Trutki na osiedlu Łokietka. Zginęły koty, zatruł się pies. Mieszkańcy są przerażeni

2 tygodni temu

Fundacja Przyjaciele Zwierząt w Gnieźnie wydała pilny komunikat w związku z serią tragicznych zdarzeń na osiedlu Łokietka, a dokładnie w rejonie tzw. trzech wieżowców. Według zgłoszeń napływających od mieszkańców i wolontariuszy, ktoś rozkłada tam trutki na zwierzęta, ukrywając je w jedzeniu. Do tej pory śmierć poniosły co najmniej dwa koty, a kolejnych pięć – regularnie pojawiających się na lokalnym karmowisku – zniknęło w tajemniczych okolicznościach.

Zaniepokojeni losem zwierząt społecznych oraz domowych opiekunowie alarmują: trucizna może być śmiertelnie niebezpieczna nie tylko dla kotów, ale także dla psów. Jak informuje fundacja, jeden z psów podczas spaceru w okolicy także się zatruł. Jego stan był bardzo poważny. Na szczęście dzięki szybkiej reakcji właściciela udało się go uratować, ale nie każdy pupil ma tyle szczęścia.

– Ktoś celowo rozrzuca zatrute jedzenie w miejscach, gdzie ludzie regularnie dokarmiają koty. To nie jest przypadek. To działanie z premedytacją, które stanowi realne zagrożenie nie tylko dla zwierząt, ale również dla dzieci, które mogą mieć kontakt z nieznaną substancją – mówi jedna z mieszkanek osiedla, która prosi o anonimowość.

Fundacja apeluje o ostrożność i czujność:

  • Psy powinny być wyprowadzane na smyczy i pod ścisłym nadzorem;

  • Nie wolno pozwalać im na podnoszenie czegokolwiek z ziemi;

  • Należy zgłaszać każdą podejrzaną sytuację służbom porządkowym i weterynaryjnym.

Przypadki umyślnego trucia zwierząt są w Polsce karalne – zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności. W praktyce jednak wykrycie i ukaranie sprawcy wymaga dowodów, dlatego fundacja wzywa mieszkańców do wspólnego działania, dokumentowania sytuacji i współpracy z policją.

Mieszkańcy są wstrząśnięci. – Przez lata dokarmialiśmy te koty, niektóre były wysterylizowane, zaszczepione, miały domki. Teraz nie wiemy, co się z nimi stało. Ktoś nam je po prostu otruł. To niewyobrażalne – mówi wolontariuszka zajmująca się lokalnym karmowiskiem.

Sprawa została już zgłoszona do odpowiednich służb, ale najważniejsze jest teraz zabezpieczenie zwierząt i świadomość mieszkańców. Na osiedlu Łokietka trwa cicha wojna, w której ofiarami są ci, którzy nie mają głosu – nasi czworonożni przyjaciele.

Idź do oryginalnego materiału