił trzy osoby, w tym dwuletnią dziewczynkę (pochodzącą z Syrii). Atak nożownika na małe dzieci wstrząsnął Niemcami. Na kilka zdały się jednak apele rodzin ofiar i duchownych o niewykorzystywanie tragedii w walce politycznej. Sprawcą był bowiem 28-letni chory psychicznie Afgańczyk, który powinien był zostać deportowany z Niemiec. Po tym wydarzeniu ustalony został centralny temat kampanii wyborczej: zaostrzenie polityki migracyjnej.


REKLAMA


Tym razem prym w debacie wiedzie nie tylko populistyczno-prawicowa Alternatywa dla Niemiec (AfD), która ma na sztandarach hasło "reemigracji", czyli masowych deportacji imigrantów. Show skradł jej lider chadeckiej CDU i najpoważniejszy pretendent do fotela kanclerza Niemiec Friedrich Merz. Zaproponował on pięciopunktowy plan, zakładający radykalne zmiany niemieckich przepisów dotyczących imigracji i azylu. W środę (29 stycznia), tydzień po ataku w Aschaffenburgu, uchwała w tej sprawie przeszła w Bundestagu większością zaledwie trzech głosów: za było 348 posłów, przeciw 345, a dziesięciu posłów wstrzymało się od głosu.


Zobacz wideo Niemcy są już trzeci rok w kryzysie gospodarczym


Uchwała postuluje prowadzenie stałych kontroli na granicach Niemiec ze wszystkimi sąsiadami, zakaz wjazdu dla wszystkich osób nieposiadających ważnych dokumentów podróży - również wówczas, o ile poproszą o azyl. Osoby zobowiązane do opuszczenia Niemiec miałyby być przetrzymywane w zamkniętych ośrodkach, a deportacje odbywałyby się codziennie. Chadecy chcą utworzenia federalnych centrów deportacyjnych. Przestępcy i osoby uznane za niebezpieczne, które mają nakaz opuszczenia Niemiec, powinny przebywać w areszcie deportacyjnym tak długo, jak będzie to konieczne: czyli do czasu, aż dobrowolnie wyjadą z Niemiec albo zostaną deportowani.
W głosowaniu przepadł za to drugi projekt uchwały Bundestagu, także autorstwa chadeków, który dotyczył wzmocnienia bezpieczeństwa wewnętrznego. Proponował m.in. minimalne okresy przechowywania adresów IP, więcej uprawnień dla śledczych w zakresie wykorzystania technologii, jak na przykład elektroniczne rozpoznawanie twarzy, poprawę wymiany danych między organami bezpieczeństwa, służbami wywiadowczymi i surowsze kary za ataki na funkcjonariuszy policji, służby ratunkowe i pomocników.
Z kolei w piątek, 31 stycznia, odbędzie się głosowanie nad nową ustawą o ograniczeniu napływu imigrantów zgłoszoną jeszcze we wrześniu ub. roku przez CDU/CSU. Nowe przepisy mają na celu zakończenie łączenia rodzin uchodźców, objętych tzw. ochroną uzupełniającą. Policja federalna ma być upoważniona do podjęcia działań w celu zakończenia ich pobytu w Niemczech. Prawdopodobnie ustawa przejdzie przy poparciu skrajnej AfD.


Przerwana "zapora ogniowa" przeciw AfD
"Powiało Donaldem Trumpem" - komentowała w minionych dniach niemiecka prasa, porównując pomysły Merza do antyimigracyjnej polityki nowego prezydenta USA. Rządzący w Niemczech Zieloni i socjaldemokraci zarzucili Merzowi złamanie tabu. Także przedstawiciele Kościołów ewangelickiego i katolickiego w Niemczech ostro skrytykowali we wspólnym liście postulaty frakcji CDU/CSU. A demonstracje przeciwko skrajnej prawicy wymierzone są już nie tylko w AfD, ale i we Friedricha Merza.
Nie chodzi tylko o radykalizm jego pomysłów, ale także o to, iż chadecki kandydat na kanclerza dopuścił możliwość głosowania ramię w ramię z izolowaną na scenie politycznej AfD. Ta skrajnie prawicowa partia poparła pięciopunktowy plan lidera chadeków. Wprawdzie uchwała nie jest wiążącym prawem, ale pokazuje, iż w parlamencie jest większość dla radykalnego zwrotu ws. polityki azylowej.
Dla SPD i Zielonych postawa Merza oznacza złamanie danego słowa oraz naruszenie "zapory ogniowej", utworzonej przez demokratyczne partie wokół AfD. - Ile warte pozostało wasze słowo? - pytał w środę podczas debaty w Bundestagu kanclerz Olaf Scholz, zwracając się do chadeków. Zarzucił im otwieranie furtki dla koalicji z AfD w przyszłości. - Dopuszczacie poparcie waszych wniosków przez tych, którzy zwalczają naszą demokrację. To niewybaczalny błąd - mówił.


Złamanie konstytucji i prawa UE
Według Scholza antyimigracyjny plan lidera CDU jest niezgodny zarówno z niemiecką konstytucją, jak i z prawem europejskim. - Tylko Viktor Orban odważył się dotąd złamać to prawo - przekonywał Scholz. Jego zdaniem propozycje Merza to pozorne rozwiązania, które godzą w państwo prawa.


Kanclerz zwrócił uwagę, iż zarówno tragedia w Aschaffenburgu, jak i niedawny atak na jarmark świąteczny w Magdeburgu czy także wrześniowy atak nożownika w Solingen - gdzie sprawcami także byli imigranci - mogły zostać udaremnione, gdyby skutecznie egzekwowano obowiązujące już w Niemczech prawo. - To wymaga poprawy - przyznał Scholz.
Merz odpowiadał, iż europejskie prawo w dziedzinie azylu jest "dysfunkcjonalne", a wiele innych państw UE podejmuje działania, jakie on proponuje. Powołał się na artykuł 72. Traktatu o UE, który daje prawu krajowemu prymat w przypadku zagrożenie porządku i bezpieczeństwa wewnętrznego. - Co ma się w Niemczech jeszcze wydarzyć? Ile ludzi musi jeszcze zostać zamordowanych? Ile dzieci musi paść ofiarą takich aktów przemocy, aby uznał pan, iż chodzi tu o zagrożenie bezpieczeństwa publicznego? - pytał Merz kanclerza.
- Jesteśmy to po prostu winni ludziom w tym kraju, a zwłaszcza ofiarom aktów przemocy z ostatnich miesięcy, aby podjąć każdą próbę ograniczenia nielegalnej imigracji, zatrzymać osoby z nakazem wyjazdu i wreszcie je deportować - dodał. Lider chadeków przyznał, iż poparcie AfD dla jego propozycji to dla niego "wielki dyskomfort". - Ale propozycje nie są złe tylko dlatego, iż popierają je niewłaściwe osoby - dodał, obiecując, iż uczyni wszystko, by radykałowie nie doszli w do władzy w Niemczech.


AfD: Polityczna zmowa kartelowa
Takie wypowiedzi o imigracji i granie emocjami były dotychczas specjalnością AfD, która teraz triumfuje i liczy na koniec "zapory ogniowej" i izolacji ugrupowania. Kandydatka AfD na kanclerza Alice Weidel wezwała Friedricha Merza, by przestał "przymilać się do SPD i Zielonych" jako potencjalnych koalicjantów i nawiązał współpracę z jej partią. W przeciwnym razie nic się nie zmieni w sprawie polityki migracyjnej. - Dopóki będziecie się trzymać waszej "zapory ogniowej", dopóty będą kolejne jej ofiary - powiedziała. Jej zdaniem tzw. zapora ogniowa przeciwko AfD, to nic innego jak "polityczna zmowa kartelowa", która oznacza wykluczenie milionów wyborców. AfD jest w tej chwili drugą, po CDU/CSU, siłą polityczną w Niemczech, z około 20-procentowym poparciem.


Pomimo takich notowań AfD nie wyjdzie z izolacji po najbliższych wyborach w Niemczech. Jednak antyimigracyjna szarża Merza i oskarżenia o flirt ze skrajną prawicą na pewno utrudnią mu znalezienie koalicjanta wśród demokratycznych partii, o ile - zgodnie z oczekiwaniami - chadecy wygrają wybory do Bundestagu. SPD i Zieloni liczą też na dodatkowy efekt mobilizacji wśród swojego elektoratu. Komentatorzy przewidują, iż w najgorszym scenariuszu w Niemczech po wyborach może dojść do blokady obozu demokratycznego - jak niedawno w Austrii, co umożliwić może tamtejszej skrajnej prawicy dojście do władzy.
Najnowszy sondaż ośrodka YouGov pokazuje, iż na trzy i pół tygodnia przed wyborami CDU/CSU ma 29 proc. poparcia (o 1 punkt procentowy więcej niż w poprzednim sondażu), zaś na drugim miejscu jest AfD z 23-procentowym poparciem (zyskała aż 4 punkty procentowe). Socjaldemokratyczna Partia Niemiec kanclerza Scholza mogłaby liczyć na 15 proc. (minus 4 punkty). Drugi potencjalny koalicjant dla chadeków, partia Zielonych ma w sondażu YouGov 13 proc. (minus 2 punkty). Liberalna FDP uzyskałaby 3 proc. i nie weszłaby do Bundestagu. Lewicy sondaż daje 5 proc. poparcia, a Sojuszowi Sahry Wagenknecht (BSW) - 6 proc.
Idź do oryginalnego materiału