Natychmiastowa śmierć i identyczne obrażenia. Wyniki sekcji ofiar katastrofy śmigłowca pod Rzeszowem

1 godzina temu

W wypadku zginęli 41-letni Mariusz S. i 44-letni Krzysztof S., bracia z powiatu przeworskiego, właściciele firmy SupFol. Prokuratura wszczęła w poniedziałek śledztwo w sprawie wypadku czteroosobowego helikoptera Robinson R44, który rozbił się w lesie około 700 metrów na północ od drogi między Malawą a Wolą Rafałowską.​

Urazy wielonarządowe przyczyną śmierci

Jak przekazał prokurator Ciechanowski, wstępne wyniki sekcji zwłok przeprowadzonej we wtorek 2 grudnia wykazały u obu braci niemal identyczne obrażenia. "Liczne złamania kości czaszki, uraz czaszkowo-mózgowy oraz złamania żeber połączone z uszkodzeniem wielu narządów wewnętrznych.

Biegły ocenił je jako urazy wielonarządowe. Z ustaleń wynika, iż śmierć obu mężczyzn nastąpiła natychmiastowo" – powiedział rzecznik rzeszowskiej prokuratury. Podczas sekcji pobrano także krew i płyny ustrojowe do dalszych badań toksykologicznych. "Ich wyniki będą stanowiły istotny element prowadzonego postępowania" – zaznaczył prokurator.​

Gęsta mgła i niespodziewane zejście z kursu

Do tragicznego wypadku doszło w sobotę 29 listopada około godziny 15:35 w miejscowości Cierpisz, w terenie zalesionym. Jak informowała po wszczęciu śledztwa zastępca Prokuratora Okręgowego w Rzeszowie prokurator Katarzyna Drupka, na miejscu panowały bardzo trudne warunki atmosferyczne – gęsta mgła ograniczała widzialność do kilkunastu metrów. "Jednym z czynników branych pod uwagę są bardzo trudne warunki atmosferyczne" – podkreśliła prokurator, wskazując na najbardziej prawdopodobną hipotezę wyjaśniającą przyczyny katastrofy. Z zabezpieczonych dokumentów wynika, iż dzień przed zdarzeniem, 29 listopada 2025 roku, helikopter przeszedł pozytywnie przegląd techniczny w specjalistycznej firmie.​

Dramatyczne ostatnie chwile lotu

Z ustaleń śledczych wynika, iż śmigłowiec leciał z Krosna z międzylądowaniem w Zagorzycach, a następnie kontynuował lot w kierunku Przeworska. Na wysokości Malawy maszyna niespodziewanie zboczyła z kursu w kierunku północnym i lecąc lekkim łukiem, zaczęła tracić wysokość oraz zahaczać o czubki drzew. Obniżając ciągle lot, około godziny 15:35 rozbiła się w lesie. Służby ratunkowe zostały zawiadomione o wypadku o godzinie 15:50, a pierwsze zastępy straży pożarnej przybyły na miejsce o 16:07. Ze względu na brak możliwości dojazdu, strażacy z ręcznymi gaśnicami udali się pieszo do wraku, gdzie zastali płonący helikopter oraz ciała dwóch mężczyzn.​

Komisja ma dwa miesiące na opinię

Oględziny miejsca wypadku pod nadzorem prokuratora, między innymi z udziałem członków Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, rozpoczęły się w niedzielę rano. Komisja w ciągu 30 dni od dnia wypadku powinna wydać wstępną opinię na temat zdarzenia, a następnie w ciągu około dwóch miesięcy sporządzić kompleksową opinię. Z wraku maszyny pobrano próbki paliwa i oleju, a spalony wrak został zabezpieczony do ewentualnych dalszych badań. Równolegle policja przesłuchiwała świadków oraz zabezpieczyła niezbędną dokumentację związaną z helikopterem, pilotem i przebiegiem lotu

Idź do oryginalnego materiału