24 stycznia 2025 roku minęło trzydzieści lat od dnia, który dla rodziny Jałowiczor stał się początkiem niekończącego się koszmaru. Tego dnia zaginęła dziesięcioletnia Ania Jałowiczor, mieszkanka Simoradza, małej miejscowości w województwie śląskim. Przez trzy dekady rodzina dziewczynki żyje w niepewności, wciąż czekając na jakąkolwiek wiadomość, która mogłaby wyjaśnić, co stało się z ich ukochaną córką, wnuczką i siostrą.
Życie przed tragedią
Ania przyszła na świat w 1984 roku. W 1994 roku, w wyniku wyjazdu rodziców do pracy za granicą, zamieszkała wraz z bratem u dziadków w Simoradzu. Była pogodną, towarzyską dziewczynką, lubianą przez rówieśników i nauczycieli. 24 stycznia 1995 roku wydawał się być zwykłym dniem – aż do chwili, kiedy Ania postanowiła sama wrócić z dyskoteki szkolnej. Ta decyzja zmieniła życie jej bliskich na zawsze.
Ostatnie godziny przed zaginięciem
Tego feralnego dnia Ania uczestniczyła w szkolnej dyskotece. Relacje jej rówieśników dotyczące zachowania dziewczynki są sprzeczne – jedni twierdzili, iż była niespokojna, inni, iż świetnie się bawiła. Po zakończeniu zabawy około godziny 20, Ania zdecydowała, iż wróci do domu sama, mimo iż babcia chciała po nią przyjść. Odrzuciła również propozycję jednego z kolegów, który chciał ją odprowadzić. Była stanowcza, iż poradzi sobie sama.
Dom Ani znajdował się w odległości około kilometra od szkoły. Dziewczynka miała do wyboru dwie drogi – dłuższą i bezpieczniejszą szosą oraz krótszą, polną ścieżką prowadzącą przez tereny między stawami. Do dziś nie wiadomo, którą trasę wybrała.
Pierwsze godziny poszukiwań
Gdy Ania nie wróciła do domu na czas, zaniepokojeni dziadkowie zawiadomili policję około godziny 22. Natychmiast rozpoczęto poszukiwania. W akcję zaangażowali się policjanci, strażacy oraz mieszkańcy Simoradza. Powołano specjalną grupę operacyjną, a także powiadomiono służby z sąsiednich Czech i Słowacji, gdyż Simoradz leży w pobliżu granicy. Przeszukano lasy, pola, rzeki i okoliczne tereny, ale nie znaleziono żadnych śladów dziewczynki. Ania zdawała się po prostu zniknąć.
Rodzice Ani, którzy przebywali za granicą, wrócili do kraju kilka dni po jej zaginięciu, by wspierać działania poszukiwawcze. Niestety, mimo intensywnych starań, tropy w sprawie gwałtownie się urywały.
Ślady, które prowadziły donikąd
Śledczy brali pod uwagę różne hipotezy, z których główną było porwanie. W tamtym czasie sołtyska Simoradza zeznała, iż widziała w pobliżu swojego domu beżowego fiata, z którego strony słyszała krzyki dziecka. Pies tropiący podjął ślad w okolicy wskazanej przez kobietę, ale niedługo go zgubił. Podobne informacje pochodziły od uczennic szkoły, do której uczęszczała Ania – nieznani mężczyźni w beżowym fiacie mieli wcześniej zaczepiać dziewczynki. Policja ustaliła właściciela pojazdu i przesłuchała podejrzanych, jednak trop okazał się fałszywy.
Brak kolejnych dowodów i poszlak spowodował, iż śledztwo umorzono już po trzech miesiącach. Choć przez lata podejmowano próby wznowienia sprawy, nigdy nie udało się ustalić, co wydarzyło się tamtego styczniowego wieczoru.
Rysopis Ani w dniu zaginięcia
Ania miała 10 lat, wzrost około 150 cm, ciemne oczy i długie blond włosy. Jej twarz była owalna, cera blada, a na klatce piersiowej znajdował się charakterystyczny pieprzyk z owłosieniem. W dniu zaginięcia ubrana była w kolorową kurtkę z kreszu, bordowe legginsy oraz czarne kozaki.
Nadzieja, która nie umiera
Przez trzydzieści lat rodzina Ani nie przestała wierzyć, iż pewnego dnia uda się poznać prawdę. Ból po stracie dziecka, szczególnie w takich okolicznościach, nigdy nie znika. Zniknięcie Ani na zawsze zmieniło życie jej bliskich, którzy każdego dnia zadają sobie pytanie: „Co się stało tamtej nocy?”.
Rodzina, przyjaciele i mieszkańcy Simoradza wciąż apelują o pomoc. Być może ktoś, kto pamięta tamten wieczór, zna szczegół, który mógłby okazać się najważniejszy dla rozwiązania sprawy.
Apel do społeczeństwa
Jeśli posiadasz jakiekolwiek informacje, które mogą pomóc w rozwiązaniu tej sprawy, prosimy o kontakt z Komendą Powiatową Policji w Cieszynie (tel. 47 851 1444) lub Komendą Wojewódzką Policji w Katowicach, ul. Lompy 19. Możesz również skontaktować się z redakcją, która gwarantuje pełną anonimowość.
Ania Jałowiczor pozostaje w pamięci tych, którzy ją kochali. Choć minęły trzy dekady, nadzieja na odnalezienie odpowiedzi wciąż płonie w sercach jej rodziny. Każdy, choćby najmniejszy szczegół, może pomóc zakończyć ten trwający trzydzieści lat koszmar.