Do zdarzenia doszło w nocy z piątku na sobotę na Naramowicach.
Strażaków wezwano do mieszkania przy ulicy Karpiej około 1.00 w nocy. Na miejscu interweniowali też policjanci, którzy już w sobotę przekazywali wstępne informacje. "Wstępne ustalenia śledczych wskazują, iż do tego zdarzenia doprowadziła reakcja chemiczna nieznanych substancji. W tym czasie w lokalu znajdowało się dwóch mężczyzn. Jeden z poparzeniami rąk jest w tej chwili hospitalizowany, drugi bez obrażeń przebywa na komisariacie. W wyniku tego zdarzenia z bloku ewakuowano 30 osób. Nikt więcej nie ucierpiał"- przekazywał podkom. Łukasz Paterski, oficer prasowy policji w Poznaniu.
Za zgodą Inspektoratu Nadzoru Budowlanego lokatorzy mogli wrócić do swoich mieszkań. 32-letni Nigerczyk po przesłuchaniu został zwolniony, uznano, iż nie miał związku ze sprawą.
Dziś kolejne informacje przekazuje Radio Poznań. Jak ustalono, 26-latek usłyszał zarzut wytwarzania bez zezwolenia substancji wybuchowej. "W pomieszczeniach odkryto 4 kilogramy czarnego prochu" - relacjonuje w rozmowie z dziennikarzami prokurator Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. "Mężczyzna został przesłuchany w szpitalu. Przyznał się do posiadania czarnego prochu. Jak twierdzi miało to na celu realizować jego kolekcjonerskie zadania"- dodaje.
Dziennikarze poprosili też o komentarz eksperta. "Eksplozja takiej ilości czarnego prochu mogłaby rozerwać górę, a co dopiero blok" - podkreśla chemik z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza prof. Włodzimierz Urbaniak. "Różne grupy rekonstrukcyjne stosują czarny proch w broni strzeleckiej, ale do jednego ładunku potrzeba od kilku do maksymalnie kilkunastu gramów. Takie ilości są porównywalne z kilkoma laskami dynamitu"- dodaje.
Wobec podejrzanego zastosowano dozór policyjny. Grozi mu od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.