Wabił się Bady. Surowy wyrok za zabójstwo psa

5 miesięcy temu

Ma za nic przepisy prawa, normy współżycia społecznego. Na swoim koncie skazany Tomasz R. ma co najmniej kilka wcześniejszych wyroków. Był poddany leczeniu odwykowemu.

Trudno policzyć, ile lat spędził za kratkami. Zabójstwa psa dopuścił się w warunkach recydywy. Zakład karny opuścił zaledwie dziewięć miesięcy wcześniej. W akcie oskarżenia prokuratura podkreśla lekceważący stosunek do prawa, jakim niemal popisuje się Tomasz R. Przykładów na to w aktach sprawy jest mnóstwo. Po pierwsze, nigdy nie stawił się na proces, w którym odpowiadał za zabójstwo psa. Na przesłuchaniach w trakcie śledztwa wiele razy dziwił się, iż ma kłopoty przez martwego psa. I samo zdarzenie. Pastwił się nad zwierzęciem w centrum miasta, na oczach świadków.

Śmierć na raty

Była połowa października 2021 roku. Około godziny 17. Mrok jeszcze nie zapadł, bo świadkowie dokładnie opisali, co widzieli kilka metrów od siebie. Oskarżony Tomasz R., jak podkreśliła prokuratura, działał drastycznie i brutalnie. To miała być, jak wynika z opisu, „śmierć na raty”, połączona z zadawaniem ofierze dodatkowych cierpień, torturowaniem, maltretowaniem i znęcaniem się. Oskarżenie nie ma wątpliwości, iż Tomasz R. działał ze szczególnym okrucieństwem.

Pewnie nie byłoby żadnej sprawy, gdyby nie świadkowie. Ich reakcja była natychmiastowa.

– Tamtego popołudnia jechałem samochodem z dzieckiem i żoną – opowiada przed Sądem Rejonowym w Radomsku Jacek G. – Stanąłem na czerwonym świetle. Po prawej stronie zauważyłem mężczyznę, który niósł w ręce psa za głowę. Jak doszedł do kosza na śmieci, złapał tego psa dwoma rękami i zaczął nim uderzać o ten kosz, tak jakby chciał go złamać na pół. Zatrzymałem samochód i wybiegłem do niego. On uciekł do apteki. Wszedłem tam i zablokowałem drzwi.

Świadek nie ukrywa, iż emocje były ogromne i na słowa nie uważał. Zapamiętał tylko krótką wymianę zdań:

– Co ty, k…, zrobiłeś?

– Chciałem dobić to ścierwo – tylko tyle miał mu odpowiedzieć oskarżony.

Jacek G. chwilę po tym zadzwonił po policję.

Kolejny świadek to Karina B. Kobieta szła po drugiej stronie ulicy z wózkiem:

– Widziałam, jak grzebał w pysku temu psu. Jak jego ręce pokrywają się krwią. Złapał go za przednie i tylne łapy i zgiął wpół. On chciał go wyrzucić do kosza na śmieci, ale przez ten kapturek na koszu nie mógł sobie poradzić. Piesek miał wszczepiony chip, dzięki czemu udało się ustalić jego właścicielkę.

Idź do oryginalnego materiału