Co najmniej podejrzany jest też fakt, iż sam Malicki nic nie wspominał o żadnym pobiciu i dopiero z czasem zaczął historię obudowywać złowieszczo brzmiącymi szczegółami o tym, jak napadli go nieznani sprawcy, którzy przed zadaniem mu ciosu zadali pytanie o jego nazwisko, przy czym pytanie to zadali w sposób sugerujący, iż nie posługują się płynnie językiem polskim. Malicki wprost sugerował, iż stał się ofiarą pobicia zorganizowanego przez rosyjskie lub też białoruskie służby, co miałoby być formą zemsty za jego działalność wymierzoną w Rosję i łukaszenkowską Białoruś.
To będzie kompromitacja dla Polski
Sam fakt, iż wersja podawana przez Jana Malickiego jest co najmniej mało wiarygodna, jest już pożywką dla rosyjskiej propagandy. Gdyby miało się okazać, iż została całkowicie zmyślona, mielibyśmy do czynienia nie tylko z kompromitacją samego Malickiego, ale również kompromitacją Polski. jeżeli bowiem szef kluczowej jednostki naukowej zajmującej się wschodem, miałby okazać się konfabulantem, który zmyśla historię o napaści, którą następnie opisywały media w Europie Zachodniej, to wiarygodność polskiej narracji o rosyjskim zagrożeniu drastycznie by spadła.
Co gorsza, realnie wzrosłoby zagrożenie dla wszystkich, którzy mają prawdziwe powody obawiać się zemsty czy to rosyjskich, czy też białoruskich służb specjalnych. Zarówno Rosjanie, jak i Białorusini mogliby bowiem zlecić pobicie w zasadzie już każdego, a potem udawać, iż nie mają z tym nic wspólnego i sugerować, iż pobity prawdopodobnie był po prostu pijany.
Jedno rozwiązanie sprawy
Wszystko to powoduje, iż sprawy nie można zamknąć w taki sposób, iż Jan Malicki będzie dalej twierdził, iż został pobity, a policja nie będzie w stanie jego wersji ani potwierdzić, ani też całkowicie i ostatecznie obalić. Jedynym rozwiązaniem jest dobrowolne poddanie się przez dyrektora Studium Europy Wschodniej badaniu na wariografie, przy czym badanie to dla jego wiarygodności powinno zostać przeprowadzone z udziałem i pod nadzorem władz Uniwersytetu Warszawskiego.
Jeśli wynik badania potwierdziłby wersję Malickiego, należałoby przyznać mu ochronę. jeżeli nie, powinien zostać dyscyplinarnie zwolniony ze stanowiska. W wypadku Jana Malickiego okolicznością, która może niestety wskazywać na pewną skłonność do nadmiernie liberalnego stosunku do prawdy, jest fakt, iż jest on od lat przedstawiany zarówno podczas licznych konferencji, jak i w czasie wywiadów telewizyjnych i radiowych jako profesor. W istocie Jan Malicki nie tylko nie jest profesorem, ale nie ma też doktoratu. Jan Malicki nigdy nie prostował, iż jest magistrem i nie posiada tytułu naukowego profesora.