Z życia wzięte. "Matka miała mnie wspierać w najtrudniejszym momencie": Zamiast tego ukradła mi córkę i zrobiła ze mnie potwora
Że jeżeli świat się zawali, to właśnie ona poda mi rękę. Kiedy zostałam samotną matką, byłam pewna, iż mnie wesprze. Tymczasem to ona zadała mi cios, którego nigdy się nie spodziewałam.
Mój partner odszedł, zanim córka skończyła pół roku. Zostałam sama – bez pieniędzy, bez wsparcia, z dzieckiem, które płakało po nocach. Byłam młoda, niedoświadczona i zagubiona. Zamiast rady i pocieszenia, matka patrzyła na mnie chłodno.
– Ty sobie nie poradzisz – powiedziała pewnego dnia. – Nie pozwolę, żebyś zmarnowała życie i krzywdziła dziecko swoją nieudolnością.
Zanim zdążyłam zrozumieć, co się dzieje, zgłosiła sprawę do opieki społecznej. Powiedziała, iż jestem nieodpowiedzialna, iż nie potrafię zająć się własnym dzieckiem.
Pewnego dnia wróciłam z pracy dorywczej, a w mieszkaniu było pusto. Łóżeczko stało, ale moja córeczka zniknęła. Matka zabrała ją do siebie. Twierdziła, iż to dla dobra dziecka, iż „tam będzie miała wszystko”.
Stałam na środku pustego pokoju i czułam, jak moje serce pęka na kawałki.
– Jak mogłaś?! – krzyczałam, kiedy spotkałyśmy się twarzą w twarz. – To moja córka, nie twoja!
– To dziecko potrzebuje stabilności, a nie twoich łez – odpowiedziała chłodno. – Lepiej, żebyś zaczęła układać swoje życie.
Zaczęła robić wszystko, by postawić mnie w złym świetle. Rozpowiadała po rodzinie, iż jestem nieudacznicą, iż dziecko u mnie cierpi. W oczach innych przestałam być matką – byłam „problemem”, którego się pozbyła.
Córka dorastała w jej domu, słysząc, iż babcia jest wybawieniem, a ja – porażką.
Dziś walczę o odzyskanie córki, choć wiem, iż szkody są ogromne. Najbardziej boli mnie, iż to nie obcy człowiek, nie były partner, ale własna matka odebrała mi prawo do bycia matką.
Miłość, która miała chronić, zamieniła się w nóż wbity prosto w serce.