Wyrzuciłam teściową z naszego domu i dziś, gdy wspominam tamten dzień, nie żałuję tej decyzji.
Wygnała teściowa
Nie miałam wtedy czasu w długie rozmyślania. Decyzja zapadła nagle, ale nie zrodziła się z gniewu, ale z bólu, rozczarowania i zmęczenia, które kumulowały się przez lata. Wyrzuciłam teściową z naszego domu i dziś, gdy o tym mówię, nie czuję wyrzutów sumienia.
Nazywam się Anna. Mam trzydzieści sześć lat. Razem z mężem, Wojtkiem, budowaliśmy naszą małą rodzinę: trójkę dzieci jedyną córkę, Zosię, oraz bliźniaków, Kacpra i Jakuba. Życie nie było łatwe, ale pełne miłości i wzajemnego wsparcia. Byliśmy szczęśliwi, aż do dnia, gdy wszystko się zawaliło.
Wojtek zginął w wypadku samochodowym. Do dziś pamiętam ten telefon chłodny głos pracownika szpitala kazał mi natychmiast przyjechać. Gdy dotarłam na miejsce, było już za późno. W jednej chwili świat runął mi na głowę. Zostałam sama z trójką dzieci, bez oparcia, którym był mój mąż.
W tamtych dniach żal mi było teściowej, Jadwigi. Była już starsza, a samotność mogłaby ją złamać. Jadwiga miała trudny charakter: surowa, wiecznie krytykująca, czasem nie do zniesienia. Mówiłam sobie jednak: To matka Wojtka. Dla jego pamięci muszę się nią zająć, choćby to było trudne. Zaproponowałam więc, by zamieszkała z nami. Choć miała zamężną córkę, Krystynę, która mieszkała w sąsiednim mieście, nikt nie zaproponował, by się do nich wprowadziła.
Nasze wspólne życie nie było proste. Pracowałam, a na moich barkach spoczywała cała domowa odpowiedzialność: opieka nad dziećmi, sprzątanie, finanse wszystko. Pieniądze, które z trudem zarabiałam, chowałam do małej szufladki w regale. Marzyłam, by odłożyć coś na przyszłość moich dzieci.
Ale coś było nie tak. Za każdym razem, gdy sięgałam po oszczędności, brakowało części sumy. Najpierw myślałam, iż się pomyliłam. Potem podejrzewałam, iż może coś wydałam i zapomniałam. Miesiącami jednak powtarzała się ta sama sytuacja. Im więcej odkładałam, tym więcej znikało. Powoli traciłam rozum. Przez pół roku nie mogłam zrozumieć, kto to zabiera.
Aż do dnia, gdy prawda wyszła na jaw. Miałam iść do pracy, ale źle się poczułam i postanowiłam zostać w domu. Chciałam odpocząć i wyjść później. Nagle usłyszałam głos Jadwigi. Rozmawiała przez telefon. Z początku nie chciałam słuchać, ale jej podniesiony ton zmusił mnie, bym przystanęła.
Rozmawiała z jakimś mężczyzną.
Tak, już wysłałam. Pieniądze powinny gwałtownie dotrzeć. Przekaż je Krystynie. Mówiła, iż chce kupić nowe meble
W tej chwili serce zamarło mi w piersi. Wszystko stało się jasne. Pieniądze, które z trudem zbierałam, potajemnie wysyłała swojej córce, Krystynie. Pieniądze, które miały być przyszłością moich dzieci, znikały, by polepszyć życie innych.
Usiadłam i zapłakałam. Ale to nie były już łzy bezsilności, ale siły. Zrozumiałam: dość. Latami starałam się być cierpliwa, wyrozumiała, powtarzając sobie: Ona też jest matką, ona też cierpi. Ale tamtego dnia pojęłam: nie mogę pozwolić, by okradała przyszłość moich dzieci.
Gdy wyszła z pokoju, stanęłam przed nią.
Jadwigo, wszystko słyszałam. Wiem, gdzie znikały moje pieniądze.
Spojrzała na mnie zaskoczona, próbując się tłumaczyć.
Aniu, nie rozumiesz Krystyna tak wiele potrzebuje. Chciałam jej tylko pomóc.
Patrzyłam na nią twardo.
A moje dzieci? Pomyślałaś o nich? Czy uważasz, iż Wojtek, który teraz jest w niebie, chciałby, by przyszłość jego dzieci była okradana tylko dlatego, iż twoja córka chce nowe meble?
Jadwiga milczała. W jej oczach widziałam mieszaninę gniewu i wstydu. Ale dla mnie to już nie miało znaczenia. Wypowiedziałam ostatnie słowa:
Ten dom przestał być twoim miejscem. Spakuj się i wynoś.
Tamtego dnia wyrzuciłam ją z naszego domu. Może niektórzy mnie zrozumieją, może nie. Ale jestem pewna, iż postąpiłam słusznie. Nie mogłam dłużej żyć z poczuciem niesprawiedliwości. Musiałam chronić moje dzieci, ich przyszłość, ich spokój.
Od tamtej pory jestem jedynym oparciem dla rodziny. Tak, to trudne. Ale wiem jedno: jeżeli pewnego dnia Jadwiga zatęskni za wnukami i zechce ich zobaczyć, nie zabronię tego. Dzieci nie są winne naszym konfliktom. Kochają babcię i nie odbiorę im tej miłości.
Lecz moja decyzja jest ostateczna. Nigdy więcej nie pozwolę, by ktoś zabierał to, co ja i moje dzieci z takim trudem zdobywamy.
Dziś, opowiadając tę historię, chcę też usłyszeć, co myślą inni. Czy postąpiłam słusznie, wyrzucając teściową? Czy powinnam znów okazać współczucie, jak kiedyś? Ale głęboko w sercu wiem: tym razem wybrałam adekwatną drogę.