Wraca sprawa Lizy z Białorusi. Jej partner ujawnił, co pokazała mu policja

1 miesiąc temu
Uchodźczyni z Białorusi o imieniu Liza padała ofiarą gwałtu i napaści w centrum Warszawy. Dziewczyny nie udało się uratować. Teraz – kilka tygodni po tragedii – głos zabrał jej partner. Ujawnił, co pokazała mu policja w dniu, kiedy doszło do napaści.


Wraca sprawa Lizy z Białorusi. Jej partner ujawnił, co pokazała mu policja


Z relacji chłopaka wynika, iż w dzień tragedii obudził się o godz. 5 nad ranem i zobaczył, iż Lizy nie ma. – Zadzwoniłem na jej telefon i już wtedy nie było sygnału. No nic, pomyślałem, iż pewnie się rozładował – powiedział "Gazecie Wyborczej".

Był zestresowany i poszedłem na siłownię. – Kiedy skończyłem trening, zadzwoniła do mnie policja. Nie podali szczegółów. Zapytałem, czy z Lizą wszystko w porządku, a funkcjonariusz powiedział: Na razie tak – opowiadał.

"GW" zapytała go, czy wie, co działo się tej nocy. – Liza z koleżanką i jej znajomymi poszły do baru z karaoke na Żurawiej. Wypiła i od alkoholu zrobiła się smutna. Kiedy znajomi proponowali, żeby wzięła taksówkę, stwierdziła, iż wróci do domu komunikacją. Została zaatakowana po drodze, kilkaset metrów dalej – przekazał.

Kiedy znalazł się już na komendzie, policja pokazała mu nagranie. – Policjant pokazał mi tylko sam początek. Kiedy to włączył to... Jakby to opisać? Widzisz to i chcesz zrobić temu człowiekowi coś równie okropnego, ale wiesz, iż nie możesz. Oglądanie tego to były tortury – mówił. Lizę w szpitalu zobaczył dopiero po kilkugodzinnym przesłuchaniu.

Tragiczna śmierć Lizy w Warszawie


Do tragedii doszło w nocy z 25 na 26 lutego na klatce schodowej przy ulicy Żurawiej w Warszawie. Napastnik miał przystawić Lizie nóż do gardła i wciągnąć do bramy. Następnie dusił ją, zdarł z niej ubranie i zgwałcił. Po wszystkim zostawił ofiarę na schodach przed budynkiem i poszedł zrobić zakupy. Następnie tramwajem wrócił do domu oraz swojej partnerki.

Nagą i nieprzytomną Lizę znalazł dozorca budynku, który szedł akurat na poranną zmianę. Dziewczyna kilka dni walczyła o życie w szpitalu na oddziale intensywnej terapii. W piątek (1.03) media obiegła wiadomość o jej śmierci. Bezpośrednią przyczyną zgonu była śmierć mózgu.

Z kolei dziennikarze "Uwagi!" TVN ustalili, iż "partnerka 23-latka zeznała, iż jej chłopak był spokojnym człowiekiem, ale kiedy się kłócili, potrafił być porywczy". Po napaści na 25-letnią Lizę, kiedy wrócił do domu, powiedział jej, iż "zrobił coś strasznego, a potem, iż z kimś się pobił na ulicy".

Dziennikarze stacji próbowali z nią porozmawiać. – Nie mam czasu w tym momencie – powiedziała kobieta przez zamknięte drzwi. Z relacji stacji wynika, iż po chwili z mieszkania wyszedł mężczyzna. – Jest naprawdę w słabym stanie. Proszę, aby państwo poszli – przekazał. TVN rozmawiało jeszcze z sąsiadami 23-latka. – Żona mi mówiła, iż kiedyś słyszała, iż się tam chyba lali. On ją chyba bił – usłyszeli dziennikarze.

Idź do oryginalnego materiału