Do incydentu doszło 24 stycznia ok. godz. 18.30 na pl. Strzegomskim we Wrocławiu. Motorniczy tramwaju linii 12 zareagował agresywnie, gdy kierowca samochodu osobowego chwilowo zablokował mu przejazd, ustępując miejsca jadącej na sygnale karetce.
Według relacji świadków motorniczy zatrzymał tramwaj na środku skrzyżowania, po czym wysiadł i podszedł do auta. W ręku trzymał przedmiot przypominający broń, który skierował w stronę szyby pojazdu. Po krótkiej wymianie zdań z kierowcą wrócił do tramwaju. Obecni na miejscu świadkowie nagrywali całe zdarzenie. Jeden z nich powiadomił policję i biuro obsługi pasażera MPK Wrocław. Okazało się, iż motorniczy miał przy sobie pistolet gazowy.
Motorniczy stracił pracę. To nie koniec jego problemów
Mimo powagi sytuacji 27-letni motorniczy nie stanie przed sądem. Jak wyjaśniła portalowi TuWrocław Aleksandra Freus z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu, takie przestępstwo jest ścigane na wniosek poszkodowanego. Oznacza to, iż aby wszcząć postępowanie, kierowca musiałby złożyć zawiadomienie i zeznać, iż poczuł się zagrożony zachowaniem motorniczego.
Kierowca jednak odmówił składania zeznań i oficjalnego zgłoszenia sprawy, co uniemożliwia podjęcie dalszych kroków prawnych. Gdyby się na to zdecydował, motorniczemu groziłoby choćby kilkuletnie więzienie. Konsekwencje wobec 27-letniego motorniczego wyciągnęło za to MPK Wrocław, zwalniając go z pracy.
Jak podaje portal TuWrocław, mężczyzna może mieć jeszcze kłopoty z innego powodu. Tuż po zajściu policjanci znaleźli przy nim niewielką ilość narkotyków. Przeprowadzone badania toksykologiczne mają ustalić, czy prowadził tramwaj będąc pod ich wpływem. jeżeli wyniki to potwierdzą, mężczyzna może ponieść odpowiedzialność za prowadzenie pojazdu pod wpływem środków odurzających, za co grozi kara więzienia do trzech lat.