Wojna kartelowa w Sinaloa sieje strach w innych stanach kraju: „Widzi się mniej ludzi na ulicach, a firmy zamykają się wcześniej”

2 godzin temu

Oddziały SEDENA, policja stanowa i funkcjonariusze ruchu miejskiego usuwają pojazdy po konfrontacji w Culiacán w stanie Sinaloa. José Betanzos Zárate

– Przemoc ma pełny wpływ na życie ludzi. Handel powoduje straty wielomilionowe, wiele osób straciło pracę, dzieci nie chodzą do szkoły, a bez wiedzy władz wzrosła liczba kradzieży pojazdów i porwań.

Wojna między frakcjami kartelu Sinaloa rozprzestrzeniła się na inne stany na północnej granicy, gdzie Los Chapitos i mieszkańcy El Mayo Flaco , syna El Mayo Zambady, dzielili się biznesem przemytu narkotyków syntetycznych do Stanów Zjednoczonych. Walka między grupami rozbudziła w kraju gniazdo szerszeni handlu narkotykami i siała strach wśród ludności, która obawia się nowych konfrontacji w stanach Sonora, Baja California, Chihuahua i Durango. „Widzi się mniej ludzi na ulicach, a firmy zamykają się wcześniej” – mówi Eduardo López, niezależny dziennikarz z Ciudad Obregón na południe od Sonory, niedaleko Sinaloa i jednego z miast o największej liczbie zabójstw w kraju.

Konfrontacja między dziećmi El Chapo Guzmána a dziećmi Ismaela „El Mayo” Zambady nasiliła się, odkąd Zambada oskarżyła Joaquína Guzmána Lópeza o to, iż stoi za jego schwytaniem w lipcu ubiegłego roku. Od tego czasu Sinaloa jest pogrążona w wojnie kartelowej, w której według oficjalnych danych zamordowano już ponad 60 osób . Jest to jedno z największych rozłamów w kartelu Sinaloa w ostatniej dekadzie i istnieje obawa, iż przemoc rozprzestrzeni się na inne części kraju. Konsekwencje dopiero się okaże.

Dokładnie w tę niedzielę Ciudad Obregón obudził się odgłos kul. Silne porywy wiatru słychać było w różnych częściach miasta. Na szczęście tylko jedna osoba została ranna w ramię. „Nie wiadomo, czy były to starcia między antagonistycznymi grupami, czy też była to grupa, która chciała wysłać sygnał, iż później nadejdzie coś gorszego” – mówi dziennikarz z Sonory Juan Carlos Zúñiga. Dzielnice Misión Sol, Cajeme i Prados del Tepeyac przeżyły bardzo napięte chwile. Jest to pierwsze tak doniosłe wydarzenie, które ma miejsce po wojnie rozpętanej w Sinaloa. „To było w pobliżu parków i miejsc publicznych. Ludzie musieli położyć się na ziemi i próbować uciec z tego miejsca” – dodaje Zúñiga.

„Przemoc, obejmująca wszystko, co się tu dzieje, zaczęła się nasilać od 2012 r., ale do zeszłego roku, czyli 2023 r., zdarzały się morderstwa ukierunkowane, które miały niewielkie konsekwencje dla ogółu społeczeństwa” – mówi Eduardo López. „Co najmniej w siedmiu różnych częściach miasta doszło do strzelanin, zarówno między policją a zabójcami, jak i między zabójcami a zabójcami, być może z rywalizujących grup” – dodaje.

Biuro prokuratora stanowego aresztowało osobę o nazwisku Brandon „N”. Agenci dogonili go, gdy uciekał autostradą międzynarodową, mając przy sobie kilka długich broni. Władze zaprzeczają jednak jakoby to, co się wydarzyło, miało jakikolwiek związek z przemocą w Sinaloa. „Naprawdę nie jest to zbyt jasne. W pozostałych przypadkach w państwie przez cały czas mają miejsce gwałtowne wydarzenia. Od czasu Culiacán intensywność przemocy w Sonorze ani się nie zmniejszyła, ani nie wzrosła, z wyjątkiem wczorajszego wydarzenia w Obregón” – mówi Zúñiga.

Dziennikarz uważa, iż to, co się wydarzyło, mogło być ostrzeżeniem i próbą wywołania strachu wśród ludności. Tydzień wcześniej Biuro Prokuratora Generalnego (FGR) aresztowało 20 rzekomych członków kartelu Sinaloa w Sonorze, w zatoce Santa Clara, w San Luis w stanie Río Kolorado, w północno-zachodniej części stanu. Nosili kamizelki z napisem La Plebada 74, jedną z broni Los Chapitos, odebrano im broń długą, materiały wybuchowe, amunicję różnych kalibrów oraz kilka pojazdów.

20 września 11 ciał odnaleziono w gminie Ojinaga, w sąsiednim stanie Chihuahua, miejscu wspólnym dla obu frakcji. Prokurator César Jáuregui gwałtownie wykluczył, iż fale zgonów są ze sobą powiązane. Jednak niezależnie od tego, co mówią władze Chihuahua i Sonory, w kilku północnych stanach przemoc wzrosła, a liczba zgonów w kraju ponownie osiągnęła prawie 100 dziennie, co wydaje się odległą sytuacją. Prokurator Chihuahua wskazał, iż pozostało za wcześnie, aby stwierdzić, czy wojna w Sinaloa powoduje tzw. „efekt karalucha”, ale nie wykluczył, iż inne zorganizowane grupy przestępcze wykorzystują wojnę między La Chapizą a La Mayiza o przejęciu kontroli nad terytorium.

W środku walk ludność stara się dalej żyć. Jednak panika wśród ludzi z każdym dniem staje się coraz bardziej odczuwalna. W ubiegłą sobotę prawnik Juan Carlos Sánchez Palacios został przez pomyłkę zamordowany podczas operacji wojskowej przeciwko przestępczości zorganizowanej. Władze początkowo twierdziły, iż Sánchez był uzbrojonym cywilem. Jego rodzina i przyjaciele żądają publicznych przeprosin i obrony pamięci o zmarłym, rodzinnym człowieku i uwielbianym biznesmenie z Culiacán. Celem operacji było aresztowanie Jorge Humberto Figueroa, pseudonim 27 lub La Perris, szefa ochrony Los Chapitos.

Strach wśród ludności i zbiorowa psychoza wywarły silny wpływ na obywateli. Przemoc wywarła pełny wpływ na handel do tego stopnia, iż wiele z nich zostało zmuszonych do zamknięcia. Stracono pracę, dzieci opuściły dni szkolne, szerzą się kradzieże pojazdów i porwania. „To, co dzieje się w Culiacán, nie jest normalne, strzelaniny dzień i noc , załamanie gospodarcze, wielu straciło pracę, a przemoc wymknęła się spod kontroli” – mówi przyjaciel Juana Carlosa Sáncheza, który woli, aby jego nazwisko nie brzmiało nie pojawiają się w tych wierszach.

Częścią tej psychozy jest to, iż spośród nielicznych osób, które odważą się zabrać głos, żadna nie chce podać swojego nazwiska w obawie przed represjami. Mónica, imię fikcyjne, właścicielka spa w Culiacán, twierdzi, iż wychodzi z domu tylko „15% tego, co robiła wcześniej”. Odkąd 9 września w mieście wybuchła przemoc, jej sześcioletnia córka nie opuściła domu ani nie wróciła na zajęcia, mimo iż władze wzmocniły operację Bezpieczeństwa, aby dzieci mogły wrócić do szkoły.

Starcia rozprzestrzeniły się także na gminy w pobliżu Culiacán. „Wcześniej wiedziałaś, iż masz czas do 17:00, aby zająć się swoim życiem, jakby narzucono ci godzinę policyjną, a teraz ciągle dochodzi do strzelanin” – mówi Mónica. Kilku użytkowników udostępniło w sieciach społecznościowych zdjęcia, na których słychać głośne eksplozje. Mónica mówi, iż z powodu tej sytuacji ona, jej rodzina i przyjaciele przechodzą kilka załamań nerwowych. „Bardzo się boimy, bo nie wiemy, kiedy zakończy się ta przemoc” – mówi kobieta.

Ta strona została zaimportowana z El Popular

Idź do oryginalnego materiału