Z przymrużonym okiem kapitana Klepczyńskiego – Fajerwerki

10 miesięcy temu
Zdjęcie: Z przymrużonym okiem kapitana Klepczyńskiego – Fajerwerki


Z przymrużonym okiem kapitana Klepczyńskiego — Fajerwerki. To kolejny z cyklu artykuł autorstwa pracującego emeryta wojskowego zamieszkałego w Mławie – jak nam się przedstawił kpt. rez. Karol Klepczyński. Tym razem postanowił się z nami podzielić opinią na temat fajerwerków. Zachęcamy do lektury i nadsyłania tekstów. Redakcja zastrzega sobie prawo publikacji wybranych materiałów.

„Rezygnacja przez miasta z jednego, profesjonalnego pokazu fajerwerków dla mieszkańców jest tylko działaniem pozornym. Likwiduje się jeden, a na setki przymyka oko. Podobnie jak z prohibicją w godzinach nocnych. Ogranicza się sprzedaż alkoholu w nocy, a sprzedaje się go w „setkach” i dziesiątkach różnych smaków, aby zachęcić i ułatwić spożycie.

Z fajerwerkami jest podobny problem. Gdyby mieszczanie wiedzieli, iż w konkretnym miejscu i o konkretnej godzinie odbędzie się jeden profesjonalny i bezpieczny pokaz sztucznych ogni, to prawdopodobnie wielu zwolenników takiej rozrywki udałoby się na większe i lepsze widowisko, niż jest w stanie samemu stworzyć. Przy okazji zaoszczędziliby kilka złotych. Natomiast przeciwnicy fajerwerków i właściciele zwierząt wiedzieliby jakiego miejsca unikać.

W Polsce sytuacja wygląda trochę dziwnie. Zgodnie z prawem w miejscu publicznym nie wolno palić papierosów ani spożywać alkoholu. Odpalać petardy możemy wszędzie: na trawniku, chodniku, uliczce osiedlowej czy strzelać z balkonu w kierunku wrogiego okrętu pirackiego – bloku sąsiadów. Tak wygląda praktyka. Teoretycznie używanie środków pirotechnicznych jest zabronione przez cały rok z wyjątkiem dwóch znanych wszystkim dni.

W imieniny Sylwestra i Nowy Rok wokół nas panuje bezprawie. Każdy może strzelać gdzie chce i z czego chce. Nikt nad tym nie panuje. A gdyby zakazać używania środków pirotechnicznych przez indywidualnych użytkowników takiej rozrywki? Zamiast odwoływać pokazy publiczne w miastach? Można próbować zlikwidować całkowicie odpalanie sztucznych ogni ale o ile na coś jest popyt, to nigdy nie da się tego zupełnie wykluczyć. Lepiej to okiełznać, poskromić i utrzymać w realnych ryzach.

Przez dwa dni wielu ludzi boi się wyjść z psem na spacer, bo w każdej chwili nie wiadomo skąd może pojawić się huk, błysk bezpośrednio przy nich i nie będą w stanie na to nic poradzić. Można teoretycznie oskarżyć o wykroczenie polegające na zakłócaniu ciszy, spokoju i porządku publicznego. Jest to czyn ścigany na podstawie zgłoszenia osoby pokrzywdzonej. Raczej trudne do wykonania. Rozumiem, iż w takim stanie prawnym policja nie może reagować z własnej inicjatywy. Sprawca gwałtownie zniknie, a my nie znając jego personaliów, możemy tylko pogawędzić sobie z wezwanym patrolem.

Karalne jest podobnież używanie środków pirotechnicznych pod wpływem alkoholu. Daje to możliwości służbom mundurowym? Niech znajdzie się taki, który w noc sylwestrową znajdzie wystarczającą ilość policjantów, którzy by interweniowali w każdym miejscu, gdzie ewidentnie odpala petardy osoba pijana. Nie ma szans. A miejsca, gdzie istnieje podejrzenie o działania pod wpływem wody ognistej? Chyba należą do nich wszystkie, gdzie używa się o północy sztucznych ogni. Niewykonalne.

Istnieją walory wizualne fajerwerków i z tym nie da się dyskutować. Przyznaję, iż nie chciałbym aby zniknęły z naszej rzeczywistości, ale sądzę, iż wymagają jakiś działań prawnych na szczeblu ogólnokrajowym. I tu zaczynam się bać, bo aktualnie sejmujący wspominają o odmrożeniu jakiejś ustawy sprzed kilku lat. Oby nie było, jak to u nas w Polsce, ze skrajności w skrajność. Pokazy laserów też są ciekawe, ale to nie to samo.”

1 z 3

Autor: kpt. rez. Karol Klepczyński

Idź do oryginalnego materiału