Urzędniczka miała ją popchnąć. 72-latka zgłasza napaść w MOPS Kamienna Góra

id-24.pl 3 dni temu

KAMIENNA GÓRA. Halina Mucha (na zdjęciu), 72-letnia emerytka z Kamiennej Góry, mieszka sama w należącym do niej lokalu przy ul. Katowickiej. W ostatnich miesiącach kobieta przeżyła nie tylko nerwowe chwile związane z uszkodzonym piecem gazowym, ale również sytuację, którą – jak mówi – zapamięta na resztę życia. Z jednej strony powódź, niedoróbki po remoncie kominów i walka o środki na naprawę ogrzewania. Z drugiej – zdarzenie w MOPS, które – jak relacjonuje – miało znamiona napaści ze strony jednej z urzędniczek.

Początek tej historii sięga 2024 roku. Jakiś czas wcześniej we wspólnotowej kamienicy, zarządzanej przez Spółkę Mieszkaniową, odbył się remont kominów.
– Niby remont, ale wykonawca nie zamontował osłon przy kominie. Przez to podczas powodzi w 2024 roku woda zalała mi piec gazowy. Zostałam z uszkodzonym piecem – opowiada seniorka.
Od tego czasu rozpoczęła się jej walka o naprawę niedoróbek i przywrócenie sprawności urządzenia.

Kobieta kontaktowała się ze Spółką Mieszkaniową. Czekała, aż po stronie zarządcy usunięte zostaną skutki błędnie wykonanej inwestycji, bo dopiero wtedy mechanik mógłby zająć się naprawą jej pieca.

W międzyczasie usłyszała, iż może starać się o środki z funduszu popowodziowego. Dla osoby utrzymującej się z emerytury (nie jest stałym klientem MOPS – przyp. red.) zakup nowego pieca to koszt nieosiągalny bez zewnętrznej pomocy. Niestety, spóźniła się ze złożeniem dokumentów do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej o jeden dzień – czekała na wymagane zaświadczenia. MOPS odmówił wypłaty środków. Halina Mucha odwołała się, a organ zwierzchni nakazał rozpatrzenie sprawy w kamiennogórskim MOPS.

Tymczasem przyszła kolejna ulewa. Piec ponownie został zalany. Czujka czadu dała sygnał. Kobieta wezwała pogotowie gazowe – tym razem licznik został odłączony, a piec wyłączony całkowicie.

Kobieta zdecydowała się skonsultować swoją sytuację z prawnikiem. Potrzebne były szczegóły sprawy prowadzonej przez MOPS. W tym celu pytała w ośrodku, czy ma prawo wglądu do akt jej sprawy. Dowiedziała się od urzędniczki, iż oczywiście – ma.
– Przyszłam więc, poprosiłam o te akta i zaczęłam w spokoju spisywać potrzebne informacje – opowiada. – W pokoju było spokojnie. Były w nim ze mną dwie urzędniczki. Nagle do środka wpadła trzecia. Zaczęła na mnie krzyczeć i nagle mnie popchnęła za ramię. Mało się nie wywróciłam. Byłam w szoku.

Jak twierdzi seniorka, widząc zdarzenie, jedna z pracownic wybiegła z pokoju, druga – rozpłakała się.
– Pani, która mnie popchnęła, powiedziała mi z pogardą, iż mogę iść do prokuratury, bo to „tuż obok”. Więc poszłam – mówi Halina Mucha.

Tego samego dnia (11 lipca) sprawa została zgłoszona w kamiennogórskiej prokuraturze. Kobieta powiadomiła również burmistrza Kamiennej Góry, Janusza Chodasewicza.
– Sprawie przyjrzę się osobiście i ją wyjaśnię – zapowiedział burmistrz.

Sytuację analizuje również kierownictwo MOPS. Jak informuje Lucyna Gądek, zastępca dyrektora placówki, Halina Mucha nie uzyskała formalnej zgody dyrektor na wgląd do akt.
– Dokumenty wydała młoda pracownica, nie do końca obeznana z procedurą – przyznaje Gądek.
Podkreśla jednak, iż – w ocenie ośrodka – nie doszło do fizycznego ataku.
– Osoba, która miała rzekomo dopuścić się agresji, pracuje w MOPS od 30 lat i trudno uwierzyć, by mogła dopuścić się podobnego zachowania – dodaje.

Halina Mucha pozostaje przy swojej wersji.
– Tak nie traktuje się ludzi. To była dla mnie trauma – mówi starsza pani, która domaga się oficjalnych przeprosin urzędniczki z MOPS.

Sprawa jest w toku. O dalszym jej przebiegu będziemy informować.
MB

Idź do oryginalnego materiału